Historia opowiedziana nam przez 35-letniego Krzysztofa, właściciela małej firmy poligraficznej z Mazowsza, pokazuje, jak kryzys doprowadził do spirali zadłużenia. Mężczyzna cztery lata temu, kiedy firma rozwijała się w najlepsze, wziął kredyt hipoteczny na mieszkanie (170 tys. zł), zaciągnął też dwa kredyty konsumenckie w innych bankach: jeden na wakacje, drugi na remont mieszkania (łącznie 43 tys. zł). Gdy zaczął się kryzys, jego firma straciła połowę klientów.

”Okazało się, że nie jestem w stanie spłacać wszystkiego, bo nie miałbym za co żyć
. Nie wiem, co zrobię, kiedy nie będę miał więcej zleceń. Od trzech miesięcy zalegam z opłatami za kredyty konsumenckie” - mówi.

Reklama

Podobnie postępuje wielu Polaków, którzy wpadli w pętlę zadłużenia. ”Statystyczny Kowalski najpierw przestaje płacić za usługi ułatwiające lub uprzyjemniające życie, np. telefon komórkowy czy telewizję cyfrową. Potem nie płaci rat kredytów konsumenckich i zadłużenia na kartach, przestaje regulować rachunki za prąd, gaz czy wodę. Dopiero na końcu przestaje płacić raty kredytów wziętych na kupno mieszkania lub domu, w którym przeważnie mieszka” - mówi Iwona Słomska, rzeczniczka firmy windykacyjnej Kruk SA.

Dlatego właśnie w Krajowym Rejestrze Dłużników znalazły się głównie osoby, które w czasach prosperity wzięły drobne pożyczki lub skusiły się na karty kredytowe. ”Zachęciły ich korzystne oferty banków, które nie wymagały zabezpieczeń. Teraz okazało się, że mają problemy z ich spłatą” - mówi Andrzej Kulik, rzecznik prasowy Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.

Taka historia spotkała Honoratę, 24-letnią akwizytorkę z Warszawy. Ze swojej karty wyjęła 3 tys. zł. Miała nadzieję, że bez problemu spłaci jakoś dług. Jednak w pracy ubyło klientów, jej wynagrodzenie było coraz niższe. ”Udało mi się spłacić tylko część długu - 2 tys. zł, a miałam też z narzeczonym do spłacania kredyt konsumpcyjny na 17 tys. zł. Do tego doszły opłaty za mieszkanie i pieniądze potrzebne na życie. Popadliśmy w straszne długi” - mówi Honorata. Po 10 dniach od terminu, w którym powinna spłacić kartę, dostała pismo informujące, że jest w Krajowym Rejestrze Długów. ”Przyjechał do mnie prawnik z Wrocławia współpracujący z moim bankiem. Do mojego niespłaconego tysiąca dołożył kolejny, prawdopodobnie za fatygę, i założył sprawę w sądzie. Sytuacja była krytyczna. Na szczęście udało mi się pożyczyć trochę pieniędzy od znajomych, znalazłam też dwie dodatkowe prace - w knajpie i w biurze pewnej fundacji” - mówi. Jej problemy się jednak nie skończyły, sprawa nadal jest w sądzie.

Na rosnącej spirali zadłużenia zarabiają firmy pomagające w restrukturyzacji i spłacie kredytów. Mają coraz więcej klientów. ”Niedawno trafiła do mnie para emerytów, którzy zadłużyli się na 200 tys. zł, a ich łączne emerytury nie przekraczały 2 tys.” - mówi Kamil Basaj z Grupy Connect-Antywindykacja pomagającej spłacać długi.

Kłopoty Polaków przekładają się również na duże zyski firm windykacyjnych. ”Można zaryzykować stwierdzenie, że będzie to rekordowy rok w branży zarządzania wierzytelnościami” - mówi Iwona Słomska z KRUK SA. Rok do roku, w pierwszym kwartale liczba zleceń w jej firmie wzrosła dwukrotnie. To ponad 70 proc. więcej, niż zakładali szefowie.

Banki nie chcą oficjalnie komentować sytuacji. ”Widzimy, że zaczynają się poważne problemy. Coraz częściej nasi klienci odraczają płatności, najpierw o miesiąc, potem o kilka” - przyznaje jeden z menedżerów banku specjalizującego się w kredytach konsumenckich. Nie chce jednak podać swoich danych i nazwy banku.