Wyjaśnił, że "każda ze szczepionek będzie miała troszeczkę inne wskazania dotyczące np. grupy wiekowej czy osób ze schorzeniami współistniejącymi".
Na antenie TV Republika szef resortu zdrowia pytany był o notowany w ostatnich dniach spadek przypadków zakażeń. Dziś liczba spadła do 10 tys. - to poziom niespotykany od dłuższego czasu - przyznał minister Niedzielski.
Wyjaśnił, że ministerstwo przeszło na nowy system sprawozdawczy, który jest systemem sprawniejszym, bo podaje dane, które są wpisywane bezpośrednio przez laboratoria. Tymczasem wcześniej bazowaliśmy na systemie sprawozdawczym z sanepidu, czyli raportowaliśmy te wyniki, które z laboratoriów trafiły do sanepidów, a wiadomo, że jest opóźnienie w przepływie tej informacji, bo tam też są kwarantanny, tam też pracownicy chorowali - powiedział Adam Niedzielski.
Być może obecna redukcja liczby zachorowań wynika z tego, że przeskoczyliśmy pewien etap opóźnienia w sprawozdawczości informacyjnej. Ta, którą dziś pokazujemy, jest bliższa rzeczywistemu stanowi epidemii - ocenił szef resortu zdrowia. Dodał, że opóźnienia mogły liczyć nawet kilka dni.
Minister zdrowia zwrócił uwagę, że w Polsce ilość badań świadczy o skali zachorowań. Głównym elementem badania są zlecenia z POZ. Jeśli one maleją, to znaczy, że mniej pacjentów zgłasza się z objawami koronawirusa. W związku z tym, lekarze w ramach wywiadu epidemicznego, czy diagnozowania pacjenta - po prostu zlecają mniej zleceń na badania - powiedział Niedzielski.
Niedzielski wyjaśnia wysoką śmiertelność na COVID-19
Pytany o wciąż wysoką śmiertelność, szef resortu zdrowia powiedział, że "podawane liczby są najbardziej zbliżone do rzeczywistości. Tu nie ma przestrzeni do jakiegokolwiek zniekształcenia systemem sprawozdawczym" - oświadczył minister. Wyjaśnił, że liczba zgonów odzwierciedla falę zachorowań sprzed dwóch tygodni, kiedy notowaliśmy ok. 25 tys. zachorowań. Najpierw są zachorowania, później hospitalizacje, następnie intensywna terapia i w końcu może się pojawić problem zgonów - powiedział Niedzielski.
Zwrócił również uwagę, że pacjenci zbyt późno zgłaszają się do lekarza, a wówczas dużo trudniej jest im efektywnie pomóc. Często podanie osocza czy remdesiviru nie pomaga i pozostaje już tylko respirator i intensywna terapia - zauważył minister.
Wspomniał jednocześnie o programie związanym z pulsoksymetrami. Obecnie podłączonych pod nich jest ok. 400 osób. Żeby w odpowiednim momencie zawiadomić zespół ratownictwa medycznego i przekazać pacjenta do szpitala, zostało powołane specjalne centrum monitoringu - powiedział Niedzielski.
Zapowiedział, że na początku przyszłego roku zaczną napływać szczepionki i rozpocznie się masowa akcja szczepień. Kulminacja nastąpi pewnie w lutym-marcu, kiedy to szczepienie będzie powszechne wykonywane w społeczeństwie - powiedział minister.
Zapytany, czy obywatele będą mogli sami wybrać sobie jedną z kilku szczepionek na koronawirusa, które pojawią się na rynku, szef resortu zdrowia odpowiedział, że decyzja będzie zależała od lekarza. Stosujemy kryterium bezpieczeństwa pacjenta. Żadna szczepionka, która nie będzie miała zatwierdzenia przez Europejską Agencję nie będzie w ogóle kupiona. To jest warunek całej transakcji - powiedział Niedzielski.
Podkreślił, że "każda szczepionka będzie gwarantowała ten sam poziom bezpieczeństwa". Każda musi przejść te same fazy badań klinicznych, te same zapewnienia, muszą być przedstawione obiektywne wyniki badań poszczególnych faz, musi być również odpowiedni poziom populacji, testowany tą szczepionką - wyjaśnił minister.
Powiedział, że to, czy ktoś otrzyma szczepionkę opartą na tradycyjnych technologiach czy nowoczesnych "będzie zależało w pierwszej kolejności od lekarza, który będzie decydował". Każda ze szczepionek będzie miała troszeczkę inne wskazania dotyczące np. grupy wiekowej, osób ze schorzeniami współistniejącymi, bo w jednym przypadku dane choroby mogą być przeciwskazaniem, a w innym nie muszą - wyjaśnił Niedzielski.