Poniedziałek, godz. 6 rano. Funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego pukają do drzwi rezydencji Lwa Rywina w podwarszawskim Konstancinie. Producent, jak później powie jego adwokat, jest tym kompletnie zaskoczony. Nie stawia oporu. Po chwili w asyście CBA rusza do łódzkiej prokuratury apelacyjnej. Tam koło południa usłyszy po raz kolejny w swoim życiu zarzuty natury korupcyjnej.

Reklama

>>>Lew Rywin zatrzymany przez CBA

"Nie wiedziałem o zatrzymaniu ojca, wsiadam w samolot i wracam do kraju" - mówił wczoraj DZIENNIKOWI tuż przed godz. 15 syn słynnego producenta filmowego Marcin Rywin. "Ta sprawa była dokładnie badana przez prokuraturę kilka lat. To zaskakujące, że teraz ktoś sobie o tym przypomniał" - dodał. Niecałe dwie godziny później funkcjonariusze CBA zatrzymują również jego. "Tak, zatrzymaliśmy Marcina R. tuż po przylocie do Polski" - potwierdziła DZIENNIKOWI Bogumiła Tarkowska, wiceszefowa łódzkiej prokuratury apelacyjnej.

W latach 2005 - 2006 obrońcy Rywina walczyli o przedterminowe zwolnienie z więzienia producenta filmowego skazanego w 2004 r. za próbę wyłudzenia łapówki od Agory. Nie chcieli się na to zgodzić sędziowie. W połowie 2005 r., jeszcze zanim Rywin trafił za kratki, sąd skierował go na specjalistyczne badania, które miały rozstrzygnąć, czy stan zdrowia pozwala mu odsiadywać wyrok. Rywin na badania się nie stawił, przedstawiając własne zwolnienie lekarskie. Sąd go nie uznał, ale to właśnie ten dokument zdaniem śledczych mógł być sfałszowany. Rywin miał go kupić, a pośrednikiem w tej transakcji miał być jego syn.

Reklama

Rywin ostatecznie wyszedł z więzienia w połowie listopada 2006 r. ze względu na nadciśnienie i dobre zachowanie w więzieniu.

Poza rodziną Rywinów wśród dziesięciu zatrzymanych jest też m.in. znany warszawski adwokat Andrzej P. Ten mecenas już pięć lat temu odpowiadał przed sądem za załatwienie gangsterowi z Wyszkowa fałszywego zaświadczenia lekarskiego. I właśnie takim procederem zajmowali się prawnicy, którym łódzcy prokuratorzy przedstawili wczoraj zarzuty. Zatrzymani zostali także ich mocodawcy, którzy potrzebowali fałszywej lekarskiej dokumentacji, by uniknąć więzienia.

Śledztwo w tej sprawie zaczęło się ponad dwa lata temu. Wtedy na współpracę z policją, a później z CBA i prokuraturą poszedł Konrad T. Zdecydował się na to, gdy w trakcie przeszukania jego mieszkania znaleziono dokumenty dotyczące stanu zdrowia Rywina. Pochodziły z kliniki Stocer w Konstancinie. Konrad T. opowiedział śledczym, że dla znajomych przestępców załatwiał sfałszowaną dokumentację medyczną, by mogli wyjść wcześniej z więzienia lub uniknąć aresztu. Pieniądze wręczali mu prawnicy reprezentujący przestępców, a Konrad T. opłacał „odpowiednich lekarzy z Konstancina”. Teraz okazuje się, że pieniądze, które przekazywał mu Marcin Rywin, trafiały ostatecznie do lekarzy ze Stoceru. Te informacje DZIENNIKA potwierdza prokurator Tarkowska. "Mogę powiedzieć, że wcześniej przedstawiliśmy zarzuty lekarzom także z Konstancina" - powiedziała wiceszefowa łódzkiej prokuratury apelacyjnej.

Reklama

>>> Rywin zatrzymany przez świadka koronnego

Ten sam świadek dwa lata temu ujawnił nazwiska czworga znanych warszawskich mecenasów. W imieniu swoich klientów zamawiali u Konrada T. zwolnienia lekarskie lub dokumenty świadczące o nieistniejących chorobach. Konrad T. opowiedział śledczym, że spotykał się także z synem Lwa Rywina. "Z Marcinem uzgadnialiśmy, jakie zaświadczenia są potrzebne, by załatwić jego ojcu przedterminowe wyjście na wolność" - opowiedział śledczym świadek. Jak ustalił DZIENNIK, Konrad T. na potrzeby tego śledztwa uzyskał status świadka koronnego.

Dziś prokuratura zapewnia, że zatrzymanie Rywina nie ma nic wspólnego z aferą medialną sprzed 5 lat. Politycy lewicy obawiają się jednak, że nagłośnione zatrzymanie Rywina, nawet w innej sprawie, dwa tygodnie przed wyborami, nie pomoże im. "Ludzie znów usłyszą „Rywin” i przypomną im się czasy komisji śledczej, gdy SLD był przedstawiany w jak najgorszym świetle. Nie wiem, czy to tylko przypadek i zbieg okoliczności. Prokuratura mogła poczekać jeszcze dwa tygodnie" - mówi nam jeden z prominentnych polityków SLD.