W poniedziałek resort zdrowia podał, że w ciągu ostatniej doby wykonano ponad 35,1 tys. testów na obecność koronawirusa; zakażenie stwierdzono u 20 tys. 816 osób. Przed weekendem liczba zrobionych testów oscylowała wokół 50-60 tys.
W Polsat News Andrusiewicz został zapytany o to, czy liczba testów wykonywanych w danym dniu jest "centralnie ustalana". Odpowiedział, że jeśli by tak było, byłby to absurd. Wyjaśnił, że zgodnie ze strategią na testy kierowane są osoby, które mają objawy zakażenia, a decydują o tym przede wszystkim lekarze rodzinni.
Andrusiewicz zapewnił też, że nie zmieniły się wytyczne w sprawie kierowania pacjentów na badanie. Wszystkie informacje są transparentne. Tak jak mówią sami lekarze POZ, to oni decydują o tym, kogo kierują na test. Tak wygląda epidemia koronawirusa. Jednego dnia tych osób z objawami zgłasza się do lekarza więcej, innego mniej - powiedział.
Wskazał, że w pełni miarodajnym dniem pod względem liczby wykonanych testów będzie wtorek. To wtedy podajemy informację, ile zleceń z POZ zostało wypisanych w poniedziałek, bo poniedziałek jest tym pierwszym dniem po weekendzie, kiedy lekarze POZ zaczynają kierować na badanie - podkreślił.
Zapytany, z czego wynika większy odsetek dodatnich wyników otrzymywany podczas badań, rzecznik resortu zdrowia poinformował, że to efekt tego, że większość zleceń na badanie jest wystawianych przez lekarzy rodzinnych, którzy mogą "z dużą dozą prawdopodobieństwa powiedzieć, czy ktoś jest zakażony czy nie". Na pewno też lekarze POZ zdobyli więcej doświadczenia w bieżącym ocenianiu stanu naszego zdrowia. Widzą, które objawy mogą wskazywać na niemal stuprocentową pewność, że mamy koronawirusa. Ta skuteczność kierowania pacjentów na badanie jest w granicach 60 proc. - poinformował.
Andrusiewicz zaznaczył też, że oprócz ustabilizowania się liczby stwierdzanych zakażeń na poziomie 24-25 tys. dziennie, widać też pewną stabilizację w obłożeniu łóżek szpitalnych. Są dni, w których ta liczba łóżek (zajętych - PAP) spada - powiedział.