Warszawski sąd uznał, że Rywin może wyjść z aresztu za kaucją w wysokości pół miliona złotych.

Przez kilka godzin przed aresztem na Rywina czekał m.in. jego adwokat Jacek Pietrzak. Gdy producent w asyście własnej ochrony odjechał spod aresztu Pietrzak powiedział dziennikarzom, że od kilku miesięcy czekał na decyzję o zwolnieniu Lwa Rywina.

Reklama

"Ten areszt z pewnością był zbyt długi. Z ogromnym zadowoleniem przyjęliśmy decyzję sądu. Była ona oczekiwana przez nas od kilku miesięcy. Sąd wydając to orzeczenie nie tylko orzekał o zmianie polegającej na przyjęciu poręczenia majątkowego, ale również o zakazie opuszczania kraju" - powiedział Pietrzak.

Podkreślił, że pobyt w areszcie źle wpłynął na zdrowie Lwa Rywina.

"Stan jego zdrowia systematycznie pogarszał się. Przez te wiele miesięcy mój klient znajdował się w bardzo złym stanie psychicznym. Przeszedł też zawał serca, co zostało potwierdzone przez lekarza konsultującego go w październiku tego roku. Od tamtego czasu nie podjęto żadnych stanowczych kroków związanych z właściwym leczeniem i wyjaśnieniem, w jakim okresie do tego zawału doszło" - powiedział Pietrzak.

Reklama

Dodał, że po wyjściu z aresztu jego klient będzie miał godne warunki do leczenia, ale stan jego zdrowia nie będzie miał znaczącego wpływu na przebieg dalszego śledztwa. Pietrzak podkreślił, że Lew Rywin nie przyznaje się do winy.

Razem z Rywinem z aresztu wyszedł m.in. adwokat Andrzej P., za którego zwolnienie sąd wyznaczył kaucję w wysokości 200 tys. zł. W sumie wystawiono nakaz zwolnienia z aresztu sześciu podejrzanych.

Reklama

W czwartek Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia rozpoznawał wnioski prokuratury apelacyjnej w Łodzi o przedłużenie aresztu m.in. Lwu Rywinowi, jego synowi Marcinowi, oraz dwóm adwokatom Andrzejowi P i Robertowi D. Wyznaczył pół miliona złotych kaucji za zwolnienie z aresztu Lwa Rywina i po 200 tys. za zwolnienie obu adwokatów. Sąd nie przedłużył także aresztu dla syna producenta Marcina Rywina, nie wyznaczając innych środków.

"Podejrzani przebywają w areszcie od pół roku. Przez ten czas prokuratura wykonała zasadniczą część czynności dowodowych. Te, które zamierza przeprowadzić, mają drugorzędne znaczenie" - argumentował wówczas sędzia Mariusz Stelmaszczyk. Sąd przyznał, że Lew Rywin - jako osoba już wcześniej karana, a obecnie zagrożona karą do 10 lat więzienia, potencjalnie może próbować wpływać na bieg śledztwa, ale jeśli by stwierdzono takie próby, utraci 500 tys. zł i wróci za kraty. Wobec Marcina Rywina sąd uznał, że nie ma w ogóle potrzeby stosowania aresztu ani innych środków, gdyż ten podejrzany chciał pomóc ojcu, który był "ciężko chory" i miał iść do więzienia.

>>>Czytaj dalej>>>



Decyzja sądu jest nieprawomocna i prokuratura zapowiedziała odwołanie się od niej do stołecznego Sądu Okręgowego. Początkowo pojawiły się informacje, że podejrzani - po wpłaceniu kaucji - będą mogli opuścić areszt dopiero 25 listopada, czyli wtedy gdy kończył się dotychczasowy okres ich aresztowania. Ostatecznie kaucję wpłacono w piątek i sąd tego samego dnia wydał nakaz ich natychmiastowego zwolnienia. Natomiast Marcin Rywin będzie mógł wyjść z aresztu - według informacji uzyskanych przez Polską Agencję Prasową - dopiero 25 listopada.

Według prokuratury poręczenia majątkowe nie są wystarczającymi środkami do zabezpieczenia postępowania. "Będziemy starali się takie stanowisko przeforsować przed sądem odwoławczym" - powiedział Szubert. Prokuratura zamierza skierować zażalenia w najbliższy poniedziałek. Według rzecznika prokuratury, sąd wydając w piątek nakazy zwolnienia nie zastosował wobec podejrzanych innych środków zapobiegawczych tj. zakazu opuszczania kraju.

"W związku z tym musieliśmy zabezpieczyć paszporty należące do podejrzanych po to, żeby uniemożliwić wydanie ich w przypadku zwolnienia z aresztu i pozostawić sobie furtkę zastosowania przez prokuratora zakazu opuszczania kraju" - dodał rzecznik.

Przyznał, że jest zaskoczony faktem tak szybkiego zwolnienia podejrzanych, choć - jak zaznaczył - w kodeksie postępowania karnego nie ma przepisów, które odnosiłyby się do tego jak należy podchodzić do wcześniejszej decyzji o oznaczeniu tymczasowego aresztowania, które w tym przypadku trwało do 25 listopada.

"W dalszym ciągu podtrzymuję stanowisko, że ta decyzja nie została zmieniona czy uchylona. I stąd pewne zaskoczenie, że te zwolnienia nastąpiły tak szybko" - wyjaśnił prok. Szubert.

Według informacji Polskiej Agencji Prasowej śledczy chcieli złożyć wniosek o wstrzymanie wykonania decyzji sądu do czasu rozpoznania zażaleń. Zamierzają zrobić to w przypadku kolejnych sześciu osób, które mogą w tej sprawie opuścić areszt za kaucją.

Prowadzone przez PA w Łodzi śledztwo dotyczy korupcji, płatnej protekcji i fałszowania dokumentacji medycznej, na podstawie której sądy decydowały o odraczaniu wykonania kar lub nieosadzania w aresztach osób podejrzanych o popełnienie przestępstw - także gangsterów. Osoby zamieszane w ten proceder, powołując się na wpływy w instytucjach wymiaru sprawiedliwości i zakładach opieki zdrowotnej - zdaniem śledczych - obiecały osobom, które miały np. trafić do więzienia, pomoc w odroczeniu wykonania kary. W tym celu korumpowano lekarzy, którzy za łapówki tworzyli fikcyjne dokumentacje medyczne czy fałszywe opinie lekarskie.

Lew Rywin i jego syn Marcin są podejrzani o organizowanie fałszywych dokumentów o stanie zdrowia, które miały uniemożliwić odbycie producentowi kary 2,5 lat więzienia za pomoc w płatnej protekcji wobec Agory. Podejrzani są też adwokaci broniący gangsterów - m.in. Robert D. i Andrzej P. oraz byli obrońcy Lwa Rywina - Marek Małecki i Piotr Rychłowski.

Dwóch ostatnich nie aresztowano, ale zawieszono ich w prawach wykonywania zawodu. Adwokaci podkreślają, że zarzucono im to, co mają obowiązek robić jako obrońcy, czyli działanie na rzecz klienta. W śledztwie podejrzane są w sumie 23 osoby; 17 z nich dotąd przebywało w areszcie. Większości grozi kara do 10 lat więzienia. Według prokuratury śledztwo ma wciąż charakter rozwojowy