To bardzo ambitne plany rządu. Premier chce, by Polska wzięła udział w podboju kosmosu. Jak to zwykle w naszym kraju bywa, najpierw trzeba powołać specjalną agencję - pisze "Wprost". I tu zaczyna się problem. O kontrolę nad tą prestiżową firmą walczy dwóch ministrów. Ręce na instytucji chcą położyć zarówno Michał Boni, jak i Waldemar Pawlak. Ostateczna decyzja jeszcze nie zapadła, ale cyfryzacja ma spore szanse. W tej sprawie potrzebny jest ktoś, kto będzie w stanie na dobre rozruszać tę dziedzinę i uczynić z niej silny impuls modernizacyjny dla polskiej gospodarki. Boni sprawdziłby się w tej roli lepiej od Pawlaka – twierdzi informator tygodnika.

Reklama

Jedno jest pewne, Agencja Kosmiczna, czy Biuro ds. Polityki Kosmicznej powstanie, a Polska wejdzie do Europejskiego Agencji Kosmicznej. Tak wynika z rządowego planu. To jednak będzie kosztować, bo składka członkowska jest wysoka. Jednak były polityk PiS nie kryje, że to szansa dla Polski. Akcesja do ESA oznacza, że będziemy płacić wysoką składkę członkowską. Te pieniądze mogą wrócić do nas w ramach reinwestycji, ale tylko wtedy, gdy rząd będzie umiał zachęcić polskie firmy do zajęcia się tematyką kosmosu. Stworzenie specjalnej instytucji daje na to szansę a upchnięcie tego zadania w którymś z resortów grozi tym, że sprawa trafi na dno szuflady – wyjaśnia Paweł Poncyljusz, który w zeszłej kadencji zajmował się kosmicznymi technologiami.