"Mogę powtórzyć, że współpraca wywiadu Polski i Stanów Zjednoczonych była i jest, więzień nie było. Informacje, które dziś czytałem - to jest sprawa Amerykanów. Nikt z nas władztwa nad funkcjonariuszami służb amerykańskich nie ma. Jeżeli to jest prawda, a to się dowiemy, to oczywiście wierzę, że sądy amerykańskie to zbadają i osądzą" - powiedział b. prezydent dziennikarzom podczas Forum Ekonomicznego w Krynicy.

Reklama

Jak zaznaczył, "jeżeli wewnętrzne służby CIA badają przypadki naruszenia prawa przez CIA, to można tylko wyrazić nadzieję, że będzie to przez sądy amerykańskie i władze amerykańskie wyjaśnione". "Polacy i Polska nie mają z tym nic wspólnego" - podkreślił. Zapewnił, że "informacje, które dzisiaj przeczytaliśmy, polskim władzom wtedy i - jak sądzi - również później nie były znane". "My o tego typu faktach nie wiedzieliśmy. Tyle mogę powiedzieć" - oświadczył.

"Jeżeli miały miejsce, bo proszę pamiętać, że wiarygodność tego wszystkiego wymaga jeszcze weryfikacji. Nie potrafię powiedzieć, czy to wszystko mogło mieć miejsce, czy miało miejsce, to jest wszystko jeszcze do zbadania" - zastrzegł. Kwaśniewski pytany, czy to możliwe, że jako prezydent mógł nie wiedzieć o obecności na terenie Polski amerykańskich więźniów, powiedział, że "współpraca wywiadowcza ma to do siebie, że jest z natury tajemnicza".

"Natomiast proszę pamiętać, że to nie było pisanie scenariusza filmu sensacyjnego. To była walka z terroryzmem. To byli ludzie, którzy wysadzili w powietrze World Trade Center i wiele innych obiektów w świecie. To byli ludzie, którzy uczestniczyli w śmierci kilku tysięcy osób i ta walka (z terroryzmem) odbywała się na różnych frontach i ona mogła mieć również - wyobrażam sobie - charakter brutalny" - powiedział Kwaśniewski.



Jednocześnie w opinii b. prezydenta "to nie zmienia oczywiście faktu, że każda armia, każda służba ma swoje zasady, swoje prawo i musi go przestrzegać". "Raz jeszcze chcę powiedzieć: te fakty, które dziś są opisywane, i wtedy mnie i nam, czyli władzom Polski, nie były znane i nie sądzę, żeby były kiedykolwiek znane wcześniej, czyli przed dzisiejszym dniem" - zaznaczył.

Dopytywany, czy ktoś w Polsce nie powinien był wiedzieć o tym, co robi w naszym kraju CIA, oświadczył: "W ramach współpracy wywiadowczej polsko-amerykańskiej samoloty amerykańskie lądowały w Polsce i oczywiście były tam różne czynności związane i z lądowaniami i z osobami, które znajdowały się na pokładzie tych samolotów, ale to była przede wszystkim odpowiedzialność, całkowita odpowiedzialność strony amerykańskiej".

Reklama

"Trudno sobie wyobrazić, że z jednej strony deklarujemy solidarność w walce z terroryzmem, a z drugiej strony mówimy: nie, Amerykanie nie mogą lądować w Polsce, bo my jesteśmy po prostu tym niezainteresowani" - uważa b. prezydent. Jak zaznaczył "walka z terroryzmem była trudna, jest trudna". "Ona wymaga współpracy i ta współpraca miała i jestem przekonany, że nadal ma miejsce" - powiedział.

Dopytywany, czy w ramach tej współpracy amerykańskie służby wywiadowcze mogły zataić przed polskimi władzami, kogo przewożą do naszego kraju, odparł, że "(służby wywiadowcze) przede wszystkim zatajają". "To przecież nie jest biuro turystyczne, które informuje, kto jest na liście pasażerów, nie na tym to polega" - mówił.

"Nasze wsparcie dla współpracy wywiadowczej wynikało z przekonania, że to służy bezpieczeństwu i Stanów Zjednoczonych i Polski i świata. My wtedy walczyliśmy z terroryzmem i dzisiaj walczymy z terroryzmem. Absolutnie nie przyjmuję takiego oto wariantu, że demokracja musi się przed terrorystami rozbroić, a terroryści mogą robić z nami co chcą" - oświadczył. Zwrócił uwagę, że kraje demokratyczne stoją przed dylematem: "ile wolności, ile bezpieczeństwa i jak zachować w tym równowagę".



Agencja Associated Press, powołując się na raport inspektora generalnego CIA i anonimowe źródła w wywiadzie, podała, że funkcjonariusz CIA torturował więźnia w tajnym więzieniu amerykańskiej agencji wywiadowczej w Polsce. Jak dodała, agent o imieniu Albert i jego przełożony Mike używali niesankcjonowanych wewnętrznymi regulaminami brutalnych metod przesłuchań więźnia Abda al-Rahima al-Nashiriego.

Był on podejrzany o współudział w ataku na amerykański okręt USS Cole w Jemenie w 2000 roku. Według AP schwytano go w Dubaju dwa lata później, przewieziono najpierw do aresztu w Afganistanie, następnie do więzienia CIA w Tajlandii, a 5 grudnia 2002 roku do tajnego więzienia w Polsce - zaledwie w kilka dni po jego otwarciu.