Jak twierdzi TVN 24, mechanizm był prosty. Mapy trzeba było wymienić, więc wojsko ogłaszało przetargi na sporządzenie nowych. Wygrywały je "zaprzyjaźnione" cywilne firmy. W ich kierownictwie zasiadali znajomi bądź krewni wojskowych decydujących o zwycięstwie w przetargu.

Reklama

Ale firmy nie tworzyły map same. Zlecały to ludziom z doświadczeniem, czyli... wojskowym. Tak pieniądze krążyły po całym układzie. Jak twierdzi TVN 24, najwięcej pieniędzy pozostawiał sobie wojskowy, który zlecał sporządzenie map.

>>>Zawieszeni za korupcję, a dostają pensje

Część pieniędzy trafiało do rodziny, a drobne sumy dostawali szeregowcy, którzy - w czasie pracy w wojsku - przygotowywali mapy. Wojsko na tym całym procederze mogło stracić nawet 54 miliony złotych.

Oskarżono już 17 osób, cywilów i wojskowych, także ze Sztabu Generalnego. Trzynaście z nich, w tym pięciu wysokich oficerów dobrowolnie poddało sie karze. W ich sprawach zapadły wyroki nawet do sześciu lat więzienia.

Akt oskarżenia pozostałych czterech osób trafił tymczasem do Wojskowego Sądu Okręgowego w Poznaniu. Rzecznik MON Robert Rochowicz podkreślił, że postępowanie dotyczy lat 1998-2003. Jak dodał, żaden z podejrzanych nie służy już w armii, a ostatni wojskowy odszedł z niej w 2006 roku.

W przypadku tej czwórki chodzi o 400 tysięcy złotych, które mógł zarobić zastępca dowódcy toruńskiej jednostki wojskowej. Miał je uzyskać, bo pozwolił cywilnej firmie topograficznej tworzyć mapy z użyciem wojskowego sprzętu i żołnierzy-topografów. Poza byłym wojskowym oskarżonych jest trzech cywilów.