Weronika Marczuk-Pazura dobrze wykorzystała czas antenowy. Już na samym początku wywiadu z Tomaszem Sekielskim i Andrzejem Morozowskim w programie TVN "Teraz My" oświadczyła, że 100 tysięcy złotych, które wręczył jej agent Tomasz z Centralnego Biura Antykorupcyjnego za prywatyzację Wydawnictw Naukowo-Technicznych, to nie łapówka.
>>>Zobacz, jak wygląda agent Tomek
"Wzięłam wynagrodzenie, które należało się mojej kancelarii. Nie żądałam pieniędzy. Na rozliczenie naciskał pan Tomasz. Przyniósł kwotę większą niż się spodziewałam" - tłumaczyła się oskarżona o korupcję celebrytka.
Spotkanie z agentem CBA, które zakończyło się jej zatrzymaniem pod zarzutem przyjęcia łapówki, Weronika Marczuk-Pazura opisywała ze szczegółami. "Miał siedem minut. Mówił, że wylatuje do Londynu. Bardzo się spieszył" - wyliczała.
>>>Posłanka PO: Agent całował mnie jak najęty
"Pierwsze moje wrażenie, gdy pokazał mi torebkę i włożył do mojej torby, było takie, że to perfumy. To była papierowa torebka Armani" - relacjonowała przed kamerami TVN. "Już raz wręczył mi perfumy i prosiłam, żeby tego nie robił. Powiedział, że tam jest stówka. Zapytałam, dlaczego tak dużo, bo miało być mniej" - mówiła. Od razu jedna sprecyzowała, że i tak należało się jej więcej. "Miało to być 100 tysięcy euro za 10 miesięcy pracy kancelarii" - podkreśliła Marczuk-Pazura.
"Czy w biznesie nie jest tak, że pieniądze przelewa się z konta na konto?" - pytali dziennikarze prowadzący program "Teraz My".
"On cały czas prezentował się jako człowiek, który nie trzyma się zasad. Pokazywał, że ma mnóstwo pieniędzy, że nie wie, jak je wydać" - odpowiedziała celebrytka. "Próbował mnie uwieść. Opowiadał, że jest sierotą, że wychowywała go ciotka. Robił do mnie maślane oczy. Na szczęście nie działają na mnie porsche, ani cayenne'y, ani carrery" - dodała.
>>>Anna Mucha wygryzła Marczuk-Pazurę. Zarobi 200 tysięcy
Rozmowa zakończyła się mocnym akcentem. "Nie wybaczę panu Tomaszowi. Chcę doczekać wynagrodzenia za 10 miesięcy pracy" - oświadczyła Weronika Marczuk-Pazura.