Eksperci, wojskowi i wszyscy, którzy czytali stenogramy z ostatniego lotu prezydenckiego tupolewa nie mogą znaleźć odpowiedzi na pytanie: dlaczego mimo ostrzeżeń systemu TAWS nie było adekwatnej reakcji pilotów? Dlaczego nie było reakcji na komendę "odchodzimy"?.

Reklama

"Zareagować może każdy. I kapitan i drugi pilot. Kapitan prowadził po części korespondencję. My nie wiemy dzisiaj, to ustali komisja, kto trzymał za stery, bo równie dobrze mógł to zrobić drugi pilot. Posiada taki sam system, z takimi samymi możliwościami naboru wysokości" - powiedział w Radiu ZET gen. Anatol Czaban, szef szkolenia sił powietrznych.

"Decyzja <odchodzimy> jest jednoznaczna. Zwiększamy obroty i podejmujemy decyzję na drugie zajście. Taką decyzję powinien podjąć którykolwiek z nich" -dodaje szef szkolenia sił powietrznych.

Według niego bardzo dziwne jest to, że drugi pilot po komendzie "odchodzimy" wciąż odlicza zmniejszającą się wysokość. "Stenogram daje odpowiedzi na wiele pytań, ale na to akurat nie daje" - powiedział gen. Czaban.

Dodał, że głównym źródłem wiedzy, dlaczego samolot zniżał się tak szybko, będzie rejestrator parametrów lotu.

Reklama

"TAWS informuje o rzeczywistej odległości od ziemi. Bierze wysokość z radiowysokościomierza, wysokość nad poziomem terenu, więc komenda TAWS nie może być zignorowana" - powiedział generał.

Pytany z kolei w TOK FM, o obecność dowódcy Sił Powietrznych gen. Andrzeja Błasika w kabinie pilotów, Czaban powiedział, że dalej "nie może się pogodzić z myślą", że Błasik mógł tam być. "Przecież to był pierwszy człowiek, który uczył nas zasad bezpieczeństwa lotów" - mówił i zaznaczył, że słowa gen. Błasika w stenogramie są niedokończone, więc nie mogą być interpretowane.

Komentując kilkakrotne informacje o pogodzie, które dostawała załoga, w tym ostatnią, że widoczność wynosi 200 m, szef szkolenia sił powietrznych podkreślił, że "przy tej widzialności każda załoga podejmuje decyzję o locie na lotnisko zapasowe albo o poczekaniu".