W kwietniu tego roku prezes spółki komunalnej Wodociągi i Kanalizacja w Opolu Ireneusz Jaki przekazał prezydentowi miasta Opole Arkadiuszowi Wiśniewskiemu informację o możliwych nieprawidłowościach przy organizacji przetargu na dostawy energii elektrycznej do WiK. Odpowiedzialnymi za to postępowanie mieli być wiceprezesi wskazani przez prezydenta Opola: Agnieszka M. i Sebastian P. (oboje mają zarzuty działania na szkodę spółki).

Reklama

"Przedstawiciele ratusza zaczęli wysuwać oskarżenia o mobbing"

Jak relacjonował wówczas Jaki, po poinformowaniu prezydenta o nieprawidłowościach, przedstawiciele ratusza zaczęli wysuwać oskarżenia o mobbing wobec pracowników i brak współpracy z Radą Nadzorczą WiK. Po pierwszej, nieudanej, próbie odwołania Jakiego, RN WiK zawiesiła go w obowiązkach prezesa. Ten odwołał się od decyzji sądu, który przyznał mu rację. Po kolejnych uchwałach WiK w sprawie zawieszenia Jakiego, podważanych przez sąd, w poniedziałek RN WiK głosami reprezentantów miasta Opola, przy wecie przedstawiciela Państwowego Funduszu Rozwoju, który posiada ponad 24 proc. udziałów w spółce i głosie wstrzymującym się udziałowca mniejszościowego, odwołała z zarządu Ireneusza Jakiego, Agnieszkę M. i Sebastiana P.

Jak uzasadniała to w komunikacie przewodnicząca RN WiK, "każda z tych osób została odwołana z innych powodów, ale zasadniczo odwołanie członków zarządu ma na celu uregulowanie i uspokojenie sytuacji w Spółce. Uchwała została podjęta większością głosów w głosowaniu tajnym. Pomimo tego, że uchwała została podjęta niejednogłośnie to jest podjęta skutecznie gdyż zgodnie z ustawą o gospodarce komunalnej kompetencja co do powoływania i odwoływania członków zarządu w spółkach komunalnych należy do Rady Nadzorczej".

Reklama

Innego zdania jest Ireneusz Jaki, który we wtorek zorganizował konferencję prasową wspólnie z byłym wiceprezesem WiK Mateuszem Filipowskim.

Od 26 maja mamy już w tej sprawie cztery wyroki. Wszystkie korzystne dla mnie, czy to w kwestiach zawieszenia, czy dotyczące zakazu publikacji na mój temat przez kontrolowaną przez ratusz redakcję "Czas na Opole", choć robi to nadal. Ta decyzja (o odwołaniu z zarządu) zostanie zaskarżona, tak jak pozostałe. Sądy w Polsce są niezależne i będę poddawał się tym wyrokom - powiedział Jaki.

Na pytanie, czy pomimo wczorajszej uchwały RN nadal uważa się za prezesa WiK, Ireneusz Jaki odpowiedział twierdząco. Jak jednak wyjaśnił, nie chce przychodzić do pracy, żeby nie zaogniać i tak trudnej sytuacji w spółce. Przypomniał, że w związku z kwotą 100 mln zł, jaką miasto otrzymało za udziały w spółce WiK od PFR, dokonano odpowiednich zapisów w umowie spółki. W umowie spółki (pkt 9, ust. 14) jest mowa, że odwołanie członków zarządu z pełnionej funkcji musi się odbyć za zgodą członka PFR wchodzącego w skład Rady Nadzorczej. Tej zgody wczoraj nie było. (...). Gdy PFR dojdzie do wniosku, że umowa została zerwana przez miasto, może okazać się, że dzisiaj stoimy przed, być może, kwestią żądania zwrotu stu milionów i odszkodowania w tej kwestii - powiedział Jaki.

Reklama

Działania miasta doprowadzą spółkę do finansowych strat?

W jego ocenie przedstawiciele ratusza odwołując kompetentnych członków zarządu spółki w chwili, gdy prowadzone są wielomilionowe inwestycje, a na rozstrzygnięcie sądowe czeka sprawa tzw. opłat za deszczówkę, część RN WiK reprezentująca miasto Opole prowadzi ryzykowne działania, które mogą narazić spółkę na wielomilionowe straty, za które zapłacą wszyscy odbiorcy WiK. Jaki poinformował, także o skierowaniu zawiadomienia o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa przez prezydenta Opola Arkadiusza Wiśniewskiego, który porównał w wywiadzie dla portalu 24opole.pl Ireneusza Jakiego do prezydenta Putina. Zapowiedział także wyciągnięcie konsekwencji prawnych wobec redakcji szkalujących go i naruszających jego dobra osobiste.

Na pytanie, jakie widzi wyjście z sytuacji, Ireneusz Jaki powiedział, że w konflikcie nie chodzi o jego interes osobisty, ale dobro spółki, którą z sukcesami kierował od 2014 roku. Do stołu zawsze można usiąść i rozmawiać. Do tej pory nie otrzymałem takiej propozycji. Kierunek obrany przez większościowego udziałowca nie służy interesom spółki i mieszkańców miasta - powiedział.

Odwołany prezes odniósł się do zarzutów

Odwołany wiceprezes WiK odniósł się do zarzutów mobbingu formułowanych pod adresem prezesa. Jak przypomniał, pojawiły się one nagle i dopiero po zgłoszeniu zastrzeżeń wobec wiceprezesów. Zdaniem Filipowskiego na zbadanie zasługuje informacja potwierdzona przez jednego z członków zarządu WiK o przyznaniu podwyżek siedmiu pracownikom WiK, którzy obciążają prezesa Jakiego.

Ponoć przez lata ten mobbing się odbywał, a nikt go nie widział. Zauważono go po informacji prezesa Ireneusza Jakiego o nieprawidłowościach w temacie zakupu energii elektrycznej. Efekt tego widzimy dziś, czyli zarzuty prokuratorskie dla dwóch byłych członków zarządu. Dopiero po tym zawiadomieniu wypłynęła sprawa rzekomego mobbingu. Przewija się te same 7 osób, które formułują zarzuty. Te 7 osób dostało znaczące podwyżki (1500-2000 zł miesięcznie). Te same osoby również zeznawały w PiP, w kancelarii, w komisjach. Kiedy ja pracowałem w spółce, żadnego mobbingu nie było. Rozmawialiśmy z pracownikami codziennie. Dziwi mnie to, że ktoś mówi, że mobbing trwał latami, a ujawniony został dopiero przy interwencji prezesa Jakiego - powiedział Filipowski.

autor: Marek Szczepanik