Iwona Dudzik: Czy zaproszenie Donalda Tuska przez Władimira Putina to dobry znak?
Artiom Malgin: Oczywiście, że tak. Oznacza, że stosunki polsko-rosyjskie idą do przodu. Dla tych, którzy je obserwują, to jasne, że to kolejny, konsekwentny krok, którego się wszyscy spodziewali i który rozpoczął się po dojściu do władzy premiera Tuska.
Może tam dojść do przełomu w polityce historycznej między Polską a Rosją?
Przełomy były tylko na wojnach, a nie w stosunkach pokojowych. Rosja jest dla Polski drugim co do wielkości partnerem handlowym. Ale przełomem może być zejście z porządku politycznego sprawy katyńskiej, które może nastąpić po tej wizycie.
Czyli w sprawie katyńskiej nie należy się spodziewać ze strony Rosji żadnych deklaracji?
A jakie deklaracje można sobie wyobrazić podczas wspólnej ceremonii?
Może słowo "przepraszam"?
Ale to nie premier Putin wydawał rozkaz strzelania. Więc moim zdaniem nie będzie żadnych przeprosin. Będzie gest upamiętnienia ofiar, który już częściowo został wykonany przez to zaproszenie. Wymagać czegoś dodatkowego to przesada.
Czyli wystąpienie Putina będzie w podobnym duchu jak to 1 września na Westerplatte?
A co można powiedzieć w 10-minutowym wystąpieniu jednego czy drugiego premiera? Jestem głęboko przekonany, że nie trzeba za dużo mówić. Starczy gest. Im mniej słów, tym lepiej.
W Polsce nie wszyscy tak uważają.
To historycy mogą nieustannie wracać do kwestii Katynia. Będzie wspólna książka naszej komisji i w niej przedstawimy wspólną wersję.
* Artiom Malgin, rosyjski historyk, członek polsko-rosyjskiej komisji ds. trudnych