Szef MON wyjaśnił, że wyjazd polskich żołnierzy odbędzie się w ramach operacji Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Misja polega na pełnieniu dyżurów monitorowaniu wschodniej części Morza Śródziemnego i Morza Czarnego oraz na współpracy ze stałym zespołami morskimi NATO oraz dowództwem sił morskich NATO. Jest to pierwsza misja wojskowa w Turcji. Polska dołącza do misji, która już funkcjonuje. I dziś wylatują żołnierze z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej z Gdyni. Będzie to misja, która będzie się składała z samolotu patrolowo-rozpoznawczego Bryza i żołnierzy, którzy będą stacjonować na tureckim lotnisku Incirlik - powiedział Błaszczak w "Radiu Gdańsk".

Polski kontyngent: 80 żołnierzy

Reklama

Dodał, że jedna zmiana będzie trwać sześć miesięcy, a polski kontyngent w Turcji będzie liczył do 80 żołnierzy.

Po decyzji prezydenta USA Joe Bidena o wycofaniu wojsk amerykańskich z Afganistanu misję w tym kraju kończą także polscy żołnierze. W myśl tej zasady, że razem po tragedii World Trade Center po 11 września 2001 r. weszliśmy do Afganistanu, razem byliśmy w Afganistanie i razem opuszczamy Afganistan osiągając to, co było do osiągnięcia. Sytuacja w Afganistanie jest trudna. Niewątpliwie te 20 lat misji wpłynęło korzystnie na przeszkolenie żołnierzy afgańskich. Wypełniliśmy nasze zobowiązania sojusznicze, a jednocześnie nasi żołnierze zdobyli bezcenne doświadczenia - mówił szef MON.

Amerykanie w Polsce

Reklama

Dodał, że trwają przygotowania do zwiększenia amerykańskiego kontyngentu wojskowego w Polsce, będące realizacją umowy z 15 sierpnia 2020 r. Dokument o wzmocnieniu trwałej obecności wojsk USA w Polsce podpisali wówczas w obecności prezydenta Andrzeja Dudy Mariusz Błaszczak i Sekretarz Stanu USA Michael Pompeo.

Stworzymy infrastrukturę, która będzie gotowa do przyjęcia 20 tysięcy żołnierzy amerykańskich o różnych specjalnościach. Będą to zarówno wojska lądowe, siły powietrzne, jak i wojska specjalne. W przyszłym roku będzie kolejne ćwiczenie Defender - wtedy prawdopodobnie przećwiczymy te wszystkie formalności i procedury związane z przyjęciem żołnierzy amerykańskich - wyjaśnił Błaszczak.

Zdaniem szefa MON, z ubiegłorocznej umowy najważniejsze są "trwała obecność żołnierzy amerykańskich w Polsce", co "odstrasza ewentualnego agresora". Po drugie: bardzo silne relacje polsko-amerykańskie, czego dowodem jest wyznaczenie na stanowisko zastępcy dowódcy V Korpusu Armii Stanów Zjednoczonych polskiego generała - podkreślił.

F-35 w Łasku

Minister obrony narodowej mówił też o przygotowaniach do przyjęcia amerykańskich samolotów F-35, które mają trafić do bazy w Łasku w styczniu 2026 r. Minister podkreślił, że F-35 to najnowocześniejsze samoloty na świecie.

Posiadane F-35 przez polskie Siły Powietrzne daje nam przewagę, jeśli chodzi o operowanie w przestrzeni tej części Europy, w której znajduje się nasza ojczyzna. Przygotowujemy infrastrukturę, będziemy gotowi przed czasem. Już w 2024 roku polscy piloci będą na polskich F-35 w Stanach Zjednoczonych ćwiczyli swoje umiejętności. Wcześniej wyjeżdżają na szkolenia na symulatorach. Spotkałem się z grupą polskich pilotów, którzy wrócili z takiego szkolenia z USA. Największą wartością F-35 jest interoperacyjność, czyli współpraca tych samolotów z innymi rodzajami broni. Myślę o rakietach Himars, o systemie Patriot, a więc o rakietach przeciwbalistycznych i przeciwlotniczych - zaznaczył Błaszczak.

Zapewnił, że tworzony jest "system, który jest gwarancją bezpieczeństwa Polski".

Przeszkolimy 24 pilotów. Część z nich to będą instruktorzy, a więc oni nabędą wiedzę i umiejętności, które pozwolą im na szkolenie kolejnych. Również przeszkolimy 90 przedstawicieli naziemnej obsługi technicznej. To też niezwykle ważne, bo F-35 to samolot inny niż wszystkie - nadmienił minister obrony narodowej.

MON kupi Herkulesy z USA

Błaszczak mówił też, że MON kupi wycofywane przez armię USA samoloty Herkules. Te samoloty są sprawne. Polska misja wojskowa była na miejscu, gdzie one stały zakonserwowane. To są samoloty z rezerw Stanów Zjednoczonych. One są używane, ale są młodsze niż Herkulesy obecnie wykorzystywane przez polskie Siły Powietrzne. To jest nowsza generacja i zużycie tych samolotów jest dużo mniejsze niż tych, które obecnie używamy. A więc to nie była transakcja tego rodzaju, że kupowaliśmy nowoczesny sprzęt. Zapłaciliśmy tylko i wyłącznie za jego dostosowanie. Pierwszy Herkules przyleci już w tym roku - dodał.

Szef MON podkreślił, że to "będzie ważne uzupełnienie zdolności transportowych" polskich Sił Powietrznych.

To są samoloty transportowe. One służą transportowi wojsk, transportowi sprzętu wojskowego. Z tych samolotów ćwiczą skoki spadochronowe np. żołnierze z 6. Brygady Powietrznodesantowej. To są zdolności, które należy podtrzymywać i Herkulesy będą taką funkcję wypełniały. Jeśli będzie taka potrzeba, będą służyć we włączeniu w przerzut wojsk amerykańskich do Polski - zaznaczył.