Protestujemy, bo jako związek musimy zwracać uwagę na każdą działalność rolniczą. Nie może być tak, że będziemy ratować jedną gałąź kosztem drugiej - stwierdził Izdebski.

Rolników będzie "dużo"

Na pytanie o liczebność marszu, odrzekł, że rolników będzie "dużo". - Według danych szacunkowych, według tych zgłoszeń, które do nas napływają, to może być nawet ponad 50 tys. ludzi. W tej chwili jest już taka determinacja, że codziennie, łącznie z dniem dzisiejszym, napływają telefony, maile. Jedni przez drugich zgłaszają dwa, trzy, cztery, pięć, dziesięć, dwanaście autokarów z różnych stron Polski - mówił Izdebski w rozmowie z Beatą Lubecką.

Reklama

Ja to porównuje do (rolniczych demonstracji przeciwko wprowadzeniu) "piątki Kaczyńskiego". Było kilkadziesiąt tysięcy ludzi, był to ogromny marsz. Wydaje mi się, że jutro będzie taka powtórka, z naciskiem na więcej - mówił.

Reklama

Jak dodał, przez ponad 2 miesiące w całej Polsce "odbywały się protesty, blokowane były drogi, blokowane granice". - Najwyższy czas złożyć wizytę w Warszawie - zaakcentował przewodniczący OPZZ Rolników.

"To już musi zrobić wrażenie"

Jeżeli pojawi się w Warszawie kilkadziesiąt tysięcy ludzi, to to już musi zrobić wrażenie na rządzących. Problem polega na tym, że z jednej strony politycy mówią, że popierają nasze protesty, że nas rozumieją, a z drugiej strony nic nie robią. Bardzo cenię obecnego ministra rolnictwa (Czesława Siekierskiego - przyp. red.), bo znamy się 25 lat jeszcze z czasów ś.p. Andrzeja Leppera, wiem, że jest to ostatnia osoba na tej ziemi, żeby życzyć rolnikom źle - stwierdził gość Beaty Lubeckiej.