Wszelki sport - zdaniem autorów raportu GUS - Polacy traktują głównie rekreacyjnie, a nawet ludycznie, czyli dla własnej przyjemności. Mężczyźni podejmują wysiłek fizyczny tylko dlatego, że sprawia im frajdę. Z kolei dla kobiet, a szczególnie mężatek, najważniejsza jest poprawa kondycji fizycznej. Profesor Teresa Socha z Akademii Wychowania Fizycznego w Katowicach uważa, że robią to pod wpływem presji społecznej, która zmusza je, by dbały o swój wygląd.
Generalnie jednak nasze zainteresowania sportowe są bardzo ubogie: jeździmy na rowerze, pływamy oraz maszerujemy. Tu modny jest ostatnio tzw. nordic walking oraz jogging. Na czwartym ulubionych sportów znalazła się piłka nożna, którą uprawia 23 proc. ankietowanych.
Większość Polaków nie robi jednak zupełnie nic. A jakiekolwiek, minimalne nawet zainteresowanie sportem, zanika tuż po zakończeniu edukacji. Ale również w szkołach nie jest najlepiej: brakuje bowiem sal gimnastycznych i dobrych nauczycieli. ”A jeżeli w domu nikt nie uprawia sportu, to wiele zależy od wuefisty, który może zaszczepić miłość do sportu swoim uczniom. Wielu nauczycielom brakuje jednak odpowiedniej wiedzy i charyzmy” - mówi dr Wincenty Śliwa ze Studium Wychowania Fizycznego i Sportu Politechniki Wrocławskiej.
Winę za sportowe lenistwo ponoszą także rodzice. Bo, jak tłumaczy dr Śliwa, w Polsce jest cała grupa przewrażliwionych matek, które nie chcą, żeby ich dzieci za dużo ćwiczyły, bo... się spocą. Eksperci podkreślają, że dawniej dzieci chodziły na podwórko i tam szalały z kolegami. Dziś ta spontaniczna forma ruchu niemal zupełnie zanikła, bo - jak twierdzi prof. Teresa Socha - najmłodsi Polacy są chowani pod kloszem. Rodzice boją się ich wypuszczać na podwórko, a efekt jest taki, że większość czasu dzieci spędzają w domach przed komputerami.
Właśnie dlatego w Polsce nie ma mody na aktywność fizyczną. ”Nie ma nic wstydliwego w przyznaniu się do tego, że nie uprawiamy żadnego sportu. Dziś liczy się tylko, czy znamy języki i co mamy w głowie. A czy przy okazji jesteśmy garbaci i pokręceni, nikogo już nie interesuje” - mówi dr Śliwa. I przypomina, że polscy studenci za wszelką cenę starają się wykpić od zajęć WF. Konsekwencje bywają przykre. ”Wynajmowaliśmy na AWF studentom medycyny siłownię. Zdarzało się, że przyjeżdżała po nich karetka pogotowia, bo słabli w czasie zajęć. Jeżeli taka jest kondycja przyszłych lekarzy, to obawiam się, że u reszty narodu też nie wygląda najlepiej” - opisuje prof. Socha.
Rzeczywiście, sami młodzi ludzie twierdzą, że za sportem nie przepadają. ”Podczas studiów uważałem, że WF to zwykła strata czasu. Teraz ciągle sobie powtarzam, że muszę ćwiczyć, ale nie mam na to wolnej chwili. Przez jakiś czas grałem w piłkę nożną, ale zapał szybko mi minął. Efekty widać, bo kiedy zepsuła się winda i musiałem wejść na czwarte piętro po schodach, dostałem potwornej zadyszki” - opowiada Karol Zubrzycki, 35-latek z Warszawy.
Czym jeszcze Polacy argumentują bojkot sportu? Na pierwszym miejscu wymieniają brak czasu, ale zaraz potem... brak zainteresowania. ”Rośnie nam pokolenie grubasów z wadami kręgosłupa” - ostrzega dr Śliwa. Z jego badań wynika, że 20 proc. młodych osób cierpi na nadwagę, a w ciągu ostatnich 20 lat ich liczba wzrosła o połowę. Szczególnie widoczne jest to u chłopców, którzy zaczynają studia już z wyhodowanymi wielkimi brzuchami. I nie jest to jedynie efekt złego odżywiania, ale również zwykłego lenistwa. Efekty tego lenistwa mogą być jednak opłakane. ”Wady kręgosłupa zamieniają się w bardzo bolesne zwyrodnienia, pojawiają się problemy z cholesterolem, choroby układu krążenia, zawały. Brak sportu w połączeniu z tzw. śmieciowym jedzeniem z fast foodów, to katastrofa dla naszego zdrowia. Często jednak dostrzegamy to, kiedy jest już za późno” - mówi naukowiec.