39-letni Konrad T. to obecnie najsławniejszy świadek koronny. Zanim zaczął współpracować z prokuraturą, przedstawiał się jako "asystent" trzech warszawskich adwokatów: Andrzeja B., Roberta D. i Andrzeja P. Wszyscy siedzą dziś w areszcie. "Dorywczo współpracuję m.in. z kancelarią mecenasa Roberta D., zarabiam około 1000 zł miesięcznie, pomagam w dostarczaniu dokumentów" - zeznawał T. w 2003 roku w prokuraturze. I rzeczywiście, dostarczał adwokatom dokumenty. Ale ze zmyślonymi chorobami przestępców, którzy byli klientami prawników.

Reklama

>>> Właśnie tak Rywin wykpił się od więzienia

Konrad T. pośredniczył między adwokatami a lekarzami. Przekazywał łapówki za fabrykowanie kompletnych historii chorób dla przestępców. W tym dla Lwa Rywina, który potrzebował zaświadczeń lekarskich, by uniknąć więzienia za korupcyjną propozycję złożoną Agorze, wydawcy "Gazety Wyborczej". Konrad T. poznał syna producenta, to on w imieniu ojca miał załatwiać lewe zwolnienia.

Konradem T. śledczy zaczęli się interesować już pod koniec lat 90. "Zawód wykonywany: Rolnik. Majątek: 30-hektarowe gospodarstwo rolne w Myśliborzu (okolice Gorzowa Wielkopolskiego) odziedziczone po ojcu oraz skoda octavia z 2001 roku" - notowali prokuratorzy, którzy prowadzili sprawy przeciwko niemu. Ale w rzeczywistości T. okazał się skutecznym przestępcą "w białym kołnierzyku" i jednocześnie pracował na dwa fronty, donosząc policji. "To prawdziwy miglanc, który wiedział, jak się wkręcić w <warszawkę>" - mówi DZIENNIKOWI oficer Centralnego Biura Śledczego. Konrad T. przez wiele lat był jego informatorem.

W drugiej połowie lat 90. dwudziestokilkuletni T. z żoną Sylwią, prawniczką, otworzył w Warszawie spółkę "Gestoria". Obsługiwali ubezpieczenia VIII oddziału PZU w Warszawie. W 1997 roku PZU zawiadomiło prokuraturę. Małżeństwo T. ukradło 400 tys. zł z ubezpieczeń komunikacyjnych klientów PZU. W 2000 roku prokurator wystąpił do sądu o jego aresztowanie. Konrad T. twierdzi, że nie może trafić do aresztu. Dlaczego? Bo od prawie 10 lat leczy się w warszawskim Instytucie Psychiatrii i Neurologii przy ul. Sobieskiego. Skarży się na utratę przytomności, nudności i objawy "jak przy padaczce". Prokurator kieruje go na dodatkowe badania. Biegli lekarze stwierdzają, że T. może iść do aresztu. Pogrążają go dodatkowo zeznania policjantów, którzy go zatrzymywali. "W nocy podczas zatrzymania zachowywał się spokojnie, jednakże spowodował kontrolowany wypadek oraz wkładał sobie palce do gardła, by spowodować wymioty" - zeznali funkcjonariusze. "Po prostu uderzał głową o ścianę, by potem uskarżać się na silny ból głowy" - opowiada jeden ze śledczych.

>>> Oto kulisy afery, która pogrążyła Rywina

Konrad T. nie przebierał w środkach. Po ponad dwóch latach od tych wydarzeń do Prokuratury Krajowej trafiło zawiadomienie przeciwko prokuratorowi. W imieniu małżeństwa T. złożył je ich znajomy mecenas Andrzej B. - prokurator miał dopuścić się korupcyjnej propozycji i zażądać 200 tys. złotych za umorzenie śledztwa.

Reklama

W 2002 roku śledztwo w sprawie korupcji oskarżyciela wszczęła prokuratura w Ostrołęce. I po trzech latach śledczym udało się zdobyć dowody, że małżeństwo T. i mecenas B. zmyślili całą historię. Prawnik przyznał się do oszustwa i pogrążył Konrada T. "Zerwałem z nimi kontakt dwa, trzy lata temu. Rozstaliśmy się w dużej niezgodzie, między nami były konflikty finansowe" - wyjaśnił prokuratorom prawnik.

To było kluczowe wydarzenie. Konrad T. zaczął myśleć o zemście. Niecały rok później zgłosił się do CBŚ, a później także do CBA. Obciążył swojego byłego adwokata. Opowiadał, że na zlecenie B. korumpował lekarzy. Na początku 2009 roku został świadkiem koronnym. "Wyraźnie chciał się zemścić. Wsypał wszystkich adwokatów, z którymi współpracował" - mówi jeden z prokuratorów.

Czy Konrad T. jest wiarygodnym świadkiem koronnym? Bogumiła Tarkowska, wiceszefowa Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi twierdzi, że opowiedział im wszystko na temat motywu fałszywego zawiadomienia o korupcji prokuratora.

>>> Zatrzymanie Rywina to dopiero początek

"Im bardziej ciemnym typem jest świadek koronny, tym lepiej. Bo ma większą wiedzę o przestępstwach, które ujawnia. Jednak w przeciwieństwie do normalnych świadków, każde jego zeznania trzeba potwierdzić niezależnymi dowodami" - tłumaczy Kazimierz Olejnik, były zastępca prokuratora generalnego.