Słowa Baracka Obamy o "polskich obozach zagłady" to ukłon w stronę wyborców niemieckiego pochodzenia - z taką tezą wyszedł wczoraj wieczorem w "Kropce nad i" Joachim Brudziński z PiS. Agnieszka Holland, polska reżyser żydowskiego pochodzenia, nie zostawia dziś za te słowa suchej nitki na pośle.

Reklama

Jak z tym polemizować? Jakby chciał się przypodobać niemieckim wyborcom, to by odznaczył najważniejszym amerykańskim medalem niemieckiego antyfaszystę, a nie polskiego patriotę i wybitnego członka ruchu oporu, Jana Karskiego - tłumaczyła Agnieszka Holland w Radiu ZET.

Himalaje absurdu, które wypuszcza z siebie Prawo i Sprawiedliwość przy takich okazjach nadają się na kabaret - dodała.

Przy okazji reżyser wyjaśniła, skąd w krajach anglosaskich bierze się tak częsta pomyłka z "polskimi obozami śmierci".

To kalka językowa - tłumaczyła Agnieszka Holland. - "Polski obóz koncentracyjny" ma dwa znaczenia, również to geograficzne, że to w Polsce miało miejsce. Co nie sugeruje bynajmniej, że Polacy byli autorami tych instytucji - podkreśliła.

Reklama