"Gazeta Finansowa" na swej stronie internetowej podała, że funkcjonariusze CBA do domu Lisieckiego weszli w poniedziałek, a działać mieli na zlecenie Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga (zajmuje się ona sprawą nielegalnego podsłuchiwania polityków). Mieli przeszukać mieszkanie i zabrać "elektroniczne nośniki".

Reklama

- W odpowiedzi na zapytanie informuję, że w sprawie, o którą Pan zapytuje (wizyty w miejscu zamieszkania Michała Lisieckiego - red.) Centralne Biuro Antykorupcyjne wykonuje czynności na zlecenie Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga i na obecnym etapie prokuratura może udzielić więcej informacji – podaje także portal gf24.pl, który wysłał w tej sprawie pytania do CBA.

Do sprawy odniosło się wydawnictwo PMPG Polskie Media.

- Nie jest prawdą, że funkcjonariusze CBA weszli w dniu 15 lutego 2016 r. do mieszkania Michała Lisieckiego w związku ze śledztwem w sprawie nielegalnego nagrywania polityków. Nie jest również prawdą, że CBA dokonało przeszukania mieszkania w celu zajęcia nośników należących do Michała Lisieckiego. Funkcjonariusze CBA nie dokonali przeszukania mieszkania Lisieckiego ani nie zajęli żadnych przedmiotów. Nie było też żadnej "akcji CBA w pełnym rynsztunku" - jak relacjonowała "Gazeta Finansowa". Jedynie dwoje funkcjonariuszy w ubraniach cywilnych w holu budynku spisało stosowny protokół. Na tym czynność zakończono - czytamy w oświadczeniu.

Potwierdzono, że CBA działało na zlecenie Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, ale zdementowano, jakby spawa miała związek z afera podsłuchową. Chodzić ma sprawę innej firmy, z którą firma należąca do Lisieckiego kiedyś miała kontakty handlowe. Anna Pawłowska-Pojawa wyjaśnia jednocześnie, że sam Michał Lisiecki jest w Stanach Zjednoczonych.