Konferencja Episkopatu Polski (KEP) skierowała petycję do Sądu Najwyższego w sprawie rozporządzenia o łączeniu lekcji religii, gdy w klasie chce się jej uczyć mniej niż siedmiu uczniów. Rozporządzenie wprowadza jednocześnie zasadę, zgodnie z którą uczniów szkoły podstawowej można połączyć w grupę obejmującą uczniów klas I–III albo klas IV–VI lub klas VII i VIII. Pierwsza prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Manowska skierowała do Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej wniosek o zbadanie zgodności z konstytucją rozporządzenia, a ten wydał postanowienie zabezpieczające.

Reklama

Spór o lekcje religii. Barbara Nowacka odpowiada

W programie „Rozmowa Piaseckiego” w TVN24 kwestię sporu na linii KEP – Ministerstwo Edukacji skomentowała Barbara Nowacka. Podkreśliła, że możliwość łączenia lekcji jest "znacznie wygodniejsza dla ułożenia planu lekcji, to jest znacznie wygodniejsze dla dzieci".

- Przypominam, że (szkoły – red.) mają możliwość, a nie obowiązek. Szkoła jest dla uczniów, a nie dla Episkopatu – zaznaczyła. - W tym przypadku trybunał pani Przyłębskiej nie ma nawet prawa do wydania zabezpieczenia. Tu nie ma sporu kompetencyjnego pomiędzy instytucjami. To jest rozporządzenie ministra edukacji i to minister edukacji w Rzeczypospolitej Polskiej organizuje plan pracy dla szkół, tym nie zajmuje się Episkopat – wskazała.

Reklama

Nowacka powiedziała, że spór pokazuje, "jak bardzo Episkopat odwrócił się od realnych potrzeb dzieci, młodzieży, również ich potrzeb duchowych i zajmuje się walką z technicznym rozporządzeniem". Dodała też, że w niektórych szkołach brakuje katechetów.

- Jeżeli dziecko ma czekać, żeby ksiądz lub katecheta obsłużył 6-7 oddziałów po 8-9 osób, to zdecydowanie sensowniejsze jest, żeby te grupy łączyć, bo szkoła ma być nakierowana na dobro dziecka. Chodzi o pieniądze i na tym polega spór – podkreśliła szefowa resortu edukacji.

Nowacka: Jest mi bardzo przykro, kiedy słyszę półprawdy

W trakcie rozmowy Nowacka odparła zarzuty, że nie odbyły się spotkania z Episkopatem przed wydaniem rozporządzenia. - W ministerstwie były trzy spotkania ze związkami wyznaniowymi, w tym jedno moje z przedstawicielami Episkopatu. Zanim pojawiło się rozporządzenie, poprosili o takie spotkanie, żeby porozmawiać o planach ministerstwa – zapewniła.

- Nie jest prawdą, że nie było rozmów, nie jest prawdą, że nie usiedliśmy do stołu, nie jest prawdą, że nie zostali wysłuchani. Ja bym chciała, żeby księża znali wszystkie przykazania, w tym to ósme - nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu. Pozostałych też dobrze, żeby przestrzegali – przyznała.

Ministra edukacji przyznała, że "zrobiła wszystko, żeby to były przyjazne relacje". - Ale w momencie, kiedy słyszę półprawdy, nieprawdy i manipulacje, to bardzo mi przykro, ale też będę odpowiadała, jaka jest rzeczywistość. Nie może być tak, że biskupi będą rządzili Ministerstwem Edukacji – podkreśliła.

Zapewniła też, że "już skończyły się czasy, które oglądaliśmy przez osiem lat, a może i czasem więcej, że to Episkopat, biskupi pisali prawo".