Anty-, cyber- i post, czyli pojęcia, które zdefiniują rok 2017
1
Postprawda
Termin, który w minionym roku zrobił zawrotną karierę i został wybrany "słowem roku". Słownik oksfordzki definiuje je jako przymiotnik "odnoszący się do lub oznaczający okoliczności, w których obiektywne fakty mają mniejszy wpływ na kształtowanie się opinii publicznej niż odwołania do emocji i przekonań osobistych. Po raz pierwszy użyty w tym znaczeniu przez pisarza Steve’a Tesicha w 1992 r. na łamach magazynu „Nation” w odniesieniu do afery Iran-Contra oraz wojny w Zatoce Perskiej, gdzie napisał o Amerykanach, że „jako wolni ludzie zdecydowaliśmy się żyć w świecie postprawdy".
Ponownie ten proces zaszedł w miesiącach poprzedzających referendum brytyjskie i wybory w USA, gdzie przestały liczyć się jakiekolwiek fakty, czego przykładem chociażby zjawisko „fałszywych newsów”. Zresztą świata, w którym komunikaty niemające nic wspólnego z rzeczywistością są ważniejsze niż sama rzeczywistość, nie opisał pierwszy Tesich, ale francuski filozof Jean Baudrillard, tworząc w 1981 r. pojęcie "hiperrzeczywistości" w swojej książce "Symulakry i symulacja".
Shutterstock
2
Wojna informacyjna
Biorąc pod uwagę liczbę wyborów, jakie mają się odbyć w Europie w tym roku, 2017 r. przebiegnie pod znakiem powrotu wojny informacyjnej.
Popularność fałszywych newsów w USA pokazała nowe oblicze tego konfliktu: mające się nijak do rzeczywistości przekazy, skonstruowane tak, aby grały na emocjach i wpasowywały się w gust osób, które chętnie podzielą się nimi dalej, wytwarzając w ten sposób informacyjny zamęt. W jakim stopniu wpłynęły na wynik wyborów, tego nigdy się nie dowiemy, ale mogły mieć mobilizacyjny wpływ na niektórych wyborców.
Największe firmy internetowe, czyli Facebook i Google, pod wpływem gradu krytyki już wzięły się do walki z nimi, ale nie wszyscy chcą czekać. Rząd Czech zapowiedział, że powoła w ramach swojego MSW specjalną komórkę, która będzie walczyła z dezinformacją.
Shutterstock
3
Złoto eskulapa
Zwiększenie nakładów będzie w tym roku głównym motywem debat nad służbą zdrowia. Jedną z obietnic ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła, ale także i PiS, było zapewnienie stałego, wyższego finansowania w tym obszarze.
Docelowo miałoby wynosić 6 proc. PKB, obecnie jest to 4,4 proc. Wstępny plan zakłada, że pieniądze miałyby być gwarantowane, a nie uzależnione od spływającej składki zdrowotnej. Poziom finansowania byłby podnoszony co roku, a poziom 6 proc. miałby być osiągnięty w 2025 r. Sęk w tym, że jak na razie nikt tego planu nie klepnął – zgodę musiałby wydać minister finansów. Jeżeli tego nie zrobi, trudno wyobrazić sobie reformy planowane przez ministra.
Shutterstock
4
8+4
Rok 2017 z pewnością upłynie pod znakiem matematyki. Jeśli prezydent podpisze ustawę zmieniającą system szkolny, dotychczasowy podział nauki na 6+3+3 (podstawówka, gimnazjum i liceum) ulegnie zmianie na 8+4 (podstawówka i liceum).
Reforma wdrażana przez rząd premier Beaty Szydło będzie wymagać dużych zdolności matematycznych od samorządowców, którzy będą dzielić dotychczasowe obwody szkół, a także nauczycieli i uczniów między nowe placówki. Mnożenie ćwiczyć będą urzędnicy resortu edukacji - oni muszą opracować nowy sposób podziału państwowych pieniędzy dla szkół (tzw. subwencji oświatowej).
W roku 2017 będą trwały prace nad określeniem co, przez co i dlaczego należy pomnożyć, żeby wypłacić pieniądze samorządom. Odejmowanie będzie w domenie nauczycieli - ci już liczą ilu z nich ubędzie z zawodu.
