Żółw czerwonolicy, najgroźniejszy konkurent żółwia błotnego, w Polsce występuje głównie w pobliżu dużych miast. "W okolicach Warszawy widywano go w Puszczy Kampinoskiej, w stawach w Powsinie, w Mazowieckim Parku Krajobrazowym" - wylicza Adam Hryniewicz, herpetolog z warszawskiego ogrodu zoologicznego. Skąd żółwie się tam wzięły? Do wody wypuścili je znudzeni zwierzętami prywatni hodowcy.
Żółwie czerwonolice pochodzą z Florydy, gdzie w latach 90. hodowano je na skalę masową. Stamtąd trafiały do naszych sklepów zoologicznych. "Za 10 zł dostawaliśmy żółwika, który był malutki, kolorowy i piękny" - opowiada Marcin Kornacki z Polskiego Stowarzyszenia Terrarystycznego. "Trzymanie go w zwykłej misce kosztowało drugie 10 zł. Wielu ludzi kupiło wtedy ten gatunek żółwia, nie zdając sobie sprawy, że z upływem czasu czerwonolicy bardzo się zmienia. Dopiero po kilku latach okazywało się, że zwierzę szybko rośnie, jeszcze szybciej brudzi wodę i nie jest już tak ruchliwe."
Co wtedy działo się z żółwiem? "Pupil najczęściej trafiał do pobliskiego stawu" - tłumaczy Kornacki. Efekty już widać. Tego lata wędkarze nad lubelskim Zalewem Zemborzyckim zamiast szczupaka wyciągali z wody uczepionego do haczyka żółwia z charakterystycznymi czerwonymi przebarwieniami po bokach głowy. "Czerwonolice to bardzo żarłoczne zwierzęta, więc łaszą się na wędkarskie przynęty takie jak dżdżownice czy nawet małe ryby" - tłumaczy Bartek Gorzkowski, terrarysta w lubelskim ratuszu odpowiedzialny za wyłapywanie zwierząt egzotycznych. Między innymi po liczbie zleceń "łowczego" widać, że problem żółwi czerwonolicych narasta. "W poprzednich latach miałem 30 - 35 interwencji rocznie, w tym roku tylko przez dwa letnie miesiące byłem wzywany ponad 50 razy."
Dlaczego jest to problem? Otóż więcej żółwi czerwonolicych to mniej błotnych. "Pierwszy jest od drugiego większy, dużo bardziej żarłoczny i agresywny" - wyjaśnia Radosław Olszewski z Poleskiego Parku Narodowego, który prowadzi program ochrony żółwia błotnego. Ale to nie wszystko. "Chodzi również o wygrzewanie się w miejscach nasłonecznionych jak wystające z wody konary czy kawałki piaszczystego brzegu. Większe czerwonolice zawsze wyprą z takich żerowisk żółwie błotne. Tymczasem promienie słoneczne zapewniają żółwiom prawidłową gospodarkę hormonalną, a tym samym rozród" - mówi Bartek Gorzkowski.
Jakby tego było mało, wszystko wskazuje na to, że pochodzący z Florydy żółw doskonale odnajduje się w polskim klimacie. "Z całą pewnością czerwonolice potrafią przetrwać w Polsce zimę. Na szczęście nie ma na razie badań naukowych wskazujących, że w naszych warunkach potrafią się rozmnażać" - opowiada Adam Hryniewicz. Niestety, nie oznacza to, że jeśli naukowcom brakuje dowodów, żółwi nie przybywa. "Sam widziałem, jak w stawie hodowlanym wykluły się młode czerwonolicego. Staw był ogrodzony, ale na świeżym powietrzu. Nie ma więc powodu, by nie rozmnażały się również żółwie dziko żyjące" - dodaje Bartek Gorzkowski.
Co zatem zrobić z obcym gadzim "agresorem"? Na szczęście czerwonolicych nie można już sprowadzać do Polski, a tych, które są w naszych domach, sprzedawać. Jak mówi Elżbieta Strucka z Ministerstwa Środowiska, jeśli ktoś chce pozbyć się swojego pupila, powinien oddać go do ogrodu zoologicznego. Tyle że te nie mają na nie miejsca. "Trzymam 150 osobników, żółw pływa na żółwiu. Po prostu nie mogę przyjąć ich więcej" - mówi Adam Hryniewicz z warszawskiego zoo.
Na wiosnę problem się rozwiąże, ale tylko na lubelszczyźnie. Terraryści przygotowują tu schronisko dla bezdomnych zwierząt egzotycznych. Będzie można do niego oddawać żółwie czerwonolice. Jak długo? Dopóki schronisko się nie zapełni.