Robert, bohater filmu Laetitii Colombani, który właśnie wszedł na ekrany kin, z tytułowej "miłości do gwiazd" zrobi wiele. Dzięki pracy sprzątacza w biurze agenta filmowego może wkręcić się na uroczystą premierę filmu czy odwołać dobrze rokującej aktorce udział w castingu do marnej produkcji. W międzyczasie zaś robi to, co każdy oddany fan robić powinien: koczuje przed bramą willi swojej ulubionej aktorki, a gdy jeden z dziennikarzy pisze o niej niepochlebnie, niszczy mu samochód. Tyle filmowej fikcji, ale wielu prawdziwych psychofanów to świetny temat na film. I to niekoniecznie komedię obyczajową z romansem w tle. Prędzej thriller czy horror, nie zawsze z happy endem.
David Harvey, autor książki "Obsession: Celebrities and Their Stalkers" nie ma wątpliwości, że coraz aktywniejsi psychofani to znak czasów. "Na dobre stali się zjawiskiem masowym wraz z nadejściem ery cyfrowej. Telefony komórkowe robiące wysokiej jakości zdjęcia, portale społecznościowe, serwisy internetowe poświęcone celebrytom, wszystko to sprawia, że idol nie należy do obcego, lepszego świata, ale praktycznie cały czas jest na wyciągnięcie ręki" - mówi Harvey w rozmowie z DZIENNIKIEM. Większość psychofanów uporczywie nęka swoich wybrańców wizytami w domu, telefonami, smsami, listami. Rzadziej są to wyrazy uwielbienia, częściej pogróżki. Przeważnie zresztą te pierwsze płynnie przechodzą w te drugie. "Psychofani czują się częścią życia celebrytów i są zazdrośni o każdy właściwie jego aspekt. Ich obsesje wynikają ze ślepej wiary w to, że ich relacja z gwiazdą jest absolutnie realna" - przekonuje amerykański psychiatra, profesor Robert T.M. Philips.
Jak na dowody chorego uwielbienia reagują gwiazdy? Nie najlepiej. "Choć w ich życie wpisuje się swoisty kult voyeryzmu, w żaden sposób nie daje on przyzwolenia do nękania" - podkreśla profesor Phillips. Zwłaszcza że przybiera ono czasem wyjątkowo uciążliwe i bolesne formy. 39-letnia dziś Amerykanka Dawnette Knight przez lata przekonana była, że Michael Douglas jest jej pisany, a na drodze do ich szczęścia stoi jedynie żona aktora Catherine Zeta-Jones. Aktorka przypłaciła tę "miłość" załamaniem nerwowym, po tym jak dostawała od wielbicielki męża zaproszenia na swój własny pogrzeb albo listy z groźbami, że Dawnette poćwiartuje ją i da do zjedzenia psom. Gdy rodzina Douglasów wytoczyła psychofance proces, ta podczas pierwszej rozprawy postanowiła ujawnić światu, że ojcem dziecka Catherine Zety-Jones jest George Clooney. Obecnie żądna krwi fanka odsiaduje trzyletni wyrok.
Jednak nie zawsze udaje się zapobiec tragedii, jak w przypadku młodej aktorki Rebeki Schaeffer zastrzelonej przez fanatycznego wielbiciela. Czasem gwiazdy nieszczęścia uniknąć w ostatniej chwili - Stevenowi Spielbergowi w 1998 r. cudem udało się obezwładnić fana, który wtargnął do rezydencji reżysera, by go zabić. Mężczyzna wylądował w więzieniu z 25-letnim wyrokiem. Ale amerykańskie prawo surowe jest także dla tych, którzy nękają swoich idoli w sposób mniej dramatyczny (na przykład koczujących pod domem czy szkołą dziecka) - takie osoby dostają sądowy zakaz zbliżania się do gwiazdy. W Polsce wciąż jeszcze policja interweniować może dopiero, jak coś się stanie. Ale choć u nas działalność psychofanów jest sporadyczna - jak smsy z pogróżkami przychodzące do Zbigniewa Hołdysa, lub bardziej łagodne oddana fanka Michała Żebrowskiego, która nie opuszcza żadnego występu aktora i regularnie mu się oświadcza - to zdarzył się przypadek tragiczny. Prawie trzynaście lat temu Miss Polski z 1991 r., Agnieszka Kotlarska, została brutalnie zadźgana nożem przed swoim domem na oczach męża i 2,5-rocznej córki.
Jakkolwiek cynicznie by to nie zabrzmiało, jeszcze niedawno, psychofan zauważany był dopiero wtedy, gdy zabił swojego idola. W sporządzonym przed kilku laty przez kanał Discovery rankingu pychofanów w pierwszej piątce znalazło się czterech zabójców, w tym jeden niedoszły (z miłości do Judie Foster chciał zabić prezydenta Reagana). Na szczycie listy pojawił się Mark Chapman, morderca Johna Lennona. "Ale morderstwa gwiazd przez ich fanów są mimo wszystko stosunkowo rzadkie" - przekonuje David Harvey. Dziś prześladowcy gwiazd sami stają się gwiazdami, czasem nawet funkcjonując w powszechnej świadomości w oderwaniu od celebryty, za którym szaleją.
