Sto razy większy panel niż w pomiarach widowni firmy Nielsen Audience Measurement; badanie rzeczywistego oglądania, zamiast polegania na wciskaniu przez panelistów guziczków na pilocie; wyniki dostępne w minutę, a nie następnego dnia – tym wprowadzone przez TVP badanie ma przebić analizy Nielsena, dotychczasowego monopolisty w badaniu oglądalności.
Jacek Kurski krytykuje Nielsena, odkąd został prezesem TVP na początku 2016 r. Zarówno wtedy, jak i w 2017 r. firma badawcza pokazała znaczne spadki widowni programów telewizji publicznej, w tym flagowej audycji informacyjnej – "Wiadomości". W wywiadzie dla DGP w grudniu ub.r. Kurski twierdził, że jego zdaniem oglądalność TVP rośnie. Teraz wprowadza własny pomiar widowni. – W odpowiedzialności za kondycję finansową i wyniki telewizji poczułem się zobowiązany do wprowadzenia modelu, który uprawdopodobni naszą intuicję – mówi.
Partnerem technologicznym badania jest Netia. Informacje o tym, jakie programy oglądają użytkownicy dekoderów tego operatora, to dane surowe, które potem podlegają obróbce statystycznej, by na podstawie zachowań tej próby – ok. 180 tys. gospodarstw domowych, rozlokowanych w ponad połowie gmin w Polsce – oszacować wyniki dla całego kraju. Model przeliczania surowych danych na wyniki oglądalności TVP zbudowała z ekspertami z Instytutu Ekonometrii Szkoły Głównej Handlowej pracującymi pod kierownictwem dr. Grzegorza Kolocha. – Nasz algorytm nazwaliśmy modelem oglądalności rzeczywistej, MOR – mówi Koloch.
Reklama
Mimo dużej grupy badanych metoda TVP nie pokazuje struktury widza, ile ma lat, jakie dochody, wykształcenie itp. Dlatego MOR to nie telemetria: póki co baza Netii zapewnia reprezentatywność tylko pod względem geografii.
Wyniki nowego pomiaru są korzystniejsze dla TVP od wskazań Nielsena, dlatego nadawca publiczny liczy, że zarobi więcej na reklamach. Nie będzie to jednak łatwe. – Wycena reklam według tej metody wymagałaby zgody konkurentów, którzy są beneficjentami badań Nielsena. Nie myślę, żeby konkurencja przyznała nam rację – twierdzi Kurski, przyznając, że do rozliczeń z klientami biuro reklamy TVP nadal będzie stosowało dotychczasową telemetrię. Dane o wyższej niż w Nielsenie widowni posłużą jako argument ustalenia wyższych cen za spoty.
Nowe badanie nie wykaże od ręki, czy widzów telewizji przybywa, czy ubywa, bo nie obejmuje danych historycznych – tzn. TVP ma wprawdzie dane z ok. roku, ale nie zamierza ich na razie szeroko udostępniać i są to surowe dane z dekoderów, bez ekstrapolacji.
Pikanterii sprawie dodaje fakt, że kontrolę nad Netią zamierza przejąć Cyfrowy Polsat. Nasze pytanie, co stanie się wtedy z prowadzonymi przez TVP badaniami, Cyfrowy Polsat zostawia bez komentarza. – Podjęliśmy działania zabezpieczające nas przed skutkami przejęcia – deklaruje prezes TVP, nie zdradzając szczegółów.
Mimo własnych pomiarów telewizja publiczna nie zerwie z Nielsenem, któremu płaci ok. 9,2 mln zł rocznie. – Umowa z Nielsenem obowiązuje do 2019 r. Jej zawarcie było błędem moich poprzedników, ale rynek nie lubi rewolucji – uzasadnia Kurski. Nowy pomiar nazywa rozwiązaniem tymczasowym. – KRRiT podjęła już wstępne prace nad badaniem oglądalności na bazie panelu GUS, którego nikt nie zakwestionuje. To będzie telemetria z prawdziwego zdarzenia – zapowiada prezes TVP.