Premier Donald Tusk przybył w piątek rano do Wrocławia, aby wziąć udział w odprawie ze służbami w związku z zagrożeniem powodziowym. Według prognoz w najbliższych dniach ulewne deszcze mogą spowodować powodzie na południu Polski porównywalne z niesławną powodzią tysiąclecia z 1997 roku. Po odprawie premier wystąpił na konferencji prasowej.

Reklama

Tusk: Prognozy nie są przesadnie alarmujące

Wiadomo, że nie można lekceważyć tej sytuacji, ale chcę powiedzieć, że dzisiaj nie ma powodu, aby przewidywać zdarzenia w jakiejś skali, która by powodowała zagrożenie na terenie całego kraju. Jeśli się można czegoś spodziewać - i na to chcemy być przygotowani - to oczywiście lokalnych podtopień czy tzw. powodzi błyskawicznych, a wiec zlokalizowanych w jakimś miejscu - powiedział premier po odprawie ze służbami w związku z zagrożeniem powodziowym na Dolnym Śląsku.

Premier zapewnił, że prognozy pogody "nie są przesadnie alarmujące". Nie lekceważymy oczywiście żadnego sygnału - zaznaczył, nawiązując do sytuacji z 1997 roku. Na te zdarzenia będziemy chcieli być perfekcyjnie przygotowani - zapewnił.

Tusk: Jesteśmy bez porównania lepiej przygotowani

Szef rządu poinformował, że odebrał w piątek rano meldunek wojewodów z województw najbardziej zagrożonych powodzią: małopolskiego, opolskiego, dolnośląskiego, lubuskiego i śląskiego.

Jesteśmy bez porównania lepiej przygotowani, niż w poprzednich latach - ocenił premier. Zapewnił o pełnej dyspozycji i gotowości do działania służb państwowych, Wojsk Obrony Terytorialnej, Wojska Polskiego, Straży Pożarnej, Policji, czy urzędników odpowiedzialnych za sytuacje nadzwyczajne.

Wyliczał, że w samej Małopolsce w magazynach przygotowane są 2 mln worków z piaskiem, a na Dolnym Śląsku - milion takich worków. Podkreślił też, że do działania zmobilizowane są "tysiące żołnierzy".

Tusk: Nikt nie popełni błędu z powodzi z 2010 roku

Premier zapewnił, że dzisiaj na pewno nikt nie popełni błędu z powodzi z 2010 roku, kiedy "weekend został trochę przespany"i w poniedziałek już duża część kraju była pod wodą.

Szef rządu powiedział na konferencji prasowej, po odprawie ze służbami w związku z zagrożeniem powodziowym, że w obliczu obecnego zagrożenia pogodowego, nie będzie tak jak w przypadku powodzi w 2010 r., kiedy "weekend został w jakimś sensie trochę przespany".

Wtedy w piątek żegnaliśmy się uspokojeni nie najgorszymi prognozami, a w poniedziałek już duża część kraju była pod wodą, więc dzisiaj na pewno nikt tego błędu nie popełni- powiedział premier.

Nie ma dzisiaj powodu do paniki, ale jest powód, żeby być w pełni zmobilizowanym, aby w tych miejscach, gdzie może wystąpić jakiś dramat, żeby wszyscy mogli liczyć na możliwie szybką i skuteczną pomoc - zaznaczył Tusk.

Podkreślił, że są bardzo duże rezerwy w większości zbiorników retencyjnych. Jeśli chodzi o tych najbliższych kilkadziesiąt godzin te zbiorniki nie będą wypełnione ani przepełnione. Z całą pewnością ta infrastruktura zda o wiele lepiej egzamin niż kiedykolwiek w przeszłości - zapewnił premier.

Jednocześnie dodał, że został przygotowany sprzęt do "bezpośredniego działania", czyli mobilne pompy, za pomocą których można przetoczyć 2 tysiące ton wody na minutę w skali kraju.

