Pierwotnie zakładano, że trzy jednostki ogniowe niemieckiego systemu Patriot, które od końca stycznia stacjonują w Polsce w okolicy Zamościa, wrócą do Niemiec w czerwcu, a te będące na Słowacji - pod koniec roku. I to potwierdził jeden z rzeczników niemieckiego resortu obrony rozmawiając z dziennikarzami Funke wczoraj wieczorem.
Ale dzisiaj ministerstwo obrony tym informacjom zaprzeczyło. - Oświadczenia dotyczące planów rozmieszczenia naszego systemu Patriot Polsce i na Słowacji odnosiły się do pierwotnych założeń. Systemy te są zgłoszone do Połączonej Grupy Zadaniowej NATO (VJTF). Decyzje są zatem podejmowane w ścisłej koordynacji z naczelnym dowódcą sił sojuszniczych w Europie (SACEUR) i zawsze wymagają odrębnej decyzji politycznej - poinformowali urzędnicy. Wiadomo, że dziś przedstawiciele sojuszników, m.in. Boris Pistorius, niemiecki minister obrony i Lloyd Austin, amerykański sekretarz obrony spotykają się w niemieckiej bazie Ramstein by rozmawiać o pomocy militarnej Ukrainie i temat niemieckiego systemu Patriot w Polsce także zostanie poruszony.
Warto pamiętać, że podobnej argumentacji używała w listopadzie była już ówczesna minister obrony Christine Lambrecht, gdy uzasadniała dlaczego Niemcy nie mogą przekazać systemu Patriot Ukrainie. Wówczas jej słowa szybko skontrował sekretarz generalny Sojuszu Północnoatlantyckiego Jens Stoltenberg, który stwierdził, że dostawy sprzętu Ukrainie to decyzje państw sojuszniczych. Dziś ministrem jest już Boris Pistorius, a system Patriot został dostarczony ukraińskim obrońcom.
Jednostki, którymi Niemcy operują nad Bugiem są jednak faktycznie wpięte w zintegrowany system sojuszniczy NATO Integrated Air and Missile Defence System (NATINAMDS) czyli sprzęt wystawiany zarówno przez armie sojusznicze (choćby właśnie niemiecki system Patriot w Polsce), ale też opierający się o wspólny sprzęt – zapewne głównie system samolotów bezzałogowych AGS, które stacjonują we włoskiej Sigonelli. Decyzje o ich użyciu podejmuje wspominany naczelny dowódca sił sojuszniczych.
Niemieckie Patrioty w Polsce. Wyjadą czy nie wyjadą?
Trudno oceniać czy z końcem czerwca niemiecki system zostanie odesłany za Odrę i według rozmowy dziennik.pl z jednym z urzędników niemieckiego resortu obrony, jest mało prawdopodobne by ta decyzja zapadła dziś.
"Za" odesłaniem przemawia to, że Niemcy jednostek ogniowych systemu Patriot mają zaledwie 12, z czego jedna niedawno została przekazana Ukrainie, trzy stacjonują w Polsce i najpewniej dwie na Słowacji. Biorąc pod uwagę, że część tego rodzaju sprzęt jest zazwyczaj serwisowana, okazuje się, że do obrony samych Niemiec zostało niewiele.
Argumentem za wycofaniem jest też to, że wokół lotniska w Rzeszowie Jasionce stacjonują amerykańskie wyrzutnie Patriot, tak więc jest to dodatkowe wsparcie obrony przeciwrakietowej w Polsce i nie jest tak, że zostaniemy bez sojuszniczego wsparcia.
"Przeciw", że sytuacja za naszą wschodnią granicą w ostatnich miesiącach się nie poprawiła. Choć w ostatnich tygodniach Rosjanie rzadziej niż jeszcze kilka miesięcy temu używają pocisków, to jednak wojna trwa i nic nie wskazuje by miała się szybko zakończyć. Ryzyko, że zabłąkany albo wręcz celowo skierowany pocisk wleci w przestrzeń powietrzną Rzeczpospolitej jest wciąż stosunkowo duże.
Wydaje się też, że politycznie taki ruch wywołałby krytykę i mógłby narazić wiarygodność sojuszniczą Berlina, która w obliczu początkowo ślimaczącego się wsparcia militarnego dla Ukrainy i tak już została nadszarpnięta.
W każdym razie, jak informują urzędnicy polskiego resortu obrony, "Komponent niemiecki systemu PATRIOT przebywa w Polsce na podstawie postanowienia Prezydenta RP z 12 stycznia 2023 r. W postanowieniu określono datę 30 sierpnia 2023 jako datę zakończenia pobytu niemieckiego komponentu na terytorium RP. Dalsze stacjonowanie niemieckiego kontyngentu na terenie RP będzie przedmiotem uzgodnień".
Patrioty w Wojsku Polskim
Można przypomnieć, że dokładnie osiem lat temu, 21 kwietnia 2015 r. ówczesny prezydent Bronisław Komorowski ogłosił, że "umowa o zakupie zestawów obrony powietrznej Patriot będzie negocjowana między rządami Polski i USA". I choć do jej zawarcia doszło trzy lata później, a w Polsce szkoli się dziś dopiero pierwsza bateria, a druga jest obecnie kompletowana, to pod koniec dekady powinniśmy dysponować jednym z najbardziej nowoczesnych systemów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej na świecie.
Będzie go tworzyć kilka warstw. System Patriot, który wchodzi w tzw. program Wisła, ma mieć docelowo 8 baterii. Jesteśmy w trakcie rozmów z Amerykanami, umowy na kolejne sześć można się spodziewać we wrześniu. Zasięg tego systemu to ok. 100 km. Niższą warstwę będzie tworzyć system Narew, który będzie operował pociskami Camm ER, a jego zasięg to ok 40 km. Za jeszcze niższą będzie odpowiadał głównie system Pilica Plus, który będzie wyposażony w armatę 23 mm, pociski przeciwlotnicze Piorun lub Grom, a także pociski Camm oraz system antydronowy, pozwalający niszczyć drony i w sposób kinetyczny, czyli strzelając z armaty i niekinetyczny, czyli blokując sygnał.