Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa wydał w środę wyrok w procesie, w którym redaktor naczelny tygodnika "Nie" Jerzy Urban został oskarżony o obrazę uczuć religijnych poprzez publikację w 2012 r. w prowadzonym czasopiśmie karykaturalnego wizerunku Jezusa z symbolem kultu Najświętszego Serca Jezusowego na piersiach, wpisanego w znak zakazu.

Reklama

= W ocenie sądu uczucia religijne pokrzywdzonych poprzez zamieszczenie tego rysunku zostały obrażone. Oskarżony działał z zamiarem ewentualnym. Miał świadomość, że publikacja wizerunku Chrystusa w ogólnopolskim czasopiśmie odbiegająca od powszechnie przyjętego wizerunku może obrazić uczucia religijne osób mogących zapoznać się z tymże rysunkiem - podkreślił w uzasadnieniu wyroku sędzia Rafał Stępak.

Według sądu, stopień winy Urbana jest wysoki. - Występek, którego dopuścił się oskarżony jest przestępstwem umyślnym. Oskarżony, pomimo przewidzenia skutków publikacji karykaturalnego wizerunku Chrystusa, godził się na to, że może on obrażać uczucia religijne chrześcijan. Nie sposób uznać, aby oskarżony z takim doświadczeniem życiowym nie zdawał sobie sprawy, z tego iż Najświętsze Serce Jezusowe jest przedmiotem kultu chrześcijańskiego - wskazał sędzia.

Reklama

Wyrok jest nieprawomocny. Obrońca oskarżonego mec. Kazimierz Pawelec nie zgodził się z wyrokiem i argumentacją sądu. Zapowiedział też złożenie apelacji.

Proces w tej sprawie ruszył w maju 2014 r. Mokotowska prokuratura zarzuciła Urbanowi, że w 2012 r. dopuścił do opublikowania "karykaturalnego wizerunku nawiązującego do wizerunku Jezusa z mało inteligentnym wyrazem twarzy" - czym obraził uczucia religijne sześciu osób. Jak wskazywała wtedy prokuratura, wolność wypowiedzi nie jest nieograniczona, a ekspresja artystyczna nie może być "bez powodu obraźliwa dla innych".

Zarzuty postawione Urbanowi dotyczyły art. 196 Kodeksu karnego, który przewiduje grzywnę, karę ograniczenia wolności albo do 2 lat więzienia za publiczne znieważenie przedmiotu czci religijnej (lub miejsca obrzędów religijnych).

Reklama

Urban odpierał wtedy zarzut, uznając, że proces to "ograniczenie wolności słowa i potwierdzenie, że Polska jest państwem wyznaniowym jak Arabia Saudyjska i Iran".