Swoje doświadczenia opisał w w książce "Musicophila", która niedawno ukazała się w Stanach Zjednoczonych. "Choć muzyka zawsze wywoływała we mnie silne emocje, potrafiła wzruszać lub bawić, po raz pierwszy przekonałem się o jej wpływie na ludzki organizm w latach 60. XX wieku, kiedy opiekowałem się pacjentami z objawami choroby Parkinsona" - wspomina Sacks.

Reklama

Chorzy, którymi się zajmował, nie byli zdolni do zrobienia najmniejszego ruchu, nie mówili. Całe dni spędzali, leżąc lub siedząc w jednej pozycji, ze wzrokiem wbitym w jedno miejsce. Mimo wysiłków lekarzy i fizjoterapeutów, którzy całymi miesiącami próbowali ich leczyć oraz rehabilitować, chorzy pozostawiali nieruchomi. Jednak niektórych z letargu potrafiła wyrwać właśnie muzyka. "Wystarczyło zaledwie kilka taktów, by zaczynali pięknie tańczyć, a milczący - płynnie śpiewać" - wspomina Sacks.

Jedna z pacjentek spędzająca całe dnie w fotelu po posadzeniu przy pianinie zaczynała grać utwory Chopina, najchętniej Fantazję F minor. Działanie muzyki na chorych było tak zdumiewające, że muzykoterapia została stałym elementem leczenia osób z objawami Parkinsona. Jak uważa Sacks, tym, co budziło i poruszało pacjentów, był rytm.

"Ludzie, którzy na skutek schorzeń czy urazów neurologicznych cierpią na objawy parkinsonowskie, nie potrafią koordynować swoich ruchów" - wyjaśnia badacz. "Wydaje się, że rytm pomaga im prawidłowo wykonywać pewne czynności. Chorzy na Parkinsona czasem poruszają się też za szybko lub za wolno, a wsparcie w postaci muzyki pozwala im zachować odpowiedni rytm ruchów".

"Co ważne, w tym przypadku chory nie musi mieć przy sobie muzykoterapeuty, wystarczy, że założy malutkiego iPoda" - dodaje Sacks.

Jak przekonuje w swej książce amerykański neurolog, muzyka potrafi przywrócić nie tylko sprawność, ale i świadomość. Tak stało się w przypadku Clive’a Wearinga, muzyka i muzykologa z Wielkiej Brytanii, który w wieku ok. 40 lat niespodziewanie zachorował na opryszczkowe zapalenie mózgu. Na skutek infekcji płatów skroniowych mózgu ceniony w środowisku artysta doznał amnezji.

Stracił wspomnienia dotyczące własnej przeszłości. Na dodatek jego pamięć automatycznie "kasowała się" co chwila - za każdym przymknięciem powiek lądował w zupełnie nowym dla niego otoczeniu. Wszystko wskazywało na to, że to jego koniec. Tak by się pewnie i stało, gdyby nie Deborah, żona muzyka, którą poślubił trzy miesiące wcześniej. Ta śpiewająca zawodowo w chórze kobieta odkryła, że mimo poważnego upośledzenia pamięci, Clive jest w stanie zapamiętać i powtórnie przywołać zasłyszane melodie.

"Choć nie pamiętał, co robił 5 minut temu, był w stanie zaśpiewać piosenkę, dyrygować orkiestrą czy przewodzić chorem!" - mówi Sacks. Co ciekawe, po kilkudziesięciu sekundach dyrygowania, muzyk nie pamiętał już, że to robi, nie rozpoznawał twarzy chórzystów.

'Clive żył w przerażającej otchłani, póki nie natrafił na most - muzykę, dzięki której choć na moment odzyskiwał świadomość samego siebie, znów był sobą" - zauważa amerykański neurolog.

Jednym z fenomenów opisanych w "Musicophili" jest nagłe umuzykalnienie, jakie przytrafiło się chirurgowi ortopedzie, a prywatnie znajomemu Sacksa, Tony’emu Cicorii. W wieku 42 lat Cicoria został rażony piorunem. Lekarzom udało się go cudem uratować od śmierci. Po dojściu do sił wrócił do pracy. Wkrótce wyszło jednak na jaw, że po wypadku stał się roztargniony i zaczął zapominać nazwiska niektórych swoich pacjentów. Na sali operacyjnej radził sobie za to świetnie.

Reklama

Pewnego dnia okazało się, że wypadek spowodował coś jeszcze - za jego sprawą Tony zapałał obsesyjną miłością do muzyki. Hurtowo zaczął kupować płyty, jeździć na koncerty, ciągle chciał słuchać Chopina. "Cicoria sam zainteresował się tą swoją nagłą potrzebą muzyki i poszedł do neurologa, ale ani EEG ani MRI nie wykazały żadnych zmian" - zauważa Sacks. Potem sprowadził do domu pianino i grał na instrumencie, gdy tylko nie musiał być w szpitalu.

"W pewnym momencie Tony zaczął słyszeć wszędzie muzykę, choć w jego opinii nie były to halucynacje, a raczej wena" - dodaje badacz. Niestety, nowa miłość zaszkodziła starej - z powodu swej nowej pasji Cicoria stracił kontakt z bliskimi, a jego żona wystąpiła o rozwód.

"Nie można stwierdzić, czy w naszym mózgu są odrębne ośrodki odpowiedzialne tylko za przetwarzanie muzyki" - podsumowuje dr Sacks. "Wiemy jednak, że nasz układ nerwowy jest bardzo wyczulony na rytm i gdy nawet nie tupiemy do taktu, pewne ośrodki w mózgu, zachowują się tak, jakbyśmy to robili".



Z DZIENNIKIEM Twoje dziecko będzie się lepiej rozwijać

Twoje dziecko może lepiej się rozwijać od rówieśników, jeśli od najmłodszych lat swojego życia będzie miało kontakt z muzyką. Najlepiej klasyczną, czego dowodem jest tzw. efekt Mozarta.

Badania dowodzą, że dzieła danych mistrzów mają niebagatelny wpływ na rozkwit wyobraźni przestrzennej twojego malucha. Świat klasycznych utworów Bacha, Mozarta i Vivaldiego stanie przed nim otworem, jeśli kupisz DZIENNIK z dodatkiem płyty z dziełami dawnych mistrzów. Już od czwartku w kiosku.