Może więc nadszedł czas na to, by rzecznikiem rządu został polityk? Osobiście jestem za tym, by tak właśnie się stało. Gdy bowiem stanowisko to pełni polityk, który bierze udział w podejmowaniu decyzji, jest w najbliższym otoczeniu premiera, to jego słowa mają dużą rangę. Nie było tak w przypadku Agnieszki Liszki, która sama przyjęła niepolityczną rolę.

Reklama

Dla mnie rzecznikiem z prawdziwego zdarzenia jest rzecznik polityk. Dobrze wspominam np. Tomasza Tywonka - pierwszego rzecznika rządu Jerzego Buzka. Brał on udział w podejmowaniu decyzji, uczestniczył w najtajniejszych zebraniach. Dzięki temu był wiarygodny dla dziennikarzy. Można było się od niego dowiedzieć dużo więcej niż tego, o której godzinie będzie konferencja prasowa i kto na niej wystąpi. Rzecznikiem powinien być ktoś, kto wpływa na politykę, a nie tylko przekazuje o niej informacje.

Dlatego uważam, że idealnym kandydatem na to stanowisko jest obecny szef gabinetu premiera Sławomir Nowak. Jest blisko premiera, cieszy się jego zaufaniem, a jednocześnie chętnie i często już teraz wypowiada się dla mediów.

Raczej nie dowiemy się, czy jest jakieś drugie dno odejścia Agnieszki Liszki z rządu. Możemy tylko spekulować, że w otoczeniu premiera tli się konflikt o to, kto będzie bliżej szefa rządu. Ale jest to problem wydumany. Wiadomo bowiem, że najbliżej premiera zawsze jest Grzegorz Schetyna i to się nie zmieni. Jakiekolwiek działania na rzecz zmiany tego stanu rzeczy są z góry skazane na niepowodzenie.

Reklama

Agnieszka Liszka była dobrą rzeczniczką. Miała dobre relacje z mediami. Ilekroć o coś ją prosiłam, zawsze spełniała moje prośby. Jej dymisji nie rozpatrywałabym w kategoriach osłabiania się ekipy rządzącej. To naturalne, że z czasem ludzie się wykruszają, coś się zaczyna i coś się kończy. Z moich rozmów z nią wynika, że przyczyny jej odejścia są złożone – zarówno osobiste, jak i zawodowe. Wykonała zadanie, do którego się zobowiązała. A teraz odchodzi, bo stoją przed nią nowe wyzwania.