Roma Fiction Fest obok konkursu Rose d’Or w Szwajcarii jest jedną z największych tego typu imprez w Europie. Do Rzymu od trzech lat zjeżdżają przedstawiciele telewizyjnego światka z kilkudziesięciu krajów - m.in Wielkiej Brytanii, Niemiec, Rosji czy USA. W tym roku festiwal, na którym rywalizowało 250 produkcji z 24 krajów, zdominowały sukcesy Polaków - nasi przedstawiciele zdobyli aż trzy nagrody, i to w najbardziej prestiżowych kategoriach.

Reklama

Za najlepszy film dokumentalny uznany został film Ewy Stankiewicz i Anny Ferens, czyli historia tytułowych trzech kumpli - zamordowanego przez bezpiekę Stanisława Pyjasa, konfidenta SB Lesława Maleszki i publicysty Bronisława Wildsteina. "Byłyśmy zaskoczone, bo wydawało nam się, że ta historia jest tak mocno osadzona w polskich realiach, że zrozumieją ją tylko Polacy. Okazało się jednak, że jury doceniło tę opowieść o przyjaźni i zdradzie, uniwersalną dla widzów na całym świcie" - mówi Anna Ferens.

Zwycięstwo głośnego filmu TVN to niejedyny sukces Polaków. W kategorii najlepszy serial triumfowali "Londyńczycy” z TVP1. Opowieść o polskich emigrantach w Wielkiej Brytanii wygrała m.in. z popularnym serialem brytyjskiej BBC pt. "Survivors” czy amerykańskim serialem kryminalnym "Law & Order”. "W jury zasiadali producenci największych światowych serialowych hitów. To niesamowite, że twórcy <Zagubionych> czy <CSI> wybrali właśnie <Londyńczyków>" - cieszyła się Dorota Rakowska-Kośmicka, producentka serialu. Tak bardzo przypadł on do gustu jurorom, że nagrodę najlepszej aktorki drugoplanowej przyznali Natalii Rybickiej grającej w nim rolę maturzystki Asi.

"Od czasów sukcesu telewizyjnej serii dla dzieci, czyli <Magicznego drzewa>, która dwa lata temu triumfowała na światowych festiwalach, polskie produkcje telewizyjne nie odnotowały tak poważnego międzynarodowego sukcesu" - przyznaje krytyk filmowy Wojciech Kałużyński.

Czym "Londyńczycy” i "Trzech kumpli” przekonali jury w Rzymie? "Oba tytuły wyróżnia autentyzm i wykraczanie poza stereotypy. Pokazują prawdę, z którą trzeba się skonfrontować, która burzy nasze poczucie samozadowolenia" - tłumaczy Kałużyński.