Takie bardzo ambitne cele Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji zapisało w Programie Zintegrowanej Informatyzacji Państwa, który resort właśnie przedstawił do konsultacji społecznych. Koszt tej e-rewolucji: 6 mld 745 mln zł.
Na razie budowa elektronicznej administracji wywołuje w Polsce więcej problemów niż korzyści. To z przetargami na jej systemy związany jest jeden z największych skandali korupcyjnych. A tam, gdzie do korupcji nie dochodziło, niestety efekty budowanych czasem za dziesiątki milionów systemów nie były porażające. Teraz jednak, jak zapowiada resort cyfryzacji, ma się to zmienić. Dotychczasowy proces informatyzacji charakteryzował się rozwiązaniami wyspowymi, które odpowiadały zapotrzebowaniom poszczególnych sektorów administracji publicznej, jednak nie zapewniały wystarczającej interoperacyjności systemów, co mogło mieć negatywny wpływ na realizację e-usług – piszą autorzy programu. Lekarstwem na to ma być nowe podejście do informatyzacji państwa: działania zintegrowane.
Współpracować mają ze sobą nie tylko ministerstwa i urzędy centralne, lecz także administracja rządowa z samorządową. Efekt: klient – obywatel – ma już wkrótce zrealizować od początku do końca całą swoją sprawę w jednym miejscu. Resort cyfryzacji wyniki realizacji tego programu chce oceniać wypełnieniem konkretnych wskaźników. I tak:
– jakikolwiek kontakt z e-administracją według badania GUS miało w ostatnim roku 32 proc. osób. W 2020 r. ma być ich na tyle dużo, by Polska znalazła się w pierwszej siódemce państw Unii;
Reklama
– dziś pozytywnie lub w miarę pozytywnie swój e-kontakt z urzędem ocenia połowa korzystających z tej możliwości. W 2020 r. takie oceny ma wystawić co najmniej 70 proc. osób;
Reklama
– obecnie zaledwie 6 proc. wychodzących z urzędu i 7 proc. napływających do dokumentów jest w postaci elektronicznej, a 46 proc. urzędów korzysta z elektronicznego obiegu dokumentacji. W 2020 r. e-dokumentów ma być co najmniej 60 proc., a elektroniczny obieg mają mieć wdrożone wszystkie urzędy.
Program informatyzacji wskazuje też konkretne rozwiązania, które mają sprawić, że e-administracja wreszcie zacznie być realną pomocą. Ma powstać elektroniczne centrum obsługi obywatela, działające niczym duże call center przekierowujące do konkretnych usług i urzędów. Kolejnym nowym tworem ma być centralne repozytorium informacji publicznej, w którym w jednym miejscu mają być udostępniane bezpłatnie i dla wszystkich dane: demograficzne, budżetowe i podatkowe, o produkcji i zużyciu energii, o działalności gospodarczej, zdrowotne, prawne, edukacyjne, o ochronie środowiska oraz wyniki wyborów.
W tych wszystkich planach szczególnie mocny nacisk resort cyfryzacji kładzie na działającą już platformę ePUAP. Jak sam pisze, choć to e-dowód byłby najwygodniejszym i najbardziej uniwersalnym sposobem do uwierzytelniania obywatela w kontaktach z e-usługami, to jednak jego powstanie odsunięte jest do 2015 r. (w rzeczywistości losy tego projektu są niejasne), a więc to platforma ePUAP ma stać się integratorem e-usług, czyli bazą dla wszystkich kierunków rozwoju e-administracji.
Wszystko to, jak wylicza resort Boniego, będzie kosztować 6,7 mld zł. To suma bardzo podobna do poprzedniego Planu Informatyzacji Państwa, który powstał w 2011 r., ale nigdy nie wszedł w życie. Wtedy działania, które miały doprowadzić do powstania powszechnych e-usług administracyjnych do 2015 r., wyceniono na 6,5 mld zł. Jednak jak przyznaje MAiC, obecne wyliczenia to więcej, niż jest zarówno z dotacji unijnych, jak i z zaplanowanych wydatków budżetowych. A brakuje sporo, bo aż 1 mld 875 mln zł.
3,5 mld zł ma kosztować Ogólnopolski Cyfrowy System Łączności Radiowej. To najdroższy system zaplanowany w programie informatyzacji
600 mln zł ma być zainwestowane w e-usługi w zakresie spraw obywatelskich, czyli takich jak internetowe konsultacje społeczne czy petycje online
1,3 mld zł to koszt stworzenia e-usług m.in. w wymiarze sprawiedliwości, rolnictwie, zamówieniach publicznych, obsłudze celnej i ubezpieczeniach społecznych