Kaspersky Lab ostrzega: cyberprzestępcy zmienili metody działania. Dotychczas najpowszechniejszą metodą ich ataku było dołączanie do maila załączników, które po ich otwarciu instalowały na dysku komputera odbiorcy szkodliwy program, umożliwiający na przykład kradzież hasła do konta bankowego. Kto nie otwierał załączników w mailach, był dotychczas stosunkowo bezpieczny.

Reklama

"To się zmieniło, teraz programy-robaki ukryte są nie w załącznikach, a na powszechnie dostępnych stronach internetowych. Maile zawierają linki - odsyłacze do zainfekowanych stron" - mówi Magnus Kalkuhl, członek zespołu Kaspersky Lab Global Research and Analysis Team. I internauci klikają, bo dotychczas klikanie w linki - odsyłacze uchodziło za bezpieczne.

Pobrany program może poważnie zagrozić użytkownikowi komputera. "Może na przykład umożliwić przestępcy odczytywanie z klawiatury używanych haseł bankowych, firmowych, do poczty internetowej" - mówi DZIENNIKOWI Piotr Kupczyk z Kaspersky Lab.

Prócz bezpośredniej kradzieży pieniędzy z posiadanego konta grozi nam także to, że przestępca znając nasze dany założy bez naszej wiedzy na nasze nazwisko fikcyjne konto bankowe, które wykorzysta np. do prania pieniędzy.

"Znając dane użytkownika, przestępca może się także podszyć pod niego i wykorzystać to do zdobycia dodatkowych informacji. To szczególnie groźne, gdy przestępca podszyje się pod osobę lub instytucję publicznego zaufania, na przykład pod policjanta, dziennikarza, urząd zbierający dane statystyczne" - mówi Kupczyk.

Kaspersky Lab przewiduje także liczne ataki na popularne portale społecznościowe, takie jak "My Space" czy "Nasza-klasa". Tam cyberprzestępcy dokonywać będą "kradzieży tożsamości", czyli przejmować dane i hasła umożliwiające podszycie pod cudzy profil. Przestępca po dokonaniu "kradzieży toższamości" może rozsyłać wiadomości do wszystkich znajomych ofiary podając się za nią samą.

I skutecznie dokonywać ataków na kolejne komputery. Bo odbiorcy, nie zdając sobie sprawy z przestępstwa, wiadomości potraktują jako wiarygodne, bo przecież pochodzą od znajomego.

Według Gerarda Frankowskiego z Poznańskiego Centrum Superkomputerowo Sieciowego - organizacji zajmującej się bezpieczeństwem w sieci, przed podobnymi zagrożeniami nie można zabezpieczyć się w 100 proc. "Ale można w 90 proc. Potrzebny do tego zdrowy rozsądek, odrobina uwagi i wiedzy. Każdy kierowca wie, że co jakiś czas powinien sprawdzić poziom oleju, czy płynu hamulcowego. Podobnie użytkownik internetu powinien znać podstawowe zasady walki z wirusami, i co jakiś czas sprawdzać komputer. To na ogół wystarcza" - mówi Frankowski.