Nasz udział w uroczystościach 10. rocznicy śmierci Marka Rosiaka jest przede wszystkim hołdem dla niego i jego pamięci, ale jest też wezwaniem, by z tą sytuacją skończyć - by polskie państwo wykonywało swoje obowiązki, by jak chciał śp. Lech Kaczyński, było silne wobec silnych i złych, a chroniło uczciwych, dobrych i często przez to bezbronnych - napisał Jarosław Kaczyński w liście, który przy tablicy upamiętniającej tragiczne wydarzenie odczytał w poniedziałek minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński.
W liście szef PiS przypomniał, że odrażającego mordu na działaczu tej partii Marku Rosiaku dokonał Ryszard Cyba - b. członek Platformy Obywatelskiej, który usiłował też zamordować innego działacza PiS - Pawła Kowalskiego - jedynie jego siła fizyczna i szybka reakcja osób obecnych w lokalu partii uchroniła jego życie.
Mord nie był przypadkowym czynem szaleńca, ale efektem prowadzonej przez lata kampanii nienawiści wobec śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Kampanii zwanej dziś przemysłem pogardy, ale przede wszystkim zdumiewającej, wręcz absurdalnej w swoim natężeniu kampanii nienawiści i zła prowadzonej po tragedii smoleńskiej przeciwko nieżyjącemu już prezydentowi i innym ofiarom. Przeciwko wszystkim, którzy domagali się prawdy o katastrofie, domagali się by nasze państwo zareagowało na te straszne wydarzenia tak, jak zrobiłby to każdy dbający o swoją godność i interesy kraj - podkreślił Kaczyński.
Zdaniem prezesa PiS, do dzisiejszego dnia nie wiadomo, kto inspirował tę kampanię, która była reakcją na ból i żal, jaki odczuwali po tragedii wszyscy uczciwi Polacy.
Wiemy tylko, że pierwsi wystąpili przeciwko żałobie i uczczeniu pary prezydenckiej ludzie, którzy w przeszłości wiernie służyli zbrodniczej stalinowskiej tyranii w Polsce, a i później odpowiadali swoją twórczością na różne potrzeby władzy. To, że niektórzy czynili to z wielkim talentem i zręcznością nie zmienia oceny moralnej ich postawy - wtedy przed dziesięcioleciami, a także po smoleńskiej katastrofie - zaznaczył.
Kaczyński przypomniał, że do mordu doszło po wielu innych wydarzeniach, z których na czoło wysuwają się te, mające miejsce pod krzyżem ustawionym przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie. W trakcie tych wydarzeń, w obecności służb państwowych, nie tylko wulgarnie obrażano osoby modlące się za poległych, ale także fizycznie je atakowano. Miały miejsce także akty profanacji - dodał.
Według szefa PiS służby - mimo przestępczego charakteru tych czynów - nie reagowały, a ówczesny premier określił je jako happeningi i w ten właśnie sposób powstała atmosfera sprzyjająca mordowi. Tak w sposób celowy i przemyślany, w imię wielkich, ale także małych, osobistych interesów niszczono moralną tkankę narodu, fundamenty wspólnoty i jej trwania - podkreślił w liście.
Chociaż winny mordu poniósł karę, jednak - zdaniem Kaczyńskiego - bardzo wielu innych, którzy też powinni ją ponieść, dalej uczestniczy w życiu społecznym, szerząc nienawiść i budując "brudny nurt naszego życia politycznego, który można określić jako nurt zdrady narodowej i współczesnej Targowicy".
Trzeba o tym wszystkim przypominać, bo wrogowie uczciwej i sprawiedliwej Polski, którzy ciągle chcą powrotu do najgorszych praktyk ostatnich dziesięcioleci, dążą do tego, by tragedia z roku 2010 - ta smoleńska i ta łódzka - i wszystkie haniebne wydarzenia, jakie im towarzyszyły, zostały zapomniane. Ludzie ci nadal popełniają przestępstwa, wzywają do mordów - chociażby w internecie - i ciągle pozostają bezkarni - napisał w liście prezes PiS.
Wicepremier Gliński przypomniał dewizę, że zło należy zwyciężać dobrem. Będziemy jej zawsze wierni, ale będziemy tez pamiętali, że by tak się działo i żebyśmy pamiętali o tym, co dla naszej wspólnoty najważniejsze, musimy pamiętać, że każda wspólnota powinna opierać się na prawdzie.
Gliński - wraz z premierem Mateuszem Morawieckim i ministrem spraw zagranicznych Zbigniewem Rauem - złożył kwiaty pod tablicą upamiętniającą mord na Rosiaku. Wcześniej przedstawiciele rządu wzięli udział we mszy świętej w kościele jezuitów w Łodzi odprawionej za duszę zamordowanego, zaś po odczytaniu listu udali się na Stary Cmentarz, gdzie został pochowany działacz PiS.
Do zbrodni w łódzkim biurze PiS doszło 19 października 2010 roku. 62-letni wówczas Ryszard Cyba po wtargnięciu do biura z bronią w ręku kilkakrotnie strzelił do znajdujących się w jednym z pomieszczeń działaczy PiS: Marka Rosiaka oraz Pawła Kowalskiego. Rosiak został trafiony pięciokrotnie, m.in. w klatkę piersiową; zginął na miejscu.
Z wyjaśnień zabójcy wynikało, iż od 2007 roku zaczął zastanawiać się nad wyeliminowaniem z życia polityków różnych ugrupowań partyjnych. W 2010 roku postanowił, że dokona zamachu na prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Miał plan dokonania zamachu na terenie Warszawy, ale nie udało mu się to z powodu środków bezpieczeństwa. Nie mogąc zrealizować pierwotnego planu, postanowił dokonać zamachu na inne osoby związane z PiS.
W grudniu 2011 roku łódzki sąd okręgowy skazał Ryszarda Cybę na karę dożywotniego więzienia. Uznał, że działał on z motywacji zasługującej na szczególne potępienie i kierował się motywami politycznymi; wyrok utrzymał sąd apelacyjny.