Polska dopiero od lat 90-tych obchodzi Dzień Zwycięstwa wraz z cała Europą.
Dla Polaków 8 maja nie oznaczał końca totalitaryzmu. Wraz z zakończeniem wojny rozpoczęła się okupacja gospodarcza i polityczna Związku Radzieckiego - mówi doktor Jacek Zaleśny z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Jedna okupacja została zamieniona na inną, czyli z punktu widzenia narodu zmiana miała miejsce, ale nie była zmianą jakościową.
Akt kapitulacji Niemiec był początkiem nowego podziału sił w Europie i na świecie. Od wielu miesięcy trwały polityczne porozumienia, ale tam gdzie stacjonowały wojska radzieckie i gdzie wypierano wojska niemieckie było coraz bardziej oczywiste, że będzie to strefa wpływów Związku Radzieckiego tłumaczy politolog.
Tylko Związek Radziecki, a teraz Rosja świętuje Dzień Zwycięstwa 9 maja. To Józef Stalin nie uznał kapitulacji Niemiec i kilka godzin później, ponownie doszło do podpisania tego dokumentu - zaznacza doktor Jacek Zaleśny. Chodziło o uroczyste pokazanie się w Berlinie, żeby widać było wielkie zwycięstwo i żeby móc to celebrować.
Koniec działań wojennych wyznaczono 8 maja na godzinę 23.01
Bezwarunkowy akt kapitulacji był końcem wojny, choć działania wojenne trwały jeszcze w wielu miejscach. W Europie rodził się nowy układ sił - podkreśla doktor Maciej Raś politolog z Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego. Wówczas III Rzesza była okupowana przez koalicję i wówczas kreował się nowy porządek świata.
Obchody Dnia Zwycięstwa w Polsce choć odbywają się, nie mają rangi święta i są niemal niezauważalne. Żadna z partii politycznych także lewica nie jest szczególnie zainteresowana Dniem Zwycięstwa - dodaje doktor Maciej Raś. Polscy politycy uważają tą datę za trudną - jakakolwiek interpretacja 8 maja może wywołać reakcję krytyczną.
II wojna światowa trwała 6 lat, uczestniczyły w niej 72 państwa. Według różnych szacunków zginęło od 40 do 60 milionów ludzi, którzy polegli lub zostali zamordowani.