Teraz jednak na kilka miesięcy śledztwo zostanie zawieszone - prokuratorzy muszą bowiem poczekać na pomoc prawną z trzech krajów: Nigerii, Włoch i USA. Bez informacji z tych państw sprawa dalej się nie posunie.

Reklama

Nigeryjczycy mają pomóc polskim śledczym w odnalezieniu pierwszego podejrzewanego w tej sprawie. To mężczyzna, który w 2006 roku prowadził rozmowy z lubelskim klubem sportowym, gdzie oficjalnie Nigeryjki miały przejść testy do drużyny piłkarek ręcznych. Dziewczyny jednak nigdy tam nie dotarły. Okazało się, że zaproszenie polskiego klubu posłużyło jedynie jako podkładka, której Nigeryjczyk użył w polskim konsulacie w Lagos. Na tej podstawie organizator przerzutu wyłudził wizy dla trzech młodych kobiet, w tym 20-letniej wówczas Janet.

Według ustaleń prokuratury ten sam mężczyzna organizował potem i ustalał terminy przelotów dziewczyn do Europy. - Wszystko wskazuje na to, że przebywa on teraz w Nigerii - mówi Agnieszka Kępka z lubelskiej prokuratury.

Janet trafiła do Polski jesienią 2006 r., wtedy też otrzymała od mafiosów instrukcje, jak przedostać się do Niemiec, a następnie do Włoch, gdzie razem z innymi Nigeryjkami miała trafić do miejscowych domów publicznych. Próba przerzutu Janet na Zachód nie udała się - kobieta została zatrzymana przez straż graniczną w okolicach Zgorzelca. Dostała nakaz opuszczenia kraju, nie zastosowała się jednak do niego. Wróciła do Warszawy, gdzie żyła przez kilka miesięcy i jak teraz wiadomo, była w tym czasie wykorzystywana seksualnie.

Reklama

5 marca 2007 r. kobietę ponownie zatrzymała straż graniczna. Janet miała nieważną wizę, więc wystąpiła o status uchodźcy, ale nakazano jej powrót do Nigerii. Dwa dni po wyjściu z aresztu deportacyjnego na wolność policja znalazła ją półprzytomną, a straż graniczna odwiozła do szpitala. Nadal jednak przerażoną i poranioną Nigeryjkę chciano deportować i wtedy jej historię jako pierwszy opisał DZIENNIK - zamiast powrotu do Nigerii, gdzie groziło jej niebezpieczeństwo ze strony przemytników, Janet trafiła pod skrzydła fundacji La Strada, która pomaga ofiarom handlarzy ludźmi.

>>>Przeczytaj, co pisał DZIENNIK o polskim piekle Janet

Pieniądze płynęły do Ameryki

Reklama

Przełomowy dla Janet okazał się także ubiegły rok. Nigeryjka po raz pierwszy wreszcie odważyła się przyznać w prokuraturze, że została skrzywdzona. Nadal jednak obawia się wskazać swoich oprawców. Być może śledczy będą bliżej rozwiązania zagadki mafii handlującej żywym towarem, kiedy otrzymają pomoc, o którą poprosili Amerykanów. To zupełnie nowy ślad w tej sprawie. "Okazało się, że pieniądze za handel ludźmi wpływały na konto banku znajdującego sie na amerykańskim serwerze" - mówi prokurator Kępka.

Na informacje z zagranicy niezbędne polskim prokuratorom trzeba będzie czekać nawet kilka miesięcy. Kiedy potrzebne dokumenty i opinie dotrą do Lublina, śledztwo zostanie na nowo podjęte. Sama Janet - według zapewnień Ireny Dawid-Olczyk, jej byłej opiekunki z fundacji La Strada - czuje się dobrze. Jest coraz bardziej samodzielna i udało jej się znaleźć pracę. "Nie zdradzę miejsca ani charakteru tej pracy" - mówi Dawid-Olczyk. "Nie chcę demaskować Janet, tym bardziej że to praca wśród ludzi" - dodaje. Dziewczyna nie chce rozmawiać z dziennikarzami, a jej marzeniem jest zmiana nazwiska.