Szpital to Centrum Rehabilitacji Stocer. Wiadomo już, że lipne zaświadczenie wystawiał Rywinowi zastępca ordynatora kliniki neuroortopedii 43-letni Krzysztof J. Choć dostał zarzuty, nie został aresztowany. Poszedł na współpracę.
>>> Poznaj kulisy afery Lwa Rywina
W poważnych kłopotach był już od kwietnia 2007 roku. Wtedy Krzysztof J. i jego ówczesny szef Paweł Baranowski zostali zatrzymani przez CBA pod zarzutami korupcyjnymi. Funkcjonariusze u Baranowskiego znaleźli w sejfach i kopertach schowanych w szafkach 100 tys. zł. Zabezpieczyli jego osobisty komputer, dokumentację medyczną i terenowego nissana.
Prokuratura postawiła obu lekarzom zarzuty korupcyjne. Została nawet uruchomiona infolinia dla osób mogących wnieść coś do sprawy. Krzysztof J. został wówczas tymczasowo aresztowany, zakazano mu powrotu do szpitala.
"On wziął wszystko na siebie" - opowiadają nam pracownicy Stocera. Jak to możliwe? "Krzysztof J. jest osobą, która dla pieniędzy zrobi wszystko. Kasę inwestował w nieruchomości, chwalił się tym" - tłumaczą nam jego koledzy. Baranowski z kolei dość szybko oczyścił się z zarzutów i wrócił do kliniki. Ale został zawieszony jako dyrektor.
Wczoraj do tej historii została dopisana nowa puenta. Paweł Baranowski - przypomnijmy: od 2007 roku, czyli od czasu zatrzymania przez CBA, zawieszony z funkcji dyrektora (choć dalej operował) - został przywrócony na stanowisko przez marszałka mazowieckiego Adama Struzika z PSL. "Gdzie Struzik, tam i Baranowski" - mówią ludzie w Konstancinie.
>>> Zatrzymanie Rywina to dopiero początek
Baranowski jest bowiem nie tylko genialnym chirurgiem, ale także członkiem PSL. Z ramienia tej partii kandydował m.in. do Rady Warszawy, sejmiku województwa mazowieckiego, a w 2005 i 2007 r do Sejmu.
O Baranowskim głośno było już w 2002 r. przy okazji zatrzymania oskarżanego o oszustwa "króla żelatyny" Kazimierza Grabka. Baranowski osobiście podpisał się pod zwolnieniem, dzięki któremu Grabek kilka godzin po tym, jak sąd wydał nakaz jego aresztowania, zamiast do więzienia trafił do szpitala. I to na nowiutki oddział dla sparaliżowanych, choć nie był obłożnie chory. "Zgłosił się na izbę przyjęć, skarżąc się na bóle. Lekarz dyżurny zorientował się, kto to i zadzwonił do mnie. Dyrektor szpitala pozostawił mi podjęcie decyzji. Zbadałem pacjenta. Postanowiłem przyjąć go na oddział" - wyjaśniał wtedy Baranowski. Grabek w szpitalu chodził na zabiegi, pływał w basenie.
Baranowski także wcześniej wystawił mu kilka zaświadczeń lekarskich dla sądu, z których wynikało, że Grabek będzie wkrótce operowany, bo ma uszkodzony kręgosłup, i bez operacji grozi mu porażenie układu nerwowego. Skutecznie opóźniło to proces. Żadnego zabiegu jednak nie było. "Operacja Grabka jako mniej pilna wypadła z grafiku" - tłumaczył wtedy ordynator Baranowski.
To jednak nie przeszkodziło dr. Baranowskiemu w karierze - niecałe dwa lata później był już dyrektorem Stocera. Ordynatorem neuroortopedii została jego trzecia żona, wcześniej adiunkt - Alicja Baranowska.
>>> Rywin za kratkami. Razem z synem
"Wtedy na dobre zaczęło się tam kręcić różne szemrane towarzystwo" - twierdzi nasz informator. Jak mafiosi trafiali do szpitala? Nasz informator mówi, że dla lekarza to dziecinnie proste. I sugeruje, że tak samo odbyło się w przypadku Rywina.
Kiedy potrzeba, zakłada się historię choroby. Co jakiś czas pacjent przychodzi, wpisuje się, że nie może chodzić, ani siedzieć i w końcu kwalifikuje się go na zabieg. W przypadku starszego mężczyzny z nadwagą, jakim jest Rywin, jest pewne, że ma dyskopatię i się zakwalifikuje. A że w szpitalu więziennym specjalistycznych zabiegów nie robią, trafia do Stocera na fikcyjną operację.