W kontekście wtorkowej sprawy pojawienia się białoruskich helikopterów w okolicach Białowieży, wiceprzewodniczący Polski 2050 Michał Kobosko stwierdził, że to nie przypadek, iż do naruszenia naszej przestrzeni przez siły zbrojne Białorusi doszło w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego. - Nie można mówić o żadnym przypadku, było to działanie zaplanowane - ocenił.
Według niego, strona rządowa zareagowała w tej sprawie zbyt późno. Jak mówił, pierwsza oficjalna reakcja była taka, że nie doszło do żadnego incydentu. Dodał, że "trzeba było wielu godzin, żeby zakończyły się te publiczne kłamstwa" i "pojawiło się oświadczenie, że rzeczywiście doszło do naruszenia naszej przestrzeni przez siły zbrojne kraju, który jest - w sposób nie bezpośredni, ale zaangażowany w agresję przeciw na Ukrainie i które prowadzi wojnę hybrydową przeciwko nam i NATO".
Kobosko podkreślał, że politycy opozycji muszą żądać wyjaśnienia tej sprawy.
"Szef MON nie wyciągnął wniosków"
Ocenił również, że szef MON nie wyciągnął wniosków z poprzedniej sytuacji, kiedy rosyjska rakieta, która przeleciała nad terytorium Polski, została znaleziona przez przypadkową osobę pod Bydgoszczą. - Wydawało się, że minister Błaszczak wyciągnie wnioski z tej historii, z tego jak wprowadzano opinię publiczną w błąd. Tamta sprawa została schowana pod dywan, a dzisiaj mamy sytuację czynu jawnie agresywnego. Na pozostawienie go bez wyjaśnienia i uspokojenia opinii publicznej absolutnie nie możemy się zgodzić - stwierdził Kobosko.
Zdaniem posła Mirosława Suchonia, wtorkowa sytuacja pokazuje, że szef MON po raz kolejny nie sprostał swemu zadaniu. - To jest minister białej flagi, kolejny raz wywiesił białą flagę - ocenił. - Czas by minister Błaszczak podał się do dymisji. Apelujemy o to, jeśli zachował choć odrobinę honoru, ponieważ bezpieczeństwo Polski zależy od tego czy na czele MON stoi poważny polityk, rozumiejący współczesne zagrożenia. Obecnie sytuacja niestety tak nie wygląda - ocenił Suchoń.
Jesteśmy bezpieczni? "Mam daleko idącą wątpliwość"
Gen. Mirosław Różański, ekspert Polski 2050 Szymona Hołowni ds. bezpieczeństwa, stwierdził, że wtorek pokazał, iż "w zakresie dotyczącym kierowaniem naszym bezpieczeństwem jest jeszcze wiele do zrobienia". Dodał, że nie można mówić o przypadku spowodowanym błędem pilotów. - Należy zadać sobie pytanie o to, czy w dniu wczorajszym zawiodły procedury, zawiódł człowiek, czy może nie mamy adekwatnych sił, by zabezpieczyć naszą granicę - powiedział.
Według niego, "niezwłocznie powinien popłynąć komunikat, który uspokoi społeczeństwo, bo dzisiaj każda Polka i każdy Polak zastanawia się nad swoim bezpieczeństwem". - Co do tego, czy jesteśmy bezpieczni, mam daleko idącą wątpliwość - dodał gen. Różański.
Incydent w rejonie Białowieży
O lotach białoruskich śmigłowców w rejonie Białowieży (woj. podlaskie) przy granicy polsko–białoruskiej we wtorek rano poinformowało radio RMF FM. Rzecznik Dowództwa Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych ppłk Jacek Goryszewski informował we wtorek po południu, że strona białoruska przekazała informację, iż we wtorek w terenie przygranicznym mogą poruszać się maksymalnie trzy śmigłowce. Zaznaczył, że systemy radiolokacyjne nie stwierdziły naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej.
Po południu resort obrony poinformował, że szef MON zwołał posiedzenie Komitetu ds. Bezpieczeństwa Narodowego i Spraw Obronnych "w celu wyjaśnienia sytuacji na granicy polsko-białoruskiej" i "po przedstawieniu przez dowódców i szefów służb wniosków z analizy sytuacji ustalono", że wtorek, 1 sierpnia, "doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez dwa śmigłowce białoruskie, które realizowały szkolenie w pobliżu granicy".
Przekazano, o szkoleniu strona białoruska informowała wcześniej stronę polską. MON zaznaczyło, że "przekroczenie granicy miało miejsce w rejonie Białowieży na bardzo niskiej wysokości, utrudniającej wykrycie przez systemy radarowe" i dlatego "w porannym komunikacie Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że polskie systemy radiolokacyjne nie odnotowały naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej".
Poinformowano, że szef MON polecił zwiększyć liczbę żołnierzy na granicy i wydzielić dodatkowe siły i środki, w tym śmigłowce bojowe. Ponadto, jak przekazano, o incydencie zostało poinformowane NATO. Ustalono też, że charge d’affaires Białorusi zostanie wezwany do polskiego MSZ w celu wyjaśnienia zdarzenia.
W środę rano w Programie 1 Polskiego Radia wiceszef MON Wojciech Skurkiewicz mówił o sytuacji z wtorku, że "bez wątpienia to działania prowokacyjne, wymierzone we wschodnią flankę NATO i RP". - My oczywiście poinformowaliśmy o tym incydencie kwaterę główną NATO. Wczoraj odbyło się posiedzenie komitetu ds. bezpieczeństwa. Wydane zostały określone dyspozycje dla sił zbrojnych - powiedział Skurkiewicz.
Daria Kania