Prawicowy publicysta przyznaje, że apogeum akcji Jerzego Owsiaka i entuzjazm związany z kolejnym biciem rekordu nie jest być może dobrą okazją, by po raz kolejny roztrząsać problemy związane z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy i jej twórcą.

Reklama

- Trudno jednak zrezygnować z dyskusji, gdy cały medialny mainstream zajmuje się dławieniem jakiejkolwiek krytyki „świętego Eutanazego”, jak zdążono już internetowo ochrzcić Jerzego Owsiaka, i ostrym atakiem na każdego, kto nie ma ochoty wspierać „owsiakowego grania” - tłumaczy Terlikowski.

Na początku pozwala sobie na parę ciepłych słów pod adresem Orkiestry. - W polskich szpitalach jest rzeczywiście sporo sprzętu, który trafił tam dzięki WOŚP. Rodzice małych dzieci mogą się o tym przekonać niemal wszędzie. (...) nie sposób zanegować, że dzięki tej akcji można było pomóc wielu dzieciom - przyznaje Terlikowski.

Dodaje też, że Orkiestra wciąga w działalność społeczną i wolontariat masę młodych - i nie tylko - ludzi. - Cały dzień na mrozie z puszką – to wcale nie jest prosta sprawa. I jeśli ktoś się na to decyduje, to niewątpliwie jest to dobra robota, i pozytywna energia, której nie należy potępiać czy nie doceniać - czytamy w tekście redaktora naczelnego Frondy.

Reklama

Jednak entuzjazm związany z WOŚP jest jego zdaniem wymuszony. - Politycy, którzy nie chcą popierać tej akcji są rytualnie potępiani, ci, których skrytykuje Owsiak stają się napiętnowania, a publicyści, których nie zachwycają niebezpieczne pomysły są określani mianem „podłych” i wzywa się ich „do bycia lepszymi ludźmi”

Terlikowski twierdzi, że w ten sposób kreuje się postać, która może powiedzieć wszystko, i która za swoje słowa nie jest w ogóle odpowiedzialna. - A gdy poczuje, że palnęła głupotę zawsze – przy entuzjazmie mediów – może się z tego wycofać i rżnąć głupa. Tak było z wypowiedzią o eutanazji - pisze Terlikowski powołując się na wywiad Owsiaka dla portalu dziennik.pl.

- Tu nie mogło być wątpliwości, Owsiak nie pytał i nie zastanawiał się, tylko stwierdzał, że jest za eutanazją, która dla niego jest sposobem pomocy - pisze Terlikowski i ocenia, że media podchwyciły jego narrację i z dnia na dzień "zaczęły zachwycać się nie tyle tym, że ktoś złamał wreszcie zmowę milczenia wokół eutanazji, ale że ktoś zaczął – tak potrzebą – dyskusję na jej temat.

Reklama

Terlikowski nie przyjął tłumaczeń Owsiaka, który po burzy, jaką wywołały jego słowa, sprecyzował, że nie jest zwolennikiem eutanazji, a jedynie chciał sprowokować dyskusję na ten temat, opowiedzieć o swoich dylematach.

- A że zrobił to „żyjący święty”, to i dyskusja z takimi poglądami staje się niemal niemożliwa. Każdy bowiem, kto krytykuje sugestię, że dyskusja nad zabijaniem jest potrzebna, albo uznaje, że eutanazja jest zła musi zmierzyć się z zarzutem, że zebrał mniej pieniędzy niż WOŚP i Jerzy Owsiak.

Zdaniem Terlikowskiego to dowód, na to, że im więcej realnie dobrego robi Jerzy Owsiak, tym dużo więcej złego czyni swoimi wypowiedziami.

- Łyżka (a w tym przypadku nie była to łyżka, ale zdecydowanie więcej) trucizny wpuszczona do beczki z jedzeniem, zatruwa całość i sprawia, że szlachetna w założeniu akcja zaczyna służyć złu. Nie ma w tym zresztą nic zaskakującego. Od dawna jest tak, że wielkie zło przybiera czasem maskę wielkiego dobra, a realnie dobre akcje czy działania powodowane dobrymi intencjami służą złu - pisze na zakończenie Terlikowski.