Boni podkreślił, że rzeczy osobiste osób, które zginęły 10 kwietnia w katastrofie, będą dostępne dla ich rodzin. "Te, które już są zidentyfikowane jako własność poszczególnych osób, oraz te, które jeszcze nie są przypisane do poszczególnych osób. Takie działania, łącznie ze wsparciem transportowym, szykujemy na przyszły tydzień" - zapowiedział minister.
Jednocześnie nie zgodził się ze stwierdzeniem, które padło podczas sejmowej debaty nad informacją w sprawie działań rządu dotyczących katastrofy samolotu pod Smoleńskiem, że hala Torwaru, gdzie zostały przewiezione trumny z ciałami z lotniska wojskowego Okęcie była do tego celu miejscem "niegodnym".
Boni zaznaczył, że po przylocie trumien z ciałami ofiar można było podjąć administracyjno-biurokratyczną decyzję, że zostają one na lotnisku do odbioru przez rodzinę.
"Uznaliśmy, że tym wszystkim osobom, które przylatywały do nas w ciągu tych kilku dni, należy się specjalny szacunek" - podkreślił minister. Dodał też, że spełniono w ten sposób życzenie rodzin, gdyż niektóre z nich nie wiedziały jeszcze, gdzie zawiozą trumnę z ciałem. "Dlatego powstało to miejsce na Torwarze, na życzenie rodzin, jako miejsce prywatne" - tłumaczył Boni.
"Ja tam byłem na życzenie kilku rodzin w nocy, kilka razy. Olbrzymia hala Torwaru, nie widać żadnych miejsc siedzących, bo są przykryte, ołtarz z dużym krzyżem, konfesjonały, księża, fiolet, tak jak przy uroczystościach żałobnych..." - opowiadał minister.
Nie zgodził się ze stwierdzeniem, że było to miejsce niegodne. "Cieszę się, że udało się utrzymać to miejsce jako prywatne, i że media też to zrozumiały i nie było tam fleszy, kamer telewizyjnych. I nikt rodzinom nie przeszkadzał wtedy, kiedy chciały tam pobyć ze swoimi bliskimi" - zaznaczył Boni.
Była to reakcja na słowa Zdzisławy Janowskiej (SdPl), która oceniła podczas debaty, że trumny z lotniska wojskowego Okęcie nie zostały przewiezione do Sejmu (tak jak jej zdaniem powinny), tylko czekała je "niegodna przejażdżka" do hali Torwar.