Te rzadkie zwierzęta, wpisane na listę gatunków zagrożonych wyginięciem, mogą bowiem zdechnąć z głodu.

"Nie mamy problemu z wodą, ale zwierzęta nie mają co jeść. Pilnie potrzebujemy pędów bambusa i jabłek" - powiedział rządowej agencji Xinhua jeden z pracowników rezerwatu Wolong Xiong Beirong. Wolong to jedno z największych w Państwie Środka schronisk dla pand. Do czasu trzęsienia ziemi była to też ogromna atrakcja turystyczna. Teraz jednak ośrodek jest zrujnowany.

Reklama

Epicentrum potężnego trzęsienia ziemi, do którego doszło 12 maja, znajdowało się ok. 30 km od Wolong. Wstrząsy o sile ponad 8 stopni w skali Richtera spowodowały hekatombę w najgęściej zaludnionej chińskiej prowincji. Do tej pory potwierdzono śmierć co najmniej 55 tys. osób, ale kilkadziesiąt tysięcy wciąż jest uznawanych za zaginione. Szanse na odnalezienie ich żywych są już znikome.

W rezerwacie Wolong żyły 53 pandy. Żadna z nich nie zginęła w trzęsieniu - jedynie dwie odniosły lekkie obrażenia. Dwie wystraszone przez żywioł uciekły i do tej pory ich nie znaleziono. Wstrząsy zdewastowały za to sam rezerwat. Choć pracownikom udało się odbudować kilka pawilonów dla pand, to zostały one zrujnowane przez wstrząsy wtórne. "Na polecenie władz rezerwatowi w Wolong zaczęto dostarczać pożywienie dla zwierząt" - napisała przed kilkoma dniami gazeta "China Daily". W morzu innych potrzeb nie są to jednak wystarczające ilości i stąd decyzja o ewakuacji zwierząt.

W całych Chinach żyje na wolności jeszcze 1590 pand, głównie w prowincji Syczuan. 180 jest przetrzymywanych w rezerwatach oraz ogrodach zoologicznych.