Kontrole operacji CBŚ i Biura Spraw Wewnętrznych zlecił rok temu ówczesny szef policji Tadeusz Budzik. Miało to związek z publikacjami dotyczącymi nielegalnych podsłuchów dziennikarzy i polityków.
O podsłuchach miał mówić były szef MSWiA Janusz Kaczmarek przed sejmową speckomisją. Według niego, informacje z kontrolowanych rozmów dziennikarzy trafiały do ministrów. Dzięki temu wiedzieli oni, nad jakimi niewygodnymi dla nich tematami pracują reporterzy. Podobnie miało być z rozmowami polityków.
DZIENNIK pisał, że do przedłużania podsłuchów miał służyć kruczek prawny ukryty w artykule 19 ustawy o policji. Zgodnie z nim możliwy jest podsłuch bez zgody sądu, trwający do pięciu dni. Przed upływem tego czasu wyłączano na chwilę nasłuch, tylko po to, by za chwilę włączyć go na nowo.
W maju DZIENNIK pisał, że były wicepremier i szef MSWiA Ludwik Dorn podał się do dymisji w lutym ubiegłego roku właśnie dlatego, że nie godził się na bezprawne podsłuchy dziennikarzy i polityków, które miał akceptować ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro i ówczesny prokurator krajowy, którym był Kaczmarek.
Gazeta napisała też, że chodziło o podsłuchy w dwóch operacjach, które prowadziło CBŚ. Według rozmówców DZIENNIKA, obie operacje były całkowicie nieuzasadnione i stanowiły jedynie pretekst do założenia nielegalnych podsłuchów.