Groźba gwałtownych powodzi

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej prognozuje w województwach dolnośląskim, opolskim, śląskim i małopolskim od czwartku do niedzieli sumę opadów sięgającą 150 litrów na metr kwadratowy, co może spowodować gwałtowne powodzie. W tych województwach obowiązuje ostrzeżenie przed intensywnymi opadami najwyższego - trzeciego stopnia. Największe opady deszczu prognozowane są w Kotlinie Kłodzkiej.

Według informacji udzielonych PAP w piątek rano przez dyżurnego Wojewódzkiego Stanowiska Koordynacji Ratowniczej PSP we Wrocławiu, w ciągu ostatniej doby strażacy w związku z opadami deszczu interweniowali ponad 40 razy. Strażacy wyjeżdżali do usuwania powalonych drzew, udrożniania małych cieków wodnych czy przepustów i studzienek burzowych oraz wypompowywania wody z posesji.

Utrzymujące się od czwartku opady deszczu spowodowały nieznacznie wezbranie wody w rzekach w regionie. W piątek rano na czterech wodowskazach przekroczone są stany ostrzegawcze, a na dziewięciu woda utrzymuje się w stanach wysokich – wynika z informacji publikowanych przez IMGW.

Apel Siemoniaka o słuchanie komunikatów

SP i Ochotnicze Straże Pożarne są w pełnej gotowości w związku z zagrożeniem powodziowym w regionie - poinformował szef MSWiA Tomasz Siemoniak podczas piątkowej odprawy służb z udziałem premiera, która odbyła się w Urzędzie Wojewódzkim we Wrocławiu. Zaapelował też o słuchanie komunikatów służb i władz.

Szef MSWiA Tomasz Siemoniak podkreślił, że służby otrzymały dane pogodowe o zbliżających się opadach, a premier polecił podjąć szybkie działania, stąd od środy wieczorem trwają spotkania, nastąpił przegląd wszystkich zasobów w województwach i służbach oraz ich mobilizacja.

Siemoniak zaapelował o to, by słuchać komunikatów, które będą przekazywane przez środki masowego przekazu i za pomocą alertów RCB. Jesteśmy w ścisłej współpracy z samorządami, ze starostami, z powiatowymi centrami zarządzania kryzysowego, zwłaszcza w tych miejscach, gdzie spodziewamy się sytuacji bardziej kryzysowych - powiedział szef MSWiA.

Wojewodowie otrzymali od premiera polecenie, że to jest w tym momencie absolutnie najważniejsza sprawa, priorytet i wszystkie inne rzeczy przez te dwa, trzy dni są na dalszym planie. Liczymy na to, że te zmobilizowane środki będą wystarczające. Jeśli nie, centralnie będziemy dysponowali z innych województw strażaków, wojsko, tak, by w tym pasie zagrożenia każdy obywatel mógł czuć się bezpiecznie - podkreślił Siemoniak.

W czwartek w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji odbyła się odprawa z udziałem przedstawiciela Rządowego Centrum Bezpieczeństwa. Także wtedy szef resortu Tomasz Siemoniak apelował do wojewodów o dyspozycyjność i zwrócił uwagę, że kluczowy jest przepływ informacji między wojewodami, PSP i kierownictwem resortu. Działania powinny być zawsze adekwatne do zagrożenia. Proszę o to, żeby te wszystkie kanały komunikacji działały niezawodnie przez 7 dni w tygodniu i 24 godziny na dobę – podsumował.

Powtórka z powodzi tysiąclecia?

W przestrzeni publicznej zagrożenie na Dolnym Śląsku porównuje się do powodzi z 1997 r., nazywanej "powodzią tysiąclecia". Wojewoda dolnośląski Maciej Awiżeń pytany przez PAP o zasadność takich porównań powiedział, że wielkość opadów deszczu, która według prognoz w najbliższych trzech dniach spadnie na Dolnym Śląsku, jest porównywalna do poprzedzającej powódź z 1997 r. Ale wówczas ten opad był w dużo krótszym okresie czasu, to była wówczas jedna doba – spadło 200-300 litrów na metr kwadratowy. W tej chwili mamy to rozłożone na trzy, cztery dni, a więc wydaje się, że zagrożenie jest dużo mniejsze – powiedział wojewoda.