Nie można narzucać suwerennym krajom, kogo i na jakich warunkach mają akceptować na swoim terytorium - uważa premier Słowacji. Podczas debaty parlamentarnej Robert Fico zapowiedział, że nawet jeśli kwoty dotyczące rozdzielania uchodźców zostaną przegłosowane w Brukseli kwalifikowaną większością, to jego kraj nie dostosuje się do tej decyzji.
Robert Fico powiedział, że jeżeli rzeczywiście kwoty zostaną przegłosowane, to będzie to oznaczało koniec iluzji, że małe kraje - takie jak Słowacja - mają cokolwiek do powiedzenia w europejskiej dyskusji. Jednocześnie wyraził zdziwienie faktem, że państwa, które stosują przepisy strefy Schengen, są krytykowane, zaś te, które je łamią - nie. Zaznaczył, że w aktualnym kryzysie nie chodzi o spór między Wschodem i Zachodem, ale o zasady działania Unii i o ich przestrzeganie.
Zdaniem premiera Słowacji, w momencie kiedy Europa znalazła się pod naporem imigrantów, przestała być miejscem bezpiecznym. Tym bardziej, że 90 procent z nich to imigranci ekonomiczni i nie ma żadnego powodu, żebym tym ludziom pomagać.
Robert Fico zwrócił uwagę, że granice Unii Europejskiej nie są strzeżone, w związku z czym nikt nie zatrzymuje pochodu uchodźców. Wyraził również obawę, że jeśli fala imigrantów nie zostanie zastopowana, to tradycyjne europejskie społeczeństwa staną się nacjonalistyczne i ksenofobiczne. Na koniec premier Słowacji przypomniał, że służby wywiadowcze cały czas informują o tym, że wśród imigrantów są wysłannicy Państwa Islamskiego, którzy stanowią realne zagrożenie dla bezpieczeństwa obywateli Unii.