Jeszcze na początku stycznia demografowie szacowali, że w 2022 r. urodzi się 315 tys. dzieci, co i tak miało być po raz kolejny rekordowo niską liczbą. Wczoraj GUS pokazał dane, z których wynika, że jest jeszcze gorzej: urodziło się tylko 305 tys. maluchów. To aż o 50 tys. mniej niż w pandemicznym 2020 r. - Wynik zaskoczył mnie, wyszło, że dwa ostatnie miesiące ubiegłego roku były gorsze, niż szacowaliśmy - mówi prof. Piotr Szukalski, demograf z Uniwersytetu Łódzkiego.

Reklama

Prezes GUS, Dominik Rozkrut, mówił wprost: w tej sytuacji nie ma specjalnej różnicy, czy 5 tys., czy 10 tys. mniej - w 2022 r. zanotowano najmniej urodzeń w okresie powojennym, a najgorsze jest to, że to tendencja spadkowa, która utrzymuje się od lat. Profesor Szukalski zwraca uwagę, że niższa od spodziewanej liczba urodzeń w ostatnich dwóch miesiącach roku wskazuje na efekt wojny, która zaczęła się w lutym. - Większość dzieci w Polsce to dzieci chciane, których przyjście na świat jest efektem świadomych działań rodziców. Można się spodziewać, że pierwsze tygodnie konfliktu, obawy i niepewność, w jakim kierunku potoczy się sytuacja, powodowały, że wiele par odkładało takie decyzje - podkreśla Piotr Szukalski.

Jak wskazuje w rozmowie z DGP Dorota Szałtys, dyrektor departamentu badań demograficznych w GUS, wskaźnik dzietności oscyluje wokół 1,3. Od dawna nie gwarantuje nam zastępowalności pokoleń, ale ten próg jest kolejnym alarmującym wskaźnikiem dla sytuacji demograficznej. I nie widać nadziei na poprawę. Grupa kobiet mogących mieć dziecko maleje. Jednocześnie rośnie grupa osób po 65. roku życia.

Dzieci pozamałżeńskie na Ziemiach Odzyskanych

Sytuacji nie ratuje to, że zwiększa się odsetek par, dla których decyzja o posiadaniu dzieci nie jest związana z decyzją o małżeństwie. Dzieci mają przede wszystkim małżeństwa - stanowią one 41,8 proc. wszystkich rodzin. Para bez ślubu z dziećmi stanowi zaledwie 2,8 proc. rodzin. To niewiele, jednak widać pewną zmianę od ostatniego spisu powszechnego. Wtedy rodziny z dziećmi stanowiły niemal 50 proc., a liczba nieformalnych par, która zdecydowała się na dziecko, wynosiła 1,6 proc.

Najbardziej tradycyjny model jest widoczny na ziemiach wschodnich. W takich województwach jak lubuskie, podlaskie czy podkarpackie para z dzieckiem żyjąca na kocią łapę należy do rzadkości. Najczęściej takie zjawisko jest widoczne w województwach zachodniopomorskim, lubuskim czy warmińsko-mazurskim (tutaj liczba par żyjących nieformalnie i mających potomstwo oscyluje wokół 4 proc.).

Reklama

Dla porównania w Czechach, którym wskaźnik dzietności rośnie i należy do jednych z najwyższych w Europie, odsetek dzieci urodzonych poza związkami formalnymi jest bardzo wysoki. Ma to o tyle znaczenie, że w Polsce brak ślubu, który jest często odkładany z powodów finansowych, wstrzymuje decyzje dotyczące dzietności.

Dzieci w parach jednopłciowych?

Czy w spisie zostały uwzględnione pary jednopłciowe wychowujące dziecko? Jak informuje GUS, takie osoby mogły się znaleźć w grupie matek lub ojców samotnie wychowujących dziecko, ale już nie w grupie par żyjących bez ślubu z dzieckiem. Odsetek samotnych rodziców jest od lat podobny: w 2011 r. odsetek matek wychowujących samotnie dzieci wynosił 19,8 proc., 10 lat później - 18,8 proc. wszystkich rodzin. Przy ojcach z kolei ten odsetek nadal jest bardzo niski, choć wzrósł - z 3 proc. do niemal 4 proc.

Mapa samotności

Z danych spisu powszechnego z marca 2021 r., które również opublikowano wczoraj, wyłania się jeszcze jeden niepokojący obraz: zmniejsza się liczba rodzin i rośnie liczba osób mieszkających samotnie. I choć jeszcze daleko nam do Szwecji, w której ponad połowa społeczeństwa mieszka w pojedynkę, to w ciągu dekady wzrosła liczba jednoosobowych gospodarstw domowych. W miastach ich odsetek sięga już 27 proc. (ogółem 22,7 proc.). Podczas ostatniego spisu ten odsetek wynosił ok. 23 proc. (ogółem 20 proc.). Na wsi sytuacja nie zmienia się, taki stan odnotowano w ok. 14 proc. gospodarstw. Spada natomiast liczba gospodarstw, w których mieszkają cztery osoby i więcej.

Mimo wszystko taka zmiana struktury społecznej oznacza, że coraz większa jest grupa kobiet, które mieszkają w domu czy mieszkaniu, które dzieliły wcześniej z mężem, a dziś muszą utrzymać je z jednego świadczenia.

Jednak to, na co zwraca uwagę prezes GUS, to fakt, że nie tylko spada dzietność, ale rośnie też liczba zgonów. - Szacuje się, że na każde 10 tys. ludności w 2022 r. ubyło 37 osób, podczas gdy w 2021 r. było to 47 - przypominam, to była pandemia. Dla porównania: w ostatnim roku przed pandemią ubyło 7 osób - mówi Dominik Rozkrut. Współczynnik przyrostu naturalnego wyniósł minus 3,8 wobec minus 4,9 w poprzednim roku i 0,9 w 2019 r. I dodaje, że dramatycznie także spada liczba rodzin w społeczeństwie. W 2011 r. było ich o 7,4 proc. więcej, niż jest teraz. Teraz jest ich mniej aż o 814 tys., niż było dekadę temu. - To o 8 proc. mniej. To olbrzymia zmiana, można przypuszczać, że to efekt starzenia się i wzrostu nierodzinnych gospodarstw domowych - podkreśla prof. Szukalski.