Na świecie już jeżdżą cztery miliony aut na sprężony gaz ziemny, czyli CNG (Compressed Natural Gas). Auta te w znacznie mniejszym stopniu zanieczyszczają powietrze niż te na benzynę, bo emitują o wiele mniej cząstek pyłu zawieszonego PM10, czyli głównego składnika miejskiego smogu. Wbrew obiegowym opiniom samochody te nie grożą też wybuchem. Zbiorniki przechodzą m.in. testy w żywym ogniu, a także próbę kałasznikowa, czyli są po prostu ostrzeliwane z broni automatycznej. Te testy przekonały np. policjantów z Las Vegas, którzy swoje radiowozy wyposażyli w napęd na CNG. Niestety gaz ziemny jest tak jak ropa paliwem kopalnym. Wprawdzie czystszym, ale jego zasoby też kiedyś się skończą.

Reklama

Nie skończy się za to woda, w której skład wchodzi wodór. To właśnie ten pierwiastek często nazywany jest paliwem przyszłości. Samochody na wodór już nawet istnieją. Hondę FCX-Clarity można dostać w leasing, choć na razie tylko w Kalifornii. Wodór spalany jest wraz tlenem w ogniwie paliwowym. Podczas tego procesu powstaje energia elektryczna napędzająca samochód. Jedynym produktem ubocznym spalania wodoru jest woda, więc samochody te uznawane są za bardzo ekologiczne.

Technologia ma jednak spore ograniczenie. Wodór nie występuje w przyrodzie w stanie wolnym. Jest wprawdzie składnikiem wody, ale proces elektrolizy, czyli odzyskiwania wodoru z wody, pochłania bardzo dużo energii. Trwają intensywne prace, na razie w laboratoriach, nad przeprowadzaniem elektrolizy na przemysłową skalę przy użyciu energii słonecznej. Dopiero gdy to się uda, wodór jako paliwo do aut będzie miał sens.

Jednak nawet jeśli uda się produkować tani wodór, to pozostanie problem z jego dystrybucją i przechowywaniem, co też na razie jest bardzo kosztowne. Tutaj większy potencjał mają biopaliwa nowych generacji, bo częściowo można używać do nich już istniejącą infrastrukturę.

Reklama

Tradycyjne biopaliwa powstające z rzepaku, słoneczników czy kukurydzy nie wchodzą w grę, bo masowa uprawa tych roślin zabiera grunty potrzebne pod uprawę roślin jadalnych. Naukowcy intensywnie pracują więc nad biopaliwami z glonów. To mikroorganizmy, które niezwykle szybko rosną, więc żniwa glonów mogą odbywać się znacznie częściej niż w przypadku rzepaku czy trzciny. Do ich uprawy potrzeba też znacznie mniejszych powierzchni. Nad technologią przemysłowej produkcji biopaliw z glonów pracuje już większość koncernów naftowych. O napędzaniu tak samolotów poważnie myślą też holenderskie linie KLM.

Najwięcej zwolenników ma jednak teoria, że w przyszłości drogi zdominują samochody elektryczne. Z prostej przyczyny – energię będziemy mogli produkować z różnych źródeł i zawsze napędzi ona nasze auta. Niemal każdy szanujący się koncern samochodowy już ma w ofercie (lub nad nim pracuje) samochód hybrydowy, czyli taki, który może być napędzany ropą lub prądem. Istnieją też już samochody tylko elektryczne.

Główną ich wadą ciągle jest mały zasięg. Auto elektryczne trzeba ładować co noc, a i tak na jednym ładowaniu może przejechać w zależności od modelu 100 – 200 km. Dlatego wysiłki naukowców i inżynierów koncentrują się głównie na projektowaniu jak najbardziej wydajnych akumulatorów. Jak na razie najlepsze wydają się akumulatory litowo-jonowe, czyli znane z telefonów komórkowych. Dlatego w przyszłości w samochodach zamiast baków na benzynę będziemy mieć baterie taką jak w komórce, tyle że większą.