"Folwark sądowy" to okładkowy tekst w najnowszym wydaniu "Uważam Rze". Artykuł o tym, że "polskie sądy są maszyną do niszczenia ludzi" napisał Jan Piński, redaktor naczelny miesięcznika.
Bezkarność, bezmyślność, niekompetencja, cwaniactwo, korporacjonizm rozumiany jako ochrona członków własnej kasty zawodowej, bez względu na cenę – to cechy polskiego sądownictwa - pisze w tekście Piński i przypomina poprzedni artykuł "URze" sprzed miesiąca, w którym ostro skrytykowano polskich sędziów.
- Na reakcję nie trzeba było długo czekać - komentuje Piński i opisuje swój proces.
13 lutego sędzia drugiego wydziału Sądu Rejonowego Warszawa Mokotów Joanna Bukowska nakazała aresztowanie naczelnego "Uważam Rze" i wysłała za nim list gończy, mimo tego, że ten przedstawił zwolnienie lekarskie od biegłego sądowego.
- Wystawienie listu gończego w sprawie cywilnej i zarządzenie aresztu po usprawiedliwionej nieobecności trudno komentować. Nieznane mi są mi motywy sądu, ale wydaje mi się, że może chodzić o uniemożliwienie działalności dziennikarskiej – mówił Piński i zapowiedział złożenie wniosku o uchylenie postanowienia sądu, a także wniosek o wszczęcie postępowania dyscyplinarnego przeciwko sędzi Bukowskiej.
Zapytany przez dziennik.pl czy najnowsza okładka to zemsta, zaprzecza. - To próba napiętnowania oczywistego bezprawia jakie dopuszcza się sędzia w mojej sprawie. I pokazanie sędziom, że kneblowanie mediów będzie miało odwrotny skutek od zamierzonego. Przynajmniej w moim wypadku - mówi Piński.
Chodzi o sprawę sprzed pięciu lat, jaką Pińskiemu wytoczyła spółka paliwowa J&S Energy. Proces o pomówienie w "Wiadomościach", kierowanych wtedy właśnie przez Pińskiego, wygrała. Ale przeprosiny wyemitowane na antenie TVP nie zadowoliły firmy. Jej zdaniem tekst został przeczytany zbyt szybko, by można go było zrozumieć.
J&S wywalczyła więc tzw. egzekucję zastępczą. Polega ona na tym, że spółka może samodzielnie wyemitować przeprosiny, a później ich kosztami obciążyć Pińskiego. Sęk w tym, że - jak podaje "Gazeta Wyborcza" - wyegzekwowanie ponad 80 tys. złotych od dziennikarza jest niemożliwe, bo nie ma on majątku, a jego dochody to zaledwie 150 zł miesięcznie z wydawnictwa Penelopa. Dziennikarz pozwał J&S o uchylenie tytułu egzekucyjnego. Proces trwa.