Kropla drąży skałę. I każdy przychylny gest wobec Izraela - jak sama wizyta papieża w Yad Vashem i jednoznaczne potępienie antysemityzmu - jest kamieniem milowym. Powinien on pomóc zasypać podziały między największymi religiami i przeświadczenie Żydów, że Kościół katolicki nie zrobił wszystkiego, by uchronić ich naród od zagłady.

Reklama

Wiadomo, że sytuacja jest dość skomplikowana. Benedyktowi XVI z wielu względów także jest niełatwo. Przede wszystkim nie jest pierwszym papieżem, który pojechał do Ziemi Świętej. Pierwszy był tam Jan Paweł II. Patrzymy więc na tę wizytę przez pryzmat wizyty papieża Polaka, który był niezwykle uwrażliwiony na zagładę Żydów. Również ze względu na swoją młodość, którą spędził w Polsce podczas II wojny światowej. Co więcej Karol Wojtyła miał ogromną łatwość w symbolicznych gestach i nie obciążała go dość kłopotliwa przeszłość jak Ratzingera.

Podczas tej wizyty być może niektórym zabrakło słów i wymienienia konkretnych winnych tragedii Holokaustu. Wiadomo, że Benedykt XVI pochodzi z Niemiec, w których wszystko się zaczęło i należał przez pewien czas do Hitlerjugend. Nie można go jednak ciągle za to karać. To była zupełnie inna rzeczywistość i przeszłość nie może mieć dziś decydującego znaczenia. Tym bardziej, że Jan Paweł II przeprosił Żydów za winę Kościoła.

Rozumiem oczekiwania narodu żydowskiego, który miał nadzieję na mocniejsze słowa. Zrozumiała jest też rezerwa Benedykta XVI. Wydaje się, że Kościół na temat tej sprawy powiedział już bardzo wiele. Potępienie antysemityzmu przez Benedykta XVI było bardzo wyraźne. I może już wystarczy. Dodatkową trudnością jest dla niego poprzednik, do którego zawsze będzie porównywany, którego gesty i słowa bardzo ciężko będzie mu przebić.

Reklama

Byłam jednak bardzo wzruszona, gdy widziałam Benedykta XVI pod Ścianą Płaczu. Było dla mnie jasne, że i on był wzruszony. Papież modlił się także o pokój na Bliskim Wschodzie. Oczywiście, sprawy dzielące narody arabskie i żydowski są bardzo złożone, ale o porozumienie zawsze warto walczyć modlitwą. Warto przy tym pamiętać, że słowa często przechodzą w czyny.