Od kilku miesięcy bohaterką prasy plotkarskiej po obu stronach oceanu jest Nadya Suleman. Ta 33-letnia bezrobotna samotna matka od lat ma obsesję na punkcie Angeliny Jolie. Choć oficjalnie temu zaprzecza, poddała się licznym operacjom plastycznym by wyglądać jak słynna amerykańska aktorka. Podobnie jak jej idolka, Nadya Suleman ma hopla na punkcie dzieci. Dzięki zabiegowi in vitro zaszła w ciążę i od prawie pięciu miesięcy jest mamą ośmioraczków (wcześniej urodziła jeszcze szóstkę dzieci). A teraz marzy jej się kariera w telewizji - polega przy tym na radach specjalistów od PR, którzy decydują między innymi, w których programach telewizyjnych pojawi się ich szefowa (gościła na przykład u Ophrah Winfrey). Przynajmniej dopóki nie dostanie własnego, chce bowiem zaistnieć na szklanym ekranie jako ekspert od wychowania dzieci. Obecnie rozmowa z nią to dla dziennikarza wydatek około 2 milionów dolarów, ale od niedawna jest też opcja kryzysowa, w ramach której za jedyne trzy tysiące wywiadów udziela matka sobowtórki. Dla niektórych te stawki nie są zaporowe, bo Nadya jest często pojawia się na okładkach pism. Na razie plotkarskich, ale jej przypadek zaczyna interesować psychologów, socjologów i innych obserwatorów życia publicznego.
Przeciętny amerykański odbiorca popkultury jest w stanie wymienić jednym tchem kilku-kilkunastu innych psychofanów-celebrytów, którzy regularnie goszczą na łamach plotkarskich magazynów czy w popularnych talk shows. Przynajmniej trzech ma Britney Spears. Wśród nich palmę pierwszeństwa dzierży niewątpliwie 21-letni Chris Crocker. O skali jego popularności może świadczyć chociażby oglądalność kultowego już w Internecie klipu, który nagrał "w obronie" swej idolki. Filmik, na którym Crocker spazmatycznie szlocha, błagając, by zostawić Britney obejrzało już ponad 20 milionów ludzi, dzięki czemu klip znajduje się permanentnie na liście przebojów YouTube. A biogram
Crockera w Wikipedii zaczyna się od słów "internetowy celebryta".
Ilu z nas ma zadatki na takich psychofanów? Jeśli wierzyć zajmującemu się tą tematyką profesorowi Jamesowi Houranowi z Uniwersytetu w Illinois na "syndrom uwielbienia gwiazd" (to oficjalny termin psychologiczny) cierpi nawet co trzeci Amerykanin. Ale w większości wypadków objawami jest uzależnienie od czytania kolorowych pism czy śledzenie plotek z życia ulubionej gwiazdy. Dzięki Paulowi E. Mullenowi, którego pracę na ten temat opublikował we wrześniu ubiegłego roku "New Scientist" wiemy natomiast, kim są typowi psychofani.
Australijski naukowiec przeanalizował ponad 250 przypadków osób (z wyodrębnionych 5 tysięcy na przestrzeni 15 lat), które za pomocą uporczywych listów czy w kontaktach bardziej bezpośrednich nękały członków brytyjskiej rodziny królewskiej. Około 80 proc. z nich to ludzie cierpiący na rozmaite choroby psychiczne (najczęściej schizofrenię) czy halucynacje. W przeciwieństwie do osób prześladujących zwykłych ludzi, do których w większości zaliczają się ofiary nieszczęśliwej miłości, psychofani należą do grupy nazywanej przez psychologów "szukającymi intymności". "Takie osoby stają na głowie, by nawiązać z ofiarą jak najbliższą relację, bo - zwłaszcza gdy cierpią na erotomanię - są przekonane, że ofiara odwzajemnia ich miłość" - mówi Rosemary Purcell z Uniwersytetu w Melbourne, która współpracowała z Mullenem.
David Harvey przestrzega natomiast, że u sporej części takich osób uwielbienie dla idola pojawia się ni stąd ni zowąd. Jak w przypadku zakochanej w Michaelu Douglasie Dawnette Knight, której koledzy z pracy nie mogli uwierzyć, czym po godzinach zajmowała się pracownica działu marketingu. - Fanatyczni fani po prostu któregoś dnia zaczynają być przekonani, że gwiazda, którą w obecnych czasach mogą za pomocą różnych technologii "legalnie śledzić" praktycznie przez 24 godziny na dobę, odwzajemnia zainteresowanie i za pomocą zakamuflowanych komunikatów zaczyna mówić specjalnie do nich.
Dlatego gdy któregoś dnia na dźwięk piosenki zespołu Feel "Chodź tu do mnie", poderwiesz się i poczujesz podejrzanie swobodnie, zacznij się bać. A wtedy na wszelki wypadek jak najszybciej skontaktuj się z lekarzem lub farmaceutą.