W Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL odbyły się uroczystości z okazji 40. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego z udziałem prezydenta Andrzeja Dudy, marszałek Sejmu Elżbiety Witek i premiera Mateusza Morawieckiego.

Reklama

Premier w swoim wystąpieniu podkreślił, że wszyscy ludzie "Solidarności" chcieli, żeby Polska była Polską. - Tylko tyle i aż tyle - dodał. - O ile komuniści jeszcze w roku 1956, nawet 1968, mogli żywić złudzenia, żyć iluzjami wsparcia społecznego dla swojej władzy, o tyle po roku 1980 mieli już pełną jasność, że Polacy chcą wolności, solidarności i władza komunistyczna nie ma poparcia w polskim narodzie - władza komunistyczna jest władzą obcą, narzuconą - zaznaczył.

Morawiecki mówił też o pedagogice, którą zastosowano wobec twórców stanu wojennego w ostatnich 30 latach, w tym wobec generała Wojciecha Jaruzelskiego. - Otóż mówiono o mniejszym złu, o tym, że było to mniejsze zło - podkreślił.

Ocenił także, że Jaruzelskiemu nie powinien przysługiwać tytuł generała. - Przecież był tytułem przyznanym przez obce mocarstwo, które zniewalało nas, które niszczyło polską niepodległość - zauważył szef rządu. - Z niego i jego współsprawców robiono tragicznych bohaterów, bohaterów tragedii greckiej, bohaterów bez wyjścia. To było wielkie kłamstwo pewnej gazety, wielkie kłamstwo III Rzeczypospolitej, kłamstwo, które próbowano nam narzucać - mówił. - To nie było żadne mniejsze zło. Dziś już wiemy doskonale, także z dokumentów, które historycy wydobyli, że była to zaplanowana akcja - dodał premier.

Reklama

- Towarzysze sowieccy zostawili wolną rękę komunistycznym towarzyszom polskim, aby dokonali dzieła zniszczenia - mówił szef rządu. - Aby dokonali dzieła zniszczenia na tym, co - trzeba podkreślić - było największym osiągnięciem powojennej Polski, bo Solidarność była największym dziełem Polaków po II wojnie światowej - powiedział Morawiecki. - Solidarność zasiała ziarna braterstwa, zaufania, ziarna nadziei, nadziei na wolność, nadziei na sprawiedliwość, a stan wojenny miał te nadzieje zniszczyć - dodał premier.

"To są kwestie fundamentalne"

Podczas uroczystości wręczenia Medali Stulecia Odzyskanej Niepodległości, która odbywa się w Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, prezydent podkreślił, że "czarne lata 80. zakończyły i zdławiły karnawał "Solidarności", zakończyły i zdławiły marzenia na osiem długich lat". - Niejeden powie, że na dużo dłużej, bo do dzisiaj zmagamy się z różnego rodzaju komunistycznymi wpływami. I do dzisiaj, jak doskonale wiemy z ostatnich lat, różne dokumenty nagle wypadają z rodzinnej szafy po śmierci generała. To jest nasza polska rzeczywistość, która stanowi naszą historię, o której trzeba uczyć dzieci i młodzież - stwierdził.

Wyraził też wdzięczność wobec organizatorów wszystkich uroczystości upamiętniających ofiary stanu wojennego. - Niech bohaterowie będą nazywani bohaterami, a zdrajcy będą nazywani zdrajcami. Niech ten, kto zawinił, przestanie się nadymać na swojej dzisiaj uprzywilejowanej pozycji (...). Najwyższy czas, żeby odejść, schylając ze wstydem głowę przed narodem - powiedział Duda. Dodał, że "odejść powinna cała spuścizna tamtych obrzydliwych, straszliwych czasów zniewolenia i upodlenia, niszczenia polskiego społeczeństwa".

Reklama

Prezydent zwrócił uwagę, że aby "nigdy nie doszło do powtórki", warto pamiętać, "co to znaczy mieć wolną, niepodległą, suwerenną ojczyznę". - W której idziemy i wybieramy, i mamy taką władzę, jaką wybrała większość naszego społeczeństwa. Która jest odpowiedzialna, bo idzie do wyborów, i która jest odpowiedzialna, bo oddaje głos tak, jak w danym momencie uważa. To są kwestie fundamentalne. Mówię o tym przede wszystkim dla młodego pokolenia, którego dzisiaj tutaj nie ma właściwie na tej sali, ale które - mam nadzieję - usłyszy to poprzez różnego rodzaju środki masowego przekazu - wyjaśnił.

Prezydent zaapelował do młodych, by doceniali to, co dzisiaj jest ich codziennością. - Doceniajcie ją, bo warto jej bronić. Nie wolno oddawać niepodległości ani suwerenności. Za żadne skarby świata, bo jak do tej pory w naszej historii zawsze kończyło się to źle, a wygrywaliśmy tylko wtedy, kiedy sami mogliśmy się rządzić i kiedy rzeczywiście sami mogliśmy decydować o sobie - podsumował.