Odwilż z rakietami

Mimo resetu Baracka Obamy Kreml nie zmienił swojego podejścia do Zachodu, a w szczególności do Europy Środkowej i krajów bałtyckich. Najpierw Moskwa stosowała szantaż głowicami, by utrącić tarczę. Później – nie zważając na rozmowy o układzie post-START – stosowała tę samą taktykę, by zablokować projekt rozmieszczenia pocisków Patriot w północno-wschodniej Polsce.
Reklama
Takie wnioski płyną z kolejnej partii dokumentów Departamentu Stanu USA ujawnionych przez portal Wikileaks i śledztwa, którego wyniki opublikował wczoraj „Wall Street Journal”. Gazeta, powołując się na swoich rozmówców w amerykańskiej dyplomacji napisała, że ostatnie sygnały o głowicach w rosyjskiej enklawie pochodzą z maja 2010 r. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy do Polski trafiły Patrioty.
Z punktu widzenia polskiego bezpieczeństwa atom w obwodzie kaliningradzkim ma kluczowe znaczenie. Chodzi o broń taktyczną, czyli krótkiego zasięgu – bezpośrednio zagrażającą właśnie Polsce.



Transport głowic do enklawy według ocen Departamentu Stanu miał miejsce „kilka razy w ciągu ostatnich lat”. Jeden z dyplomatów w rozmowie z „Wall Street Journal” precyzuje, że zagrożenie można uznać za mniejsze, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że głowice są przetrzymywane oddzielnie od środków ich przenoszenia.
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Rosjanie swoją politykę tłumaczą jasno: dopóki Stany Zjednoczone nie wycofają swoich głowic z Europy, dopóty takie działania są uzasadnione.

Atom w Europie

Wczoraj Wikileaks opublikował także precyzyjną listę baz, w których amerykańskie głowice są przechowywane (broń taktyczna B-61). Do tej pory były to informacje ściśle chronione. Teraz wiadomo, że Amerykanie mają arsenały w Belgii (baza Kleine-Brogel, gdzie umieszczono 20 głowic), w Holandii (baza Volkel – 20 głowic), w Niemczech (baza Buchel – brak danych o liczbie głowic), we Włoszech (baza Aviano – 50 głowic, baza Udine – 40 głowic, Ghedi Torre – 40 głowic), Turcji (baza Incirlik – 90 głowic).
Samo NATO potępiło wczoraj opublikowanie przez portal Wikileaks informacji dotyczących szczegółów rozmieszczenia amerykańskiej taktycznej broni nuklearnej w Europie. Rzeczniczka Sojuszu Oana Lungescu określiła je jako „nielegalne i niebezpieczne”.
Również wczoraj publikacje Wikileaks potępił ambasador USA w Polsce Lee Feinstein. „Nie będę komentował autentyczności jakichkolwiek dokumentów, ale dołączam się do wyrazów głębokiego ubolewania wyrażonych przez sekretarz Clinton z powodu ujawnienia informacji, które miały pozostać poufne. Utajniona korespondencja dyplomatyczna to dokumenty, które nigdy nie były przeznaczone do publicznego odbioru” – napisał w oświadczeniu wysłanym do „DGP” i innych polskich redakcji Feinstein.



Wy zbroicie się z USA, Rosja odpowiada
Po co Rosji głowice nuklearne w Kaliningradzie, o których pisze „Wall Street Journal”?
Logika rosyjskich władz jest jasna: potencjał NATO u granic Rosji wciąż jest wyższy niż rosyjski. To jest rekompensata za wojskową słabość Rosji wobec NATO.
Według doniesień WSJ, Rosjanie dostarczyli głowice do Kaliningradu w maju 2010 roku, czyli już w trakcie odwilży polsko-rosyjskiej.
Dyplomacja to jedno, polityka bezpieczeństwa – drugie. Dopóki w Europie znajduje się amerykańska broń taktyczna, Rosja nie ma żadnej motywacji, by odejść od wykorzystania analogicznych środków. Jeśli Amerykanie wycofają swoje głowice taktyczne z Europy, wówczas można zacząć wymagać od Rosji podobnych kroków. Na razie USA, jak ujawnił Wikileaks, mają atom w Europie.
Ale w Polsce go nie ma.
Jednak jako państwo NATO, Polska powinna się liczyć z negatywnymi aspektami członkostwa. I ponosić nawet hipotetyczne ryzyko. W polskich bazach sił powietrznych mają pojawiać się rotacyjnie amerykańskie myśliwce F-16. Rosja widzi, że NATO rozpowszechnia swój potencjał wojskowy. Jeżeli ten proces będzie nabierał tempa, Rosja będzie rekompensowała sobie niebezpieczeństwo wszelkimi dostępnymi środkami.