Jan Pospieszalski na łamach serwisu fronda.pl przekonuje, że słowa zacytowane przez Katarzynę Kolendę-Zaleską w "Faktach" tak naprawdę nie padły.

To, że pani Kolenda-Zaleska słyszy słowa, które nigdy nie padły, wiemy nie od dziś. Już raz przyznała, że dała plamę manipulując wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego sprzed Pałacu prezydenckiego. Zamiast "wolni Polacy" Kolenda-Zaleska podała że prezes PiS powiedział "prawdziwi Polacy" - podkreśla publicysta. I wspomina, jak dziennikarka i sama redakcja tłumaczyły się z tej wpadki: Fakty, prostując tę wtopę, tłumaczyły pokrętnie, że materiał był niewyraźnie nagrany, zaś autorka przyznając się do błędu podała zupełnie inną wersję.

Reklama

Pospieszalski przekonuje, że podobna sytuacja miała miejsce po katastrofie kolejowej pod Szczekocinami. Zapewnia, że rzeczywiście mówił o wypadku, ale - jak mówi - ale innymi słowami (i nie chodzi o detale stylistyczne, ale o sens). Relacjonuje, że miało to miejsce na Marszu w obronie wolności słowa i Telewizji Trwam w Krakowie. Nie wyjaśnia jednak, jak faktycznie miała brzmieć jego wypowiedź.

A przecież można było po prostu przyjść z kamerą i zrobić relację. Kolenda-Zaleska woli tropić przyzwoitość dziennikarzy i publicystów sama kłamiąc przy tym na potęgę - pisze na koniec Pospieszalski.