Agencja Gazeta / Fot. Sławomir Kamiski Agencja Gazeta
5
Antyausterity
Kryzys zadłużeniowy w Europie wymusił na rządach państw nim dotkniętym wprowadzenie oszczędności celem spłacenia pomocy udzielonej przez inne państwa Wspólnoty. „Austerity”, czyli polityka cięć i oszczędności, jest jednak zabójcza dla wzrostu gospodarczego, zwłaszcza w sytuacji, kiedy strefa euro jako całość rozwija się w ślimaczym tempie. W związku z tym nawet niektórzy ekonomiści MFW sugerują, żeby w takiej sytuacji nie przesadzać z zaciskaniem pasa, bo można wylać dziecko z kąpielą. To dlatego Bruksela łagodnie potraktowała w tym roku Portugalię i Hiszpanię, które mają zbyt wysoki deficyt budżetowy. Ostatecznym testem podejścia do ekonomicznej ortodoksji będzie jednak Grecja i jej gigantyczna góra długów, która ciąży na rozwoju gospodarczym kraju.
Shutterstock
6
Stracona dekada
Od kryzysu finansowego w 2007 r. światowa gospodarka nie może ruszyć. Fenomen ten tłumaczony jest na wiele sposobów, w tym lansowaną przez Larry’ego Summersa „długotrwałą stagnacją”, która pojawia się wtedy, kiedy gospodarka traci łatwe pola do ekspansji (np. spada liczba urodzeń, więc nie rośnie liczba konsumentów lub nie wybucha rewolucja technologiczna, która tworzy nową jej gałąź). Inna teoria głosi, że zakończył się proces przenoszenia przez zachodnie firmy części produkcji za granicę – a wraz z nią wyczerpała się energia dla globalnego wzrostu. Coraz częściej pojawiają się porównania do straconych dekad w Japonii. Jedyna dobra informacja jest taka, że stracona dekada nie musi pociągać za sobą gwałtownego spadku w jakości życia – chociaż wraz z nią pojawiają się różne patologie, jak chociażby wysokie bezrobocie wśród młodych.
Shutterstock
7
Antyglobalizm
Przez ostatnich kilkanaście lat globalizacja, czyli integracja gospodarcza na światową skalę, traktowana była jako dogmat. Teraz jednak społeczeństwa Zachodu czują podskórnie, że omijają je frukty tego procesu, w związku z czym powiedziały mu: „basta!”. Przykładem jest wybór Donalda Trumpa na prezydenta USA, który obiecał powrót miejsc pracy w przemyśle do Ameryki. W Stanach wciąż żywe jest wspomnienie lat 50. i 60., kiedy praca w fabryce kwalifikowała do statusu klasy średniej. Ale mieszkańcy Zachodu niechętnym okiem zaczynają również patrzeć na inne aspekty globalizacji, takie jak przepływ ludzi i kultur. Przy urnach w USA i brytyjskim referendum złamane zostało w związku z tym pewne tabu poprawności politycznej; otwarte pytanie brzmi, czy złamią je również odbywające się w tym roku wybory w Europie.
Shutterstock
8
Konsolidacja władzy
Wiele wskazuje na to, że w 2017 r. autorytaryzm odrodzi się w skali niespotykanej na świecie od lat. Magazyn „Foreign Affairs” pisze o powrocie rządów personalistycznych, nawet w krajach demokratycznych takich jak Polska czy Węgry. Prezydent Erdogan od dawna nie kryje, że chciałby rządzić krajem na tyle, na ile pozwoli mu zdrowie (a pewnie dłużej). W tym celu rozprawia się właśnie w kraju z przeciwnikami politycznymi, a w tym roku odda obywatelom swojego kraju pod osąd reformę konstytucji, która skupi większość władzy w piastowanym przez niego urzędzie (formalnie w Turcji rządzi premier). Władzę od jakiegoś czasu konsoliduje także Władimir Putin, który jest w trakcie wymiany kadr. Krążą również pogłoski, że z obyczajem przekazywania władzy młodszym pokoleniom w Chinach zerwie pod koniec tego roku prezydent Chin Xi Jinping na 19. zjeździe Komunistycznej Partii Chin.
Shutterstock
9
Powojenny ład
Po drugiej wojnie światowej alianci zbudowali świat na nowo: powołali do życia instytucje, które miały uczestników globalnej gry związać ze sobą na tyle, aby nikomu nie opłacało się burzyć status quo. Takimi instytucjami są Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Bank Światowy, Organizacja Narodów Zjednoczonych, Unia Europejska, ale też wolny handel pod auspicjami Światowej Organizacji Handlu. Przez 70 powojennych lat ta strategia zapewniła światu względny spokój, ale coraz częściej mamy do czynienia z sygnałami, że ten porządek się kruszy. Pomijając nieskuteczność ONZ dla utrzymywania światowego ładu, wolny handel jest coraz gorzej widziany przez społeczeństwa Zachodu, nie każdy kraj chce należeć do Unii Europejskiej, a Chiny powołały alternatywną dla Banku Światowego instytucję. Konflikty i spory w 2017 r. pokażą, na ile powojenny ład jest odporny na dalsze wstrząsy.
Shutterstock
10
Realpolitik
Kiedy kilka dni temu Henry Kissinger zalecił prezydentowi elektowi Donaldowi Trumpowi ułożenie się z Putinem, świat poczuł na plecach oddech „realnej polityki” – czyli takiej, w której wartości schodzą na dalszy plan. Rządzący tak naprawdę nigdy od niej nie odeszli – przykładem chociażby umowa Unii Europejskiej z Turcją mająca na celu powstrzymanie fali migracyjnej – ale Realpolitik stanowiła raczej uzupełnienie czy też środek ostatniej szansy dla „zwykłej” polityki. Ale powrót Realpolitik to także powrót do związanych z nią pojęć, tj. strefy wpływów czy polityki siły (Machtpolitik), i oznaczałby rozpoczęcie ciężkiego etapu w stosunkach międzynarodowych.
Shutterstock
11
Nowa normalność
Terminem tym chińscy oficjele określają nową rzeczywistość Państwa Środka, w której gospodarka nie rozwija się już w dwucyfrowym tempie, a jej siłą napędową staje się konsumpcja wewnętrzna, a nie eksport. Pekin ukuł tę frazę, aby podkreślić, że wraz ze zmianą gospodarczego paradygmatu nie stało się nic poważnego – i być może podobnie będą musieli postąpić w tym roku unijni politycy. Dwa dogmaty, które trzeba będzie zrewidować, to twarde „nie” dla odpuszczania bailoutowych długów oraz unijne reguły ratowania banków.
Shutterstock
12
Demokracja nieliberalna
Termin ten został ukuty przez amerykańskiego publicystę Fareeda Zakarię w 1997 r. na łamach „Foreign Affairs”. Pisał o pojawieniu się krajów, w których władza co prawda jest wybierana w demokratycznych wyborach, ale zarazem jest to władza, która nie respektuje i omija prawo (w tym konstytucję), łamie swobody obywatelskie i nie dba o interesy mniejszości. Pojęcie to przypomniał Viktor Orban w przemówieniu z 2014 r., gdzie opisał swój projekt polityczny jako budowę „państwa nieliberalnego”, równoważącego interesy jednostek z narodem jako ogółem – w przeciwieństwie do państwa liberalnego, przyznającego prymat jednostkom. Tuż przed nowym rokiem autor pojęcia na łamach „The Washington Post” oskarżył również amerykańską demokrację, że staje się coraz bardziej nieliberalna.
PAP Archiwalny / Jacek Bednarczyk
13
Rewolucja konserwatywna
Zdaniem konserwatystów właściwą odpowiedzią na wyzwania współczesnego świata jest powrót do tradycji, do tego, co już jest znane (w opozycji do tego, co nowe). W tym sensie rewolucja konserwatywna oznacza nagłe zatrzymanie procesów modernizacyjnych. Brytyjskie referendum oraz wybory w USA pokazały, że społeczeństwa są w stanie wytrzymać dekady przemian, ale wytrzymałość ma swoje granice: wtedy chcą odwrócić się od niepewnej przyszłości w stronę sprawdzonych wzorców.
Shutterstock
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję