MAGDALENA JANCZEWSKA: W niedzielę pana pracownicy będą dzień święty święcić?
>>> W niedzielę sklepy będą zamknięte
TOMASZ*: Pracownicy - tak. Ja z żoną idziemy do pracy. Normalnie zatrudniam cztery ekspedientki, sam tylko doglądam interesu. Dbam o dostawy, asortyment. W niedzielę i świeta zazwyczaj pracowała połowa. Teraz przez te bzdurne przepisy o zakazie handlu w święta, sam muszę stanąć za ladą. I tu nie chodzi o zmuszanie kogoś do dodatkowej pracy. Dziewczyny dostawały ekstra kasę za niedziele i święta. Same ustalały grafik.
Teraz pan musi zakasać rękawy? Nie lepiej zamknąć sklep i pójść na przykład na grilla?
Na grilla mogę pójść w każdy inny dzień. Szkoda mi utargu. W dni świąteczne jest kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt razy większy niż w dni powszednie. Klienci przychodzą od rana do wieczora. Mój sklep znajduje się niedaleko kościoła, gdy kończy się msza to ustawiają się do nas wręcz kolejki. W najdłuższej stało nawet z trzydzieci osób. Gdy skończył się chleb to obiawiałem się wręcz linczu (śmiech - red.).
Co jeszcze cieszy się takim powidzeniem?
Poza pieczywem, to nabiał, wędliny, owoce, warzywa, czyli wszystko to, czego nie można dostać na stacji benzynowej. Gdy zbliża się święto to robię o wiele większe zapasy tych produktów, bo wiem, że sprzedam praktycznie wszystko na pniu. Gdy jest ciepło to hitem są także lody. A bez względu na porę roku powodzeniam cieszą się napoje, alkohol i papierosy.
>>> Żabka będzie handlować w święta
Skoro jest taki popyt, to może warto podnieść ceny?
Nie ukrywam, że o tym myślałem. Wiem, że tego dnia klienci za chleb zapłaciliby znacznie więcej. Ale przeklejanie cen tylko na jeden dzień byłoby za bardzo czasochłonne. W końcu ja muszę być konkurencyjny także w normalny dzień.
* Tomasz jest właścicielem osiedlowego sklepiku na warszawskiej Woli