Książka Erica Kurlandera, wykładowcy najnowszej historii Europy na Stetson University na Florydzie, to nie kolejna fikcja opisująca szalone praktyki elit III Rzeszy. To porządne opracowanie, oparte na niemieckich gazetach, aktach NSDAP czy dokumentach SD.

Reklama

Amerykański uczony zaczął od tego, co działo się w Niemczech jeszcze przed I wojną – opisuje najbardziej popularne kulty, mity i ideologie II Rzeszy kaiserowskiej. Pokazuje potem, jaki wpływ miała przegrana Niemców na te poglądy i stowarzyszenia i jak – w pełnej niepewności rzeczywistości Republiki Weimarskiej, czy kolejnych kryzysów - astrologowie, parapsycholodzy, wielbiciele fantastyki czy mitów nordyckich połączyli swe ideologie z NSDAP i odcisnęli piętno nie tylko na Hitlerze, Himmlerze, Rosenbergu i innych, ale także na zwykłych Niemcach.

Kurlander m.in. wspomina o tym, jak przed wyborami, które Hitlerowi dały pełnię władzy, towarzystwa astrologiczne publikowały horoskopy, w myśl których Hitler miał wygrać i uczynić Niemcy na nowo potęgą. A obywatele, w dobie kryzysu, upadku autorytetów i tradycyjnych religii bardzo chętnie po takie wizje sięgali, wierzyli im i wspierali hitlerowców.

Autor nawiązuje też do dość burzliwych związków między NSDAP a całym światkiem okultystyczno-ezoterycznym. Wspomina, że państwo niemieckie jeszcze przed wojną, jak i w czasie wojny próbowało przez pewien czas zakazać tego typu praktyk. Walczono jednak z tzw. "okultyzmem jarmarcznym", czyli horoskopami, "pokazami tajemnych mocy" itp. Jednocześnie jednak te "prześladowania" – w porównaniu z tym, co hitlerowcy robili choćby ze swoimi towarzyszami z SA i komunistami - były mikroskopijne i polegały jedynie na zakazie występowania. Do tego, pod egidą SS i Reinharda Heinricha, powstawały instytuty prowadzące badania nad „okultyzmem naukowym”. Nie mówiąc już o tym, że sam Adolf Hitler wzywał różdżkarza, by ten "oczyścił" jego bunkier z "rakotwórczych promieni".

Reklama

Kurlander wspomina też o fiksacji nazistowskich przywódców – głównie Himmlera – na alternatywnych metodach leczenia, jak różdżkarstwo czy homeopatia. Pokazuje też, że SS wierzyło, iż za pomocą radiestezji uda się łatwo odróżnić Żydów od "rasy nordyckiej". Wspomina, że "Goebbels zatrudniał astrologów do tworzenia propagandy", a "parapsychologiczne eksperymenty omawiano w poważnych gazetach i sponsorowano z pieniędzy związanego z Hitlerem i Himmlerem, finansowanego przez III Rzeszę, instytutu uniwersyteckiego".

Kolejny rozdział poświęcony jest "antychrześcijaństwu" i poszukiwaniu "alternatywnej religijności"– czyli przywłaszczeniu "aryjskogermańskiego pogaństwa" czy "indoaryjskich religii"”. Autor zauważa, że czołowi ideologowie nazizmu porzucili chrześcijaństwo, które chcieli zastąpić lub zgermanizować. M.in. twierdzili, że procesy czarownic były „podjętą przez Kościół Katolicki próbą wyeliminowania niemieckiej rasy, kultury i religii”. Himmler nazywał nawet działania inkwizycji "ludobójstwem". Stąd też poszukiwania przez szefa SS ariogermańskiej religijności i mitów nordyckich.
Kurlander pokazuje też odwołania nazistów do mitologii indyjskiej. "Wielu wierzyło, że Tybet to miejsce schronienia, w którym przetrwały ważne elementy aryjsko-nordyckiej-atlantydzkiej protokultury”. Ich bowiem zdaniem – jakkolwiek to absurdalnie brzmiało – Tybet "to ostatnie schronienie Aryjczyków, którzy uciekli z Atlantydy po wielkim potopie". Z kolei Martin Bormann był zafascynowany islamem, którego wyznawcy "zawstydzili kościół rzymskokatolicki swoją astronomią i geometrią".

Z takimi przekonaniami - opisuje Kurlander - Niemcy wkroczyły w II wojnę światową. Pomysły zwolenników parapsychologii i okultyzmu stawały się coraz bardziej szalone. Hans Roeder, kapitan u-boota, dostał na przykład zgodę na "dokładne określenie pozycji konwojów wroga na morzu za pomocą wahadła i innych nadprzyrodzonych przyrządów. Tak, by niemiecka flotylla wojenna miała pewność, że je zatopi". Z kolei Himmler twierdził, że np. odkrycie miejsca przetrzymywania Mussoliniego to nie efekt pracy wywiadu, a działań okultystów, którzy za pomocą wahadła badali mapę Włoch.

Reklama

W przedostatniej, najbardziej przerażającej części książki, Kurlander opisuje, jak teorie rasowe, okultystyczne i parapsychologiczne doprowadziły do Holokaustu oraz zbrodni na Polakach i innych narodach, zaliczanych przez hitlerowców do "podludzi". Według autora "nazistowskie eksperymenty na ludziach, chociaż inspirowane przez myślenie eugeniczne popularne w całej Europie, były możliwe dzięki nadającym im impet paranaukowym teoriom, zakorzenionym w ezoterycy volkistowskiej oraz fantazjach indoaryjskich". Pisze on: "Blisko końca wojny Felix Kersten, masażysta Himmlera, bezpośrednio zapytał swojego szefa, jak może żywić odrazę do zabijania i eksperymentów na zwierzętach, a jednocześnie wykorzystywać ludzi do dziwacznych eksperymentów i zabijać ich w komorach gazowych. Himmler odpadł, że Żydzi i Słowianie stoją niżej od zwierząt pod względem biologicznym i są fizycznie niebezpieczni, natomiast świat może skorzystać na wynikach badań SS".

Zdaniem Kurlandera, "Holokaust był możliwy w tej skali i w takim natężeniu z powodu połączenia czynników biopolitycznych i historycznych z volkistowsko-ezoterycznymi, fantastycznymi, a nawet magicznymi koncepcjami żydowskiej potworności". "Bez długotrwałego procesu demonizowania Żydów nie tylko w tradycyjnych kategoriach chrześcijańskich, lecz także pogańskich i okultystycznych, radykalna koncepcja i rozwiązanie kwestii żydowskiej najprawdopodobniej by się nie pojawiło. To postrzeganie Żydów jako zagrożenia biologicznego dla rasowego ciała politycznego i jednocześnie wampirycznych potworów, działających poza granicami ludzkości przyciągnęło z kolei wszystkie bardziej radykalne i całościowe rozwiązania kwestii żydowskiej, których elementem stał się Holokaust" - uważa.

W ostatniej części książki autor pokazuje, do czego doprowadziła mieszanka tych chorych ideologii. Nawet w dobie porażki Niemcy pracowali nad cudowną bronią. Na przykład w maju 1944 r. Himmler i oficer Luftwaffe, pułkownik Schroeder-Stranz, próbowali namówić Hitlera aparatem, wytwarzającym "promienie śmierci". Podobnie fantastyczne badania prowadził niejaki Schauberg, budujący "Repulsine" czyli latający talerz, uruchamiany "małym silnikiem elektrycznym". Te eksperymenty - jak pisze Kurlander - doprowadziły do "śmierci setek więźniów obozów koncentracyjnych”, używanych do testów i zmuszanych do pracy ponad ludzkie siły.

Autor ostrzega na koniec, że obecnie na świecie zaczyna się podobne myślenie, jak w Niemczech przed wojną. "Ci, którzy dzisiaj zaczynają myśleć w kategoriach nadprzyrodzonych, odnosząc je do sfery politycznej i społecznej, są potencjalnie tak samo, jak przedwojenni Niemcy, podatni na wypaczone i szkodliwe skutki postrzegania wydarzeń politycznych przez pryzmat okultyzmu" - pisze.
Zdaniem Kurlandera, "podobnie jak sto lat temu w Niemczech, renesans w myśleniu nadprzyrodzonym, niejasne teorie konspiracyjne, siły pozaziemskie oraz wszechmoc wrogich etnoreligijnie „innych” zaczęły się łączyć z nieliberalnymi politycznymi i ideologicznymi tendencjami i przekonaniami, wpływając na wyniki wyborów w poszczególnych krajach, wewnętrzną politykę społeczną oraz podejście do wojny i pokoju".

Książka Erica Kurlandera to doskonałe kompendium, zbierające wiedzę o hitlerowskich doktrynach i eksperymentach. To pozycja dla każdego, kto interesuje się II wojną światową, bo w sposób naukowy obala część pokutujących mitów o okultyzmie i III Rzeszy pokazując, jak skomplikowana była prawdziwa historia. Przyczepić się można tylko do pewnych błędów w tłumaczeniu – np."Oberst" traktowane jest jako imię męskie, natomiast w rzeczywistości był to stopień pułkownika.

Książka „Demony Hitlera. Ezoteryczne korzenie III Rzeszy” została wydana przez Państwowy Instytut Wydawniczy.

dziennik